Zgodnie z kompromisowym zapisem uzgodnionym wcześniej z krajami członkowskimi, wszelkie ograniczenie dostępu do internetu - który traktowany jest jako jedno z praw obywateli UE - będzie musiało być "odpowiednie, proporcjonalne i konieczne z punktu widzenia społeczeństwa demokratycznego". Poza tym ma obowiązywać prawo do wysłuchania stron i ewentualne odwołanie do sądu.

Reklama

"Żaden internauta nie będzie mógł być odcięty od sieci bez wszczętej uprzednio odpowiedniej procedury administracyjno-sądowej" - powiedziała eurodeputowana Lena Kolarska-Bobińska (PO), jedyna Polka w grupie ustalającej kompromisowy tekst pakietu między PE a szwedzkim przewodnictwem i Komisją Europejską.

>>>Polacy kradną w sieci za 2,5 miliarda

Francuska sprawozdawczyni Catherine Trautmann podkreśliła, że PE chciała mieć pewność, że prawa obywateli nigdy nie będą lekceważone. "Po raz pierwszy akt legislacyjny odnosi się do kwestii korzystania z sieci internetowej w kategoriach podstawowych praw i wolności obywatelskich" - powiedziała.

Restrykcje będą mogły być nałożone tylko w "uzasadnionych przypadkach, przy poszanowaniu zasady domniemania niewinności i prawa do prywatności, po uprzednim sprawiedliwym i bezstronnym procesie, umożliwiającym procedurę odwoławczą" - głosi pakiet telekomunikacyjny, złożony z trzech dyrektyw regulujących rynek usług internetowych oraz telefonii stacjonarnej i komórkowej.

Taki zapis zastąpił ostatecznie forsowaną przez eurodeputowanych poprawkę zakazującą odcinania internetu bez wcześniejszego orzeczenia sądu. Orędownikiem swobody dostępu do internetu byli w PE eurodeputowani lewicy, liberałowie i Zieloni, zdaniem których podlega on ochronie na mocy Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Na to nie chciały się jednak zgodzić kraje członkowskie. Przyjęty kompromis, zgodnie z którym szczegółowe rozwiązania będą wprowadzane na poziomie krajowym, zadowolił wszystkich.

Ściągasz pliki? Trafisz za kratki

Reklama

Ofensywa eurodeputowanych miała związek z francuskim pomysłem na walkę z nielegalnym ściąganiem plików w internecie, który początkowo przewidywał, że decyzję o odcięciu internauty od sieci będzie podejmował po trzech ostrzeżeniach specjalny urząd. Ostatecznie wprowadzono zmiany do ustawy, zakładające, że decyzja będzie należała do sądu.

W praktyce uzgodniony zapis oznacza, że kraje członkowskie same będą określały zasady ograniczania dostępu do internetu, ale w nakreślonych przez unijne prawodawstwo ramach: różne przepisy mogą obowiązywać w sprawie podejrzenia o działalność terrorystyczną, zakazanych treści (jak pornografia dziecięca), nielegalnego ściągania plików czy po prostu karania tych internautów, którzy zalegają z opłatami.