Eksperci ze znanymi nazwiskami pomagają partiom przygotować ich programy. I choć to politycy podejmują strategiczne decyzje, gros prac wykonują specjaliści.
Największy problem z programem ma PO, ponieważ będzie on skrzyżowaniem głosów zaplecza partyjnego i rządowego. I raczej to drugie zdobędzie decydujący wpływ na jego ostateczny kształt. "Polityka rządu powstaje w resortach, a my to potem przekładamy tak, żeby trafiło pod strzechy. Piszemy teraz wiele opracowań, które zdaniem instytutu powinny być lajtmotivem przyszłego programu" - mówi nam Jarosław Makowski, szef think-thanku Platformy, czyli Instytutu Obywatelskiego.
Jednak posłowie PO nie potrafią odpowiedzieć na pytanie, kto będzie autorem programu gospodarczego. – Boni, Rostowski, Bielecki – wylicza nasz rozmówca. To oni mają największy wpływ na to, z jaką ofertą Platforma pójdzie do wyborów. Kłopot w tym, że ich poglądy w wielu sprawach są rozbieżne.
Reklama
Sztandarowym przykładem jest OFE, gdzie wciąż widać różnice między Jackiem Rostowskim i Krzysztofem Bieleckim a Michałem Bonim. Dlatego PO na razie czeka z dyskusją o programie. "Tusk powiedział, że najpierw musimy zająć się wspólnym frontem i ustabilizować sytuację wewnętrzną. Potem weźmiemy się za listy wyborcze, a dopiero później za całą resztę" - opowiada członek władz PO.
W PSL sprawa jest prostsza – za rolnictwo, jedyną kwestię, na której ludowcom naprawdę zależy, odpowiada urzędujący minister Marek Sawicki. Resztą kwestii gospodarczych zajmują się politycy Stronnictwa – np. Mirosław Pietrewicz czy Aleksander Łuczak. Z Waldemarem Pawlakiem na czele. Ich program jest prosty: w kampanii będą bronili KRUS-u i wysokości dopłat unijnych.
Opozycja ma szersze zainteresowania, choć rozmaite strategie – także jeśli chodzi o sposób korzystania z rad ekspertów. – My mamy program przyjęty na kongresie w Krakowie, jego złożenia są stałe, a eksperci odpowiadają za szczegółowe rozwiązania – mówi Beata Szydło, wiceprezes PiS. Partia Jarosława Kaczyńskiego współpracuje z Instytutem Sobieskiego, którego szefem jest Paweł Szałamacha (wiceminister skarbu w rządzie PiS), a także Instytutem Kościuszki oraz Instytutem Republikańskim. – Sporządzaliśmy propozycje programowe dotyczące OFE, upadłości konsumenckiej i podatku bankowego – wylicza Szałamacha. Te sprawy będą podstawą programu gospodarczego PiS.
Inny model zaplecza eksperckiego ma SLD. Tworzy je 10 osób, pracowników naukowych z SGH i Akademii Leona Koźmińskiego. Jest wśród nich m.in. Elżbieta Mucha, była wiceminister finansów w rządach lewicy. Ich nieformalnym patronem pozostaje Grzegorz Kołodko, zwolennik interwencjonizmu państwa. "To jego radzi się Napieralski" - dodaje nasz rozmówca i podkreśla: "Tylko radzi".
Bo w przypadku PJN jest odwrotnie: to eksperci stworzyli program organizacji. Za patrona partii uważa się Krzysztofa Rybińskiego, pod którego wpływem kierownictwo umieściło w swoim programie tak ryzykowne z punktu widzenia politycznego punkty, jak zrównanie wieku emerytalnego czy likwidacja ulg dla najbogatszych. Koordynatorem ds. szczegółowych rozwiązań został Mirosław Barszcz, b. wiceminister finansów i szef resortu budownictwa w rządzie PiS.
Jednak współpraca między ekspertami od gospodarki a politykami nie układa się harmonijnie. Ci pierwsi krytykują partie za niski poziom wiedzy i populizm. Często wręcz wstydzą się, że z nimi współpracują – wolą to utrzymać w tajemnicy.
"Naukowcy czują, że politycy ich wykorzystują" - przyznaje Paweł Szałamacha. Jeden z profesorów, który miał przygotować gospodarczą analizę dla PO, wczoraj po naszych pytaniach zrezygnował. "Nie chcę być kojarzony z żadną partią" - tłumaczył.