W skali całego roku będzie to ok. 24 tys. osób, wobec ok. 22,3 tys. w 2009 r. - ocenia firma rachunkowa i konsultacyjna PKF.
Według sobotniego dziennika "The Scotsman", jest to dwa razy więcej niż w 2007 r. i pięć razy więcej niż w 1998 r., gdy liczba bankructw indywidualnych wyniosła 4 465.
Szkoci mają wyższy poziom indywidualnego zadłużenia niż Anglicy i Walijczycy. Mówi się o nich, że żyją w miłosnym flircie z długiem. Stąd bankrutują częściej niż inni mieszkańcy Zjednoczonego Królestwa. Współczynnik upadłości w przeliczeniu na jednego mieszkańca w 2009 r. wynosił w Szkocji 0,46 proc. wobec 0,23 w Anglii.
W 2010 r. wiele osób straci bufor w postaci rekordowo niskiego oprocentowania głównej stopy procentowej (0,5 proc.) i musi się liczyć z wyższymi kosztami spłaty długu hipotecznego. Z kolei spadek cen nieruchomości oznacza, iż sprzedaż domu nie zawsze wystarcza na pokrycie osobistych długów.
PKF wylicza, że w trzech tygodniach przed świętami zbankrutowało 2 212 Szkotów, a w III kwartale 2009 r. - 6 294, co jest najgorszym kwartalnym wynikiem od trzech lat.
Mimo spodziewanej w obecnym roku poprawy koniunktury blisko stu Szkotów w każdym dniu roboczym 2010 r. zostanie bankrutami z powodu utraty pracy bądź prawdopodobnej w drugim półroczu zwyżki rekordowo niskich stóp procentowych.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama