14,5 tysiąca listów zniknęło z powierzchni ziemi. 7,7 tys. paczek, 3 tys. przekazów pocztowych nigdy nie dotarło do adresatów - policzył Urząd Komunikacji Elektronicznej, pod który podlega Poczta Polska. Ale to nie jedyne przewinienie tej wielkiej, należącej do skarbu państwa instytucji.

Reklama

O wiele więcej zarzutów dotyczy szastania naszymi pieniędzmi. Naszymi, bo poczta przede wszystkim utrzymuje się z tego, co płacimy jej za fatalnej często jakości usługi. Kontrowersje budzą m.in. zawrotne sumy, jakie poczta wydaje na podróże swych szefów. W tym roku na wycieczki po konferencjach i wystawach całego świata pójdzie około 2 milionów złotych! Ażeby nie jeździć z gołymi rękami, poczta zamówiła w tym roku okolicznościowe klasery za ponad milion złotych. Będzie je rozdawać swym pracownikom i znajomym.

Kolejnych 70 milionów złotych pochłonie budowa nowego, luksusowego biurowca w Warszawie. Będzie wykonany ze szkła i piaskowca, z granitowymi podłogami. A na dachu mają być specjalne żaluzje, które będą się zamykać, kiedy świeci słońce i otwierać w pochmurny dzień. A my, klienci, będziemy tłoczyć się w starych, odrapanych i ciasnych urzędach. Modląc się, by znalazły się pieniądze dla listonoszy, którzy dość mają pracy za marne grosze.

Wokół Poczty Polskiej narosło tyle skandali, że tą instytucją zajęła się Najwyższa Izba Kontroli. Sprawdzi ona, na co idą nasze pieniądze i dlaczego nagminnie giną listy i przesyłki.

Reklama