Do USA i z powrotem można było dotychczas polecieć za mniej niż 2 tys. zł tylko pod warunkiem, że udało się złapać superpromocję, albo kupowało się bilet z wielomiesięcznym wyprzedzeniem. Linie Iceland Express zapewniają, że u nich taka cena będzie standardem. Regularne połączenia z Warszawy do Nowego Jorku z przesiadką w Reykjaviku uruchamia od początku czerwca. Wczoraj bilety na jeden z pierwszych lotów można było kupić za niespełna 1,8 tys. zł. Zamawiając bilet na ten sam dzień w najtańszym na rynku PLL LOT, trzeba było wyłożyć ponad 4 tys. zł.

Reklama

"Nasze ceny są o kilkaset, a w niektórych przypadkach nawet o 1 tysiąc złotych niższe niż u innych przewoźników na podróże latem" - zapewnia Marek Sławatyniec, kierujący polskim przedstawicielstwem Iceland Express.

Deklaruje, że więcej niż 2 tys. zł bilety nie będą kosztować. Jednak są też pewne niewygody w podróży z Iceland Express: będą tylko trzy rejsy tygodniowo, a pasażerów czeka przesiadka w Reykjaviku. Z tego powodu nasz narodowy przewoźnik, który jako jedyny w kraju ma bezpośrednie połączenia z USA, nie boi się konkurencji.

"Podróż z przesiadką i wszystkie niewygody wynikające z tranzytu z pewnością stanowią dużą niedogodność dla pasażerów" - mówi Jacek Balcer, rzecznik prasowy PLL LOT. Zwraca też uwagę, że Iceland Express nie zabierze za ocean zbyt wielu pasażerów. Istotnie - jak przyznaje Marek Sławatyniec - będzie mogło polecieć jednorazowo nie więcej niż kilkadziesiąt osób.

Tomasz Kułakowski z firmy doradczej TOK Consulting przyznaje, że cena poniżej 2 tys. zł jest konkurencyjna wobec LOT, czy np. Lufthansy, która też wozi za ocean z przesiadką. Jego zdaniem to połączenie znacząco nie wpłynie jednak na razie na ceny oferowane przez tradycyjnych przewoźników, a to dlatego, że to wciąż zbyt uboga oferta.

Islandzka prywatna, tania linia obsługująca obecnie 17 tras w Europie to jednak dopiero początek prawdziwej konkurencji nad Atlantykiem. Zdaniem Zbigniewa Sałka, wiceszefa Międzynarodowego Stowarzyszenia Menedżerów Lotnisk, wysypu tanich ofert do Stanów Zjednoczonych możemy spodziewać się od jesieni. Wtedy zostaną zniesione kolejne bariery dla linii lotniczych, które dotychczas blokowały możliwości przewoźników europejskich w USA i amerykańskich w Europie.

Co prawda, już ponad dwa lata temu rządom udało się znieść monopol narodowych linii na przewozy pasażerów na tych trasach, ale do tej pory połączenia pomiędzy kontynentami są zdominowane przez stary układ. Dzieje się tak dlatego, że macierzyste porty potężnych linii, takich jak Lufthansa czy British Airways, blokują rywalom wejście na rynek.

Ale to się będzie zmieniać. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, spośród działających na polskim rynku tanich linii zainteresowanie połączeniami transatlantyckimi z Polski przez Oslo deklaruje Norwegian. Chce uruchomić trasę z Polski, kiedy pozyska nowe duże samoloty, mogące obsługiwać takie trasy.