Prognoza nie jest jednak po myśli rządu. Resort finansów szacuje że polska gospodarka przyhamuje tylko do 1-2 procent. Jednak zdaniem analityków z Economist Intelligence Unit będzie to tylko 0,7 procent. Jeśli przewidywania się potwierdzą, będzie to najlepszy wynik w Europie i szósty na świecie.
Największe spowolnienie odczują Niemcy i Brytyjczycy. Gospodarki tych krajów skurczą się o ponad 3 procent. Jest to i tak lepiej niż w Japonii, gdzie PKB ma spaść o 5,3 procent.
Najsilniej będą się rozwijały Chiny, które mają osiągnąć 6-proc. wzrost, o jeden procent słabszy wynik osiągną Indie. Na trzecim miejscu, o ile prognozy się potwierdzą, uplasuje się Egipt z wynikiem 3,9 proc.
Możemy z optymizmem patrzeć w przyszłość - wynika z badania EIU. Nasza gospodarka ma w 2010 roku wzrosnąć o 2 procent, a kraje unijne wyjdą na plus. PKB w strefie euro ma wynieść 0,7 procent.
>>> Petru: Za wcześnie na ogłaszanie hossy
Pozytywne prognozy dla Polski nie dziwią ekonomistę SGH Ryszarda Petru. "Jesteśmy mniej uzależnieni od eksportu niż np. Czechy, Słowacja czy Węgry, gdzie 80 proc. PKB zależy od niego. U nas jest to dwukrotnie mniej - wyjaśnia "Rzeczpospolitej".
Jednak pod względem bezrobocia jest znacznie gorzej. W Polsce bez zatrudnienia pozostaje co dziesiąty zdolny do pracy, a jest jeszcze wiele krajów, gdzie stopa bezrobocia jest jednocyfrowa. Gorzej, porównując do krajów europejskich, jest w Hiszpanii, Belgii i Turcji.