Jak poinformował w piątek dyrektor śląskiego zakładu Przewozów Regionalnych Przemysław Gardoń, zgodnie z uzgadnianym planem ograniczenia rozkładu, pociągi mają przestać jeździć na liniach Katowice - Wisła Głębce, Rybnik - Chałupki, Rybnik - Bielsko-Biała oraz Bytom - Gliwice.

Reklama

Prócz tego ograniczenia mają objąć wszystkie pozostałe linie w woj. śląskim - w najmniejszym stopniu najbardziej oblegane i przynoszące najmniejsze straty połączenie Gliwice-Częstochowa, gdzie z rozkładu wykreślono by tylko jeden pociąg.

Jeżeli zmiany zostaną zgłoszone przez spółkę w przyszłym tygodniu, korekta rozkładu mogłaby wejść w życie od 21 marca. Ze względów prawnych kolejarze nie mogą trwale zastąpić pociągów autobusami.

O planach zawieszenia ponad 30 proc. połączeń kolejowych w województwie śląskim oraz możliwości likwidacji tamtejszego zakładu Przewozów Regionalnych poinformowała w czwartek prezes tej spółki Małgorzata Kuczewska-Łaska. Decyzja ma wynikać z niewystarczającego dofinansowania zamawianych przez samorząd przewozów.

Według Przewozów Regionalnych, marszałek woj. śląskiego na ten rok zamówił u przewoźnika taki sam rozkład jazdy, jak w 2010 r. Z wyliczeń spółki wynika, że powinien za to zapłacić ok. 160 mln zł. Jednak władze regionu gotowe są zapłacić tylko 110 mln zł - wynikające z obowiązującej od 2008 r. pięcioletniej umowy na dofinansowanie spółki. Przewozy Regionalne chcą teraz tak ograniczyć połączenia, by 110 mln zł w pełni pokryło spodziewany deficyt.

Przewozy Regionalne już w grudniu 2010 r. z powodu trudnej sytuacji taborowej zawiesiły ok. 10 proc. pociągów w woj. śląskim - 56 z nich przestało kursować, a 24 skrócono. Sytuacja miała wrócić do normy w połowie stycznia, ale okres zawieszenia przedłużono do końca lutego. Także w korekcie rozkładu wprowadzonej z początkiem marca nie udało się wznowić wszystkich połączeń - nadal nie kursuje ok. 40 pociągów dziennie.

Zgodnie z planowanymi ograniczeniami, do 40 już zawieszonych pociągów dołączyłoby 60-70 kolejnych - z likwidowanych czterech linii oraz ograniczanych pozostałych. Łącznie zmiany te powinny przynieść PR ok. 16-17 mln zł na bezpośrednich kosztach. Kolejne oszczędności mają wynikać m.in. ze zwolnień pracowników. Według związkowców, którzy zapowiedzieli już w tej sprawie protesty, mogą one objąć ok. 600 osób z całej 2,2-tys. załogi. Zdaniem dyrekcji zakładu, obejmą prawdopodobnie "o wiele mniejszą" liczbę pracowników.

Reklama

W piątek Gardoń wyjaśnił m.in., że dotychczasowe ograniczenia kursów pociągów w stosunku do rozkładu są skutkiem trudnego 2010 r. i nagromadzenia w ostatnich miesiącach pociągów wycofanych z ruchu ze względu na konieczność przejścia napraw rewizyjnych. Jak dodał, choć sytuacja powoli stabilizuje się, nadal na odbiór z napraw czeka ok. 12 z ok. 120 wszystkich pociągów śląskiego zakładu.

Zarząd woj. śląskiego twierdzi, że kolejarze od kilku miesięcy nie przesyłają szczegółowych wyliczeń i uzasadnień związanych z zapowiadanym deficytem rzędu 50 mln zł. Gardoń określił to jako "nieporozumienie" potwierdzając, że już w listopadzie ub. roku samorząd wiedział o wielkości spodziewanego deficytu.

"Co roku przedstawiając propozycję umowy jesteśmy zobowiązani do przedstawienia wyliczeń dotyczących każdego pociągu. Nie bardzo rozumiem, czego oczekuje urząd marszałkowski" - zaznaczył. Wyjaśnił, że na rosnące koszty śląskiego zakładu PR wpływają m.in. wzrost kosztów dostępu do torów, wzrost cen energii oraz spadające przychody.

"Całkowicie rozumiem racje podróżnych, () potrzebę stworzenia kolei aglomeracyjnej, tylko to wszystko wymaga środków. (...) Jeśli mimo dotacji samorządu mamy już od 2008 r. w woj. śląskim 80 mld zł deficytu, () nie da się dalej wykonywać umowy bez pokrycia kosztów, nie mówiąc o jakimkolwiek zysku na inwestowanie" - wskazał Gardoń.