p
"Nasze szacunki pokazują, że ubytek dochodów może wynieść między 30 a 40 mld zł. Rząd zapewne spróbuje wycisnąć więcej dywidend ze spółek Skarbu Państwa" – mówi Rafał Benecki ekonomista ING BSK. Plan z ustawy budżetowej zakładał, że w tym roku będzie to ponad 3 mld zł. Zdaniem Dariusza Winka, ekonomisty BGŻ, skutki takiej decyzji mogą być niebezpieczne. "To jest bardzo groźny sposób, bo zmniejsza w firmach środki na inwestycje. Gdy mówi się o możliwości wypłaty dywidendy z zysków PKO BP, to jest to dość dziwne, skoro inne banki dostały zalecenie KNF, by zyski przeznaczać na kapitały własne" – mówi ekonomista BGŻ. Dużo bardziej prawdopodobne jest to, że rząd przynajmniej spróbuje zwiększyć akcyzę.
"Najprostszym rozwiązaniem podniesienia dochodów jest podniesienie akcyzy na paliwa. Jest to proste formalnie i bardzo szybko przynosi skutek – ocenia Remigiusz Grudzień, ekonomista PKO BP. Teoretycznie Ministerstwo Finansów może też zaproponować wzrost stawek VAT. Ekonomiści, z którymi rozmawialiśmy, wymieniają m.in. 7-proc. stawki na transport lotniczy, przejazdy kolejowe, usługi hotelarskie i 3-proc. na przejazdy taksówkowe. Zaraz jednak dodają, że ryzyko prezydenckiego weta w tym przypadku byłoby bardzo duże. Zwłaszcza po ostatnim orędziu, w którym prezydent zaproponował obniżenie stawek tego podatku.
Szanse, by ubytek w dochodach powetować mniejszymi wydatkami, są nikłe. "Można się spodziewać niewielkich cięć. Już w styczniu, gdy pierwszy raz szukano oszczędności, okazało się, że nie jest to proste zadanie, omal nie skończyło się dymisją jednego z ministrów. Te cięcia mogą wynieść 2–3 mld zł" – mówi Rafał Benecki.
To oznacza, że rząd nie ucieknie przed zwiększeniem deficytu budżetu centralnego. "Możemy się spodziewać wzrostu deficytu o 10 mld zł" – dodaje ekonomista ING BSK. Na razie ustawa budżetowa zakłada deficyt na poziomie 18,2 mld zł. "Sądzimy, że po wdrożeniu w nowelizacji ustawy budżetowej oszczędności przygotowanych w styczniu i dodatkowym ubytku dochodów deficyt budżetowy powinien wzrosnąć do 27-28 mld zł" – mówi Remigiusz Grudzień z PKO BP.
Dariusz Winek ocenia, że zwiększenie deficytu jest obecnie najbezpieczniejszym wyjściem. Szukanie dodatkowych dochodów i cięcie wydatków jest ryzykowne dla wzrostu gospodarczego. –"Najgorszy scenariusz to ustalenie deficytu na bardzo ambitnym poziomie i niedotrzymanie tego planu w drugiej połowie roku. To jest niebezpieczne z rynkowego punktu widzenia. Dużo lepiej wyglądałoby ustalenie deficytu na jakimś rozsądnym poziomie – powiedzmy 30 mld zł. Na początku rynek może zareagowałby nerwowo, jednak realizacja całoroczna – lepsza niż nowy plan – byłaby odebrana pozytywnie " mówi ekonomista BGŻ.
Zdaniem Macieja Relugi z BZ WBK wielkość deficytu sektora to sprawa kluczowa. – To jest ważniejsze niż fakt, czy i w jakiej skali będzie rewizja budżetu. Krótkoterminowo może budżet jest istotny dla rynku finansowego, ale z punktu widzenia tego, jaki jest stan finansów publicznych, najważniejsze jest to, co się dzieje z deficytem sektora general government. Oficjalnie będziemy wiedzieć to w marcu 2010 r. Ale Ministerstwo Finansów ma pewnie jakieś swoje założenia i te założenia powinno przedstawić. Rządowa prognoza deficytu tego sektora na poziomie 4,6 proc. PKB jest dość optymistyczna – mówi Maciej Reluga. Według niego deficyt sięgnie 6 proc. PKB. Wynikać to ma m.in. z niedoboru dochodów w budżecie centralnym rzędu 40 mld zł i innych składowych sektora w wysokości 15 mld zł.
"Ten deficyt wyniesie około 5 proc. PKB. Sam budżet centralny wygeneruje połowę" – mówi Rafał Benecki. Zdaniem Remigiusza Grudnia jest jeszcze zbyt mało danych, by podać dokładne szacunki. "Posiadamy dość ogólne dane dotyczące ubiegłego roku. Na tej podstawie można szacować, że będzie to 4-5 proc. PKB. To dość optymistyczne założenie na tle tego, co szacuje np. Komisja Europejska" – mówi ekonomista PKO BP. Dodaje, że ten optymizm to m.in. efekt metodologii liczenia deficytu sektora. O ile budżet centralny ma deficyt wyliczany metodą kasową – czyli na podstawie dokonanych już wydatków i osiągniętych dochodów – o tyle deficyt sektora liczony jest memoriałowo. Wliczane są do niego nawet te wydatki, które nie zostały faktycznie poniesione, ale wynikają z zaciągniętych już zobowiązań.
"Ubiegłoroczny deficyt wzrósł do 3,9 proc. PKB, bo zaciągnięto zobowiązania na pokaźną kwotę, z pewnością większą niż 5 mld zł. Zrealizowano je jednak dopiero w tym roku. Te środki powiększyły nam deficyt kasowy, ale nie będą już brane pod uwagę przy wyliczaniu deficytu sektora" – mówi Remigiusz Grudzień.
>>> Więcej na forsal.pl