Miodowicz rozpoznał tajnego agenta Federalnej Służby Bezpieczeństwa Rosji (byłego KGB). "Trzy dni temu widziałem wywiad z nim w TVP" - powiedział dziennikowi.pl poseł PO, były szef kontrwywiadu w Urzędzie Ochrony Państwa.

Reklama

"Nie mam żadnych wątpliwości. Ten dyplomata, który wypowiadał się na temat konfliktu mięsnego, jest tajnym agentem. Oczywiście ani widzowie, ani nikt w TVP o tym nie wiedział" - dodał Miodowicz.

Dlaczego Rosjanie umawiają na wywiady w TVP swoich agentów, podszywających się pod ekspertów do spraw handlu mięsem? Według posła Miodowicza, mają robić zamieszanie w polskich mediach, żeby trudniej było odkryć całą prawdę o spisku.

Bo jest coraz więcej dowodów na to, że afera z zakazem importu naszego mięsa do Rosji to prowokacja służb działających na polecenie Kremla. Jakie to dowody? Przede wszystkim te, które zebrała prokuratura w Tarnowie, która bada przyczyny wprowadzenia embarga. Prokuratorzy wiedzą już niemal z całą pewnością, że kwestionowane przez Rosjan mięso nie zostało wyprodukowane w Polsce. I nigdy tu nawet przejazdem nie było! A dokumenty, które mówiły o tym, że to polskie mięso, zostały bezczelnie sfałszowane. I to przez Rosjan. Świadczą o tym specyficzne błędy ortograficzne.

Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie, który badał fałszerstwa, wpadł na jeszcze jeden trop prowadzący do rosyjskich służb. Według instytutu, fałszerze musieli mieć dostęp do ściśle strzeżonych przez Rosjan danych. Chodzi o listy przewozowe i wzory podpisów. Ponadto ktoś musiał dać im oficjalne pieczęcie i blankiety.

"Mogła stać też za tym mafia. Mogła przekupić urzędników, żeby nielegalnie wprowadzić na rynek mięso niewiadomego pochodzenia. Ale trzeba też pamiętać, że i w rosyjskiej mafii działa wielu oficerów wywiadu" - mówi dziennikowi.pl profesor Andrzej Zybertowicz, znawca służb specjalnych.



Reklama