Jak wynika z ustaleń „DGP”, to rozwiązanie cały czas jest rozważane jako możliwe działanie ratunkowe wspierające finanse państwa. "W moim przekonaniu wprowadzenie tego podatku jest jednak mało realne, chyba że dochody i wydatki bardzo zaczęłyby się rozchodzić i zaczęłoby nam grozić przekroczenie progu ostrożnościowego" - mówi „DGP” szef sejmowej komisji finansów Paweł Arndt. Oficjalnie jednak podatek bankowy jest na cenzurowanym.

Reklama

W zasadzie rząd nie chce

Projekt ustaw w tej sprawie szykuje SLD. Ze strony PO nie widać chęci do poparcia tego pomysłu. Przynajmniej oficjalnie. Powód: pierwsze analizy dotyczące tego, co robić, by ratować finanse państwa, rząd ma za sobą; propozycja podatku bankowego nie znalazła uznania w gabinecie Tuska i dlatego nie ma jej w wieloletnim planie finansowym. Za remedium na bolączki finansów publicznych uznano podwyżkę VAT o jeden punkt procentowy i kolejne podwyżki, gdyby sytuacja się pogarszała.

Jednak nie oznacza to, że rządzący postawili na nim krzyżyk. Tym bardziej że już z założeń projektu podatku bankowego, który szykuje lewica, widać, że to bardzo łakomy kąsek. Szczegóły projektu nowej ustawy będą znane we wrześniu, ale udało nam się dowiedzieć, że jeśli przepisy wejdą w życie, banki będą uboższe o 3 mld zł.

Projekt zakłada, że do kasy państwa będzie trafiać 0,3 proc. sumy aktywów zgromadzonych przez banki. A te, jak wynika z danych KNF, wynoszą już ponad bilion złotych. Za wprowadzeniem podatku przemawia też to, że nie budzi on większych emocji opinii publicznej. Z ostatnich badań MillwardBrown, do których dotarł „Dziennik Gazeta Prawna”, wynika, że 36 proc. Polaków popiera wprowadzenie takiego podatku. Przeciwnych było 26 proc., a największa grupa – 39 proc. – nie miała zdania w tej sprawie.

Duże grono przeciwników

Przeciwni nowej daninie są oczywiście bankowcy. Ich zdaniem pogorszy ona sytuację sektora finansowego w Polsce, który w dobrej formie przetrwał kryzys i nie potrzebował zastrzyków z budżetu. Jednak jego siła sektora finansowego jest znacznie mniejsza niż w innych rozwiniętych krajach Europy. Jak podkreśla szef Związku Banków Polskich Zbigniew Pietraszkiewicz, polski sektor bankowy jest na szarym końcu w Unii, jeśli chodzi o stosunek aktywów czy depozytów do PKB.

Reklama

"Taka decyzja jest nie tylko szkodliwa dla sektora bankowego, ale po prostu dla finansowania rozwoju Polski przez ten sektor" - mówi „DGP” Pietraszkiewicz. Niechęci do podatku nie kryją również ekonomiści. "To mącenie ludziom w głowach i wykorzystywanie populistycznych haseł, żeby usprawiedliwić wprowadzenie nowej daniny" - uważa Witold Orłowski. Twierdzi, że realnie za nowe obciążenia i tak zapłacą nie banki, ale ich klienci. "Jeśli podatek wejdzie w życie, zostanie on wliczony w koszty prowadzenia rachunku czy odliczony od tego, ile banki dają zarobić na depozytach" - mówi Orłowski.

Podatek od banków to nie tylko polski pomysł. Od jakiegoś czasu krąży on po Europie, a prace nad wprowadzeniem jednego rozwiązania dla całej UE prowadzi nawet Komisja Europejska. Na razie Niemcy i Francja zastanawiają się, czy ze składek banków nie utworzyć specjalnej rezerwy, z której będzie finansowana pomoc dla sektora, w razie gdyby jeszcze kiedyś pojawiły się problemy z płynnością. Inną drogą poszedł rząd na Węgrzech. Tam sytuacja finansów państwa jest na tyle dramatyczna, że rząd narzucił bankom specjalną składkę.