W poniedziałkowym referendum w kopalniach za strajkiem opowiedziało się 94 proc. górników, czyli ponad 53 tys. osób - przypominają związkowcy. "Rząd nas przechytrzył!" - awanturują się.
A poszło o zyski wypracowane przez kopalnie. Górnicy uznali, że skoro zaczęły przynosić dochody, oprócz zwykłych pensji należy im się dodatkowa kasa. Zażądali po 3 tys. zł na osobę w Jastrzębskiej Spółce Węglowej oraz po 1000 i 900 zł w bonach dla pracowników Kompanii Węglowej i Katowickiego Holdingu Węglowego. Minister chciał zapłacić jedynie po 2 tys. zł dla górników z JSW oraz po 600 zł w bonach dla pracowników KW i KHW.
Resort gospodarki postawił też dodatkowe warunki. Zażądał natychmiastowego odejścia z pracy związkowców emerytów, których w kopalniach pracuje 270.
Górnicy uderzyli pięścią w stół i nie przystali na warunki rządu. W tej sytuacji prawdopodobnie od jutra staną kopalnie. Gdy zdeterminowani górnicy przyjadą do Warszawy, może grozić nam powtórka scenariusza z ubiegłorocznych protestów. Wtedy demonstracje związkowców, domagających się prawa do wcześniejszej emerytury, przerodziły się pod Sejmem w bitwę z policją.
Górnicze związki zawodowe zerwały rozmowy z rządem. Domagały się wypłat zysków wypracowanych przez kopalnie, ale na ten pomysł nie chciało przystać ministerstwo gospodarki. Górnicy grali twardo: "albo będą pieniądze, albo zaczynamy strajki!" - zagrozili przy stole negocjacyjnym. "W poniedziałek staną kopalnie, 14 czerwca przyjedziemy protestować do Warszawy" - ostrzegają związkowcy.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama