Rekordowe tempo prywatyzacji pomaga budżetowi, ale czy i na ile pomoże gospodarce, przekonamy się dopiero po kilku latach. Aleksander Grad otarł się o rekord wpływów z prywatyzacji. Na miesiąc przed końcem roku przychody ze sprzedaży spółek są bliskie wyniku z 2000 roku. Tyle że wtedy wynik zrobiła jedna spółka, Telekomunikacja Polska, a dziś niemal 200.
To na pewno najszybsza prywatyzacja w historii Polski. Sprzedawane są spółki duże i małe, przez giełdę i poza nią. Ekipa Tuska rewolucyjnie przyspieszyła prywatyzację w porównaniu z poprzednikami, zwłaszcza w pierwszym pokryzysowym roku. W 2009 r. przychód z prywatyzacji wyniósł niepełnych 7 mld złotych, a w tym ponad cztery razy więcej. "Z wielką determinacją są oferowane prywatnym inwestorom akcje lub udziały w małych spółkach, które od dawna powinny być w rękach prywatnych" - komentuje prof. Maciej Bałtowski. Z 955 spółek nadzorowanych przez Skarb Państwa 398 jest w trakcie prywatyzacji, kolejne 263 są w nadzorze i restrukturyzacji, a 294 – w stanie likwidacji, upadłości lub nie prowadzą działalności.
W tym roku MSP prowadziło prywatyzację 350 firm, z czego udało się sprzedać udziały w 189 spółkach. Najczęściej, bo w 100 przypadkach MSP wybierało drogę ogłoszenia prywatyzacyjnego lub aukcji. 27 firm zostało sprzedanych za pośrednictwem warszawskiej giełdy (w tym akcje 3 spółek wprowadzono do obrotu na rynku regulowanym – PZU, Tauron i GPW). I właśnie największe prywatyzacje, Bogdanki, GPW czy Tauronu, najbardziej przyciągały uwagę.
W dłuższym okresie te działania mają zwiększyć efektywność sprzedawanych firm, podnieść ich wartość oraz korzystnie wpłynąć na gospodarkę. "Warto zwrócić uwagę na prywatyzację Bogdanki: ona jest najważniejsza nie ze względu na skalę, ale sektor, którego dotyczyła. Pokazała, że można w udany sposób sprywatyzować górnictwo" - mówi dr Jakub Borowski, główny analityk Invest Banku.Determinacja, jaką do sprzedaży spółek przykładała ekipa premiera Tuska, nie wynikała tylko z ideowych, liberalnych przekonań, ale tekże z przymusu zatykania budżetowej dziury.
Reklama



Reklama
Wpływy z prywatyzacji zapisane jako przychód pozwalają zmniejszyć tempo przyrostu długu publicznego i oddalają perspektywę przekroczenia progów ostrożnościowych w ustawie o finansach publicznych. Od początku tej kadencji z prywatyzacji do budżetu wpłynęło 35 miliardów złotych, to daje dług niższy o ponad 2 proc. PKB.
Największe wątpliwości ostatnich prywatyzacji budzi kupowanie państwowych firm przez inne przedsiębiorstwa państwowe – a tak się zdarzyło w 16 przypadkach, których listę otwiera sprzedaż państwowej Energi innej firmie z udziałem Skarbu Państwa, czyli PGE – co dało ponad jedną czwartą tegorocznych przychodów prywatyzacyjnych. Krytycy podnoszą, że to przekładanie pieniędzy z jednej państwowej kieszeni do drugiej, aby tylko zrealizować plan przychodów. Ale Maciej Wewiór, rzecznik resortu skarbu, replikuje: – Nikomu nie zabraniamy składać ofert, jeśli dają warunki rynkowe. I dodaje, że kiedy KGHM nie mógł kupić uzdrowisk, skarżył się, że nie może się rozwijać.
Nie wszystko, co było w planie, sprzedano – dla 161 spółek nie udało się wyłonić inwestora. Mimo wielokrotnych prób niepowodzeniem zakończyły się prywatyzacje Białostockiego Przedsiębiorstwa Robót Zmechanizowanych i Maszyn Budowlanych, Zakładu Przemysłu Odzieżowego Cora-Tex w Krasnymstawie czy Fabryki Zapałek Czechowice. W przyszłym roku wartosć prywatyzacji będzie mniejsza: budżet liczy, że dostanie 15 mld zł. Pod młotek mają pójść Lotos, BGŻ czy Enea. Lista firm do sprzedania staje się coraz krótsza. Powstał nawet departament spółek kluczowych, który docelowo opiekować się ma 20 strategicznymi spółkami w ramach resortu gospodarki. To oznacza, że następca ministra Grada będzie mógł zagasić światło.