Już wiadomo, że zysk za 2010 rok nie będzie duży: 30 – 40 mln zł netto. Ale i tak jest ogromnym sukcesem. Na początku tego roku konta TVP świeciły pustkami i realna była wizja, że nie wystarczy na pensje. Krytyczny moment nadszedł w sierpniu, obawiano się, że w kasie zabraknie ok.100 mln zł m.in. na wypłaty. Spółka wystąpiła do ministra skarbu o zgodę na kredyt pod zastaw budynków, ale minister się nie zgodził.
Teraz TVP zastanawia się, czy nie wziąć mniejszego kredytu, 50 – 75 mln zł, bez zastawu, więc zgoda jest niepotrzebna. Przetarg wygrał BRE Bank, ale TVP nie podjęła jeszcze decyzji. – Traktujemy to jako element zarządzania ryzykiem. Jeśli nie będzie potrzeby, z kredytu nie skorzystamy – mówi Mariusz Pęciak, dyrektor biura planowania i kontrolingu TVP.
Farfał i Orzeł naprawili
Program restrukturyzacji przygotowany za dwóch poprzednich prezesów Piotra Farfała i Romualda Orła w skali całego roku 2010 ma przynieść 200 mln zł oszczędności. To obniżki wynagrodzeń (o 11 proc.), mniejsze wydatki na program, fundusz reprezentacyjny oraz ograniczenie finansowania ośrodków terenowych. Od maja z centralnego budżetu dostają one pieniądze tylko na programy informacyjno-publicystyczne, pozostały czas muszą wypełnić produkcjami sponsorowanymi lub z archiwum.
Stacja renegocjowała umowy z dostawcami usług, obniżyła też stawki płacone organizacjom zbiorowego zarządzania prawami autorskimi. Zapowiadane na początku tego roku zwolnienia grupowe ograniczono do pracowników administracyjno-biurowych. Szacuje się, że z 300 osób, które miały być zwolnione, połowa odejdzie, reszcie proponowane są niższe stanowiska.
Największe zwolnienia grupowe przeprowadził prezes Robert Kwiatkowski (1998 – 2004) – zwolnił 2590 osób. Dziś w TVP pracuje 4100 etatowych pracowników, podczas gdy 6 lat temu było ich 4800.
Abonament to haracz
Pierwsze symptomy zapaści pojawiły się za prezesury Andrzeja Urbańskiego, który porzucił plany restrukturyzacji i zrezygnował ze zwolnień grupowych, za to realizował kosztowne produkcje, m.in. serial „Londyńczycy” czy „Gwiazdy tańczą na lodzie”. Wtedy TVP po raz pierwszy zanotowałaby stratę, gdyby nie zabieg księgowy – rozwiązanie rezerw finansowych. Rok później straty nie udało się ukryć – sięgnęła 200 mln zł.
Kolejny cios spadł, gdy sens płacenia abonamentu podważyli politycy PO. Wiosną 2008 r. Donald Tusk ogłosił, że abonament to „haracz ściągany z ludzi”, wtedy wpływy spadły o 100 mln zł (z 526 mln do 421 mln zł).Tegoroczny abonament zasili TVP zaledwie 220 mln zł.
Publiczna stacja ze względu na abonamentowe dotacje nigdy nie dostała zgody na przerywanie programów blokami reklamowymi. Według danych TVP media prywatne zdobywają w ten sposób aż 60 proc. przychodów z reklamy.
Najważniejsze jest teraz odzyskanie płynności finansowej, by pokryć ubiegłoroczną stratę i sfinansować proces cyfryzacji – mówi Marian Kubalica, p.o. dyrektor biura zarządu TVP. Cyfryzacja pochłonie nawet 600 mln zł przez najbliższych 10 lat.