Pod koniec roku konsorcjum Nord Stream ułożyło pierwszą nitkę gazociągu północnego na wysokości północnego podejścia do portu w Świnoujściu; wciąż jednak może wkopać rurę, jeśli tylko zechce - powiedział w piątek PAP szef polskich portów Jarosław Siergiej.
"Pod koniec roku Nord Stream ułożył pierwszą nitkę gazociągu na wysokości północnego podejścia do portu w Świnoujściu, a w styczniu pociągnął ją do Bornholmu" - poinformował w piątek PAP prezes Zarządu Morskich Portów Szczecin i Świnoujście Jarosław Siergiej. "Zgodnie z pozwoleniem na budowę mieli ułożyć gazociąg na głębokości 17,5 metra. Zwróciliśmy się do Nord Streamu o pomiary już po ułożeniu rury" - dodał.
"Obecnie warunki żeglugi do portu w Świnoujściu nie zostały zakłócone i wszystkie statki mogą wpływać. Jednak rurociąg na takiej głębokości może zaszkodzić rozwojowi naszego portu i przyjmowaniu statków o większym zanurzeniu niż 13,5 metra i z tym Polska nie może sobie poradzić" - powiedział.
"Niemcy realizują swoją inwestycję w oparciu o decyzję (pozwolenie na budowę - PAP), która miała klauzulę natychmiastowej wykonalności. Od początku składaliśmy odwołania od tej decyzji w celu pogłębieniach rurociągu na obu podejściach do portu w Świnoujściu" - powiedział Siergiej. Nord Stream zrealizował polski postulat tylko w odniesieniu do zachodniego podejścia.
Jak wyjaśnił Siergiej, konsorcjum Nord Stream uzyskało pozwolenie na budowę w grudniu 2009 r., w lutym ub.r. dokonało w nim zmiany - na północnym podejściu do portu w Świnoujściu przebieg gazociągu został przesunięty o 2 km: na większą głębokość. Następnie w czerwcu Nord Stream uzyskał dodatkowe pozwolenie na wkopanie 20 km rury na zachodnim podejściu do polskiego portu.
Szef polskich portów wyjaśnił, że aby zagłębić rurociąg na odcinku 5 km na północnym podejściu do polskiego portu, Nord Stream musiałby złożyć wniosek o zmianę pozwolenia na budowę do Federalnego Urzędu Żeglugi i Hydrografii w Hamburgu oraz Urzędu Górniczego w Greifswaldzie.
"Taka procedura nie byłaby zbyt kosztowna ani nie trwałaby długo. Tu potrzeba tylko dobrej woli inwestora: maszyny są na miejscu, gaz w rurze jeszcze nie płynie" - wskazał Siergiej. "My jesteśmy w kontakcie z Nord Streamem, ale nie mamy żadnych narzędzi, by ich do tego zmusić - możemy tylko wskazywać na korzyści takiego rozwiązania, czyli uniknięcie nieporozumień w przyszłości" - dodał.
"Jeśli chodzi o odpowiedź Nord Streamu na nasz postulat, to konsorcjum wskazuje, że rurociąg na obecnej głębokości nie zakłóca wpływania do portu żadnemu statkowi oraz że nie ma żadnych dokumentów, które by wskazywały, że w przyszłości Świnoujście chce przyjmować statki o większym zanurzeniu. Dlatego - zdaniem konsorcjum - nie mają oni powodu ponosić dodatkowych kosztów" - wyjaśnił Siergiej. Dodał, że choć Nord Stream deklaruje, że wkopie rurę, gdy pojawi się taka oficjalna koncepcja, to niezrobienie tego teraz można odebrać jako celowe utrudnianie rozwoju polskiego portu.
Jego zdaniem, może to mieć związek z rozwojem niemieckiego portu w Rostoku. "Tam są inwestowane grube miliony, port rozwija się w kierunku przyjmowania statków o zanurzeniu 15 metrów. Uniemożliwienie takiego samego rozwoju portowi w Świnoujściu i położenie sztucznej struktury na dnie morza jest więc w interesie Niemców" - powiedział Siergiej. "Gdy Nord Stream argumentuje, że nasz postulat nie będzie zrealizowany, bo dotyczy przyszłości, pytam się czy obecnie Niemcy potrzebują aż tyle gazu, by budować podmorski rurociąg za 7 mld euro? Odpowiedź jest +nie, ale przewidujemy wzrost popytu na gaz w przyszłości+" - podsumował Siergiej.