Na znalezienie pracy dla bezrobotnego prywatna agencja pracy może dostać pieniądze z Funduszu Pracy (FP). Okazuje się, że zainteresowanie tym jest praktycznie zerowe. Od lutego 2009 r. trafiło do nich zaledwie 2,7 tys. zł. To klęska, biorąc pod uwagę, że tylko na ten cel w 2009 roku w FP zarezerwowano 18,3 mln zł. Zgodnie z przepisami, agencja może otrzymać od starosty nawet 4,6 tys. zł za doprowadzenie do zatrudnienia każdego bezrobotnego, znajdującego się w szczególnej sytuacji na rynku pracy. Chodzi m.in. o osoby bezrobotne, które nie ukończyły 25 lat albo mają więcej niż 50 lat. Muszą one utrzymać pracę przez co najmniej rok w pełnym wymiarze czasu.
Przedstawiciele agencji tłumaczą, że nie są zainteresowani szukaniem zatrudnienia dla tzw. trudnych bezrobotnych. Przede wszystkim skupiają się na zarabianiu pieniędzy za znalezienie zatrudnienia osobom, które mają prace, lub takim, które co prawda ją utraciły, ale są pracownikami z doświadczeniem.
"Osoby bezrobotne, za które agencje mogą uzyskać wynagrodzenie z FP, bardzo trudno zaktywizować, między innymi dlatego, że często są bez kwalifikacji" - mówi Monika Ulatowska ze Stowarzyszenia Agencji Zatrudnienia. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę Iwona Szczudło, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Bytomiu. Jest tam zarejestrowanych 10 tys. bezrobotnych, z czego prawie każdy (97,5 proc.) mógłby być klientem agencji.
Więcej informacji: Bezrobotni bez pomocy prywatnych agencji
p