Co to oznacza? Na razie tylko tyle, że w rządowych dokumentach pojawią się dodatkowe rzędy cyferek. Państwo nie będzie dawało dyrektorom szpitali pieniędzy na oddanie długu ani udzielało gwarancji pod kredyty bankowe. Jednak wliczenie zaległości szpitali w - jak to określiła Zyta Gilowska w TVN 24 - strategię zarządzania długiem publicznym, coś może jednak szpitalom dać. Państwo może np. zmienić system kontraktowania przez NFZ leczenia pacjentów. Tak, by w przyszłości leczenie było bardziej opłacalne. A długi szpitali nie rosły.
Zdaniem wicepremier Gilowskiej sytuacją długów szpitalnych w obecnej sytuacji powinny zająć się samorządy. To do nich należą szpitale i to one powinny poręczać długi. Podkreśliła, że Bank Gospodarstwa Krajowego może udzielać pożyczek szpitalom. Ale potrzebuje właśnie poręczenia.
Zdaniem Gilowskiej szpitale trzeba oddłużać stopniowo. Według jej szacunków, długi placówek medycznych wynoszą już ponad 4,5 mld zł. Ale żeby opanować złą sytuację w służbie zdrowia, wystarczy na razie poszukać ok. 1 mld zł. To pomoże tym w najgorszej sytuacji.
Zyta Gilowska chce pomóc bankrutującym szpitalom. Minister finansów, po dzisiejszej plajcie największego szpitala we Wrocławiu, zwróciła się do ministra zdrowia o listę zadłużonych placówek. Mówi, że co prawda nie ma jeszcze pomysłu jak je wszystkie oddłużyć, ale zacznie od tego, że zaległości szpitali będą wliczone w dług publiczny "na papierze" .
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama