Administracja rządowa od blisko czterech lat nie przeżywała takich zawirowań, jakie mają miejsce w ostatnich miesiącach. Zaczęło się od kwietniowych zapowiedzi redukcji zatrudnienia i pensji. Pojawiła się też oficjalna prośba premiera o zamrożenie nagród, które po kilku tygodniach ponownie były wypłacane. Z kolei pod koniec listopada postanowiono, że wszystkie oszczędności wynikające ze zwolnień lekarskich i długotrwałych urlopów trafią do budżetu centralnego, zamiast na tzw. resztówki dla pracowników. Jednocześnie na stronach kancelarii premiera wciąż pojawiają się nowe ogłoszenia o pracę. To wszystko wprowadza nerwową atmosferę w instytucjach rządowych. Urzędnicze związki podkreślają, że choć praca w budżetówce nie gwarantowała wysokich wynagrodzeń, to jej atutem była pewna stabilizacja. Obecnie nie ma nawet tego.
Znów liczą etaty
Tymczasem kancelaria premiera ponownie zbiera informacje dotyczące stanu zatrudnienia w poszczególnych urzędach, (a jest ich ok. 1,8 tys.). Zgodnie z art. 15zzzzzo ust. 1 ustawy z 16 kwietnia 2020 r. o szczególnych instrumentach wsparcia w związku z rozprzestrzenianiem się wirusa SARS-CoV-2 (Dz.U. z 2020 r. poz. 695) w przypadku, gdy negatywne skutki gospodarcze COVID-19 spowodowują stan zagrożenia dla finansów publicznych, Rada Ministrów, na wniosek szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, zaopiniowany przez szefa służby cywilnej, może w drodze rozporządzenia określić rodzaj stosowanych rozwiązań w zakresie ograniczenia kosztów wynagrodzeń osobowych w instytucjach rządowych. W rozporządzeniu tym może zostać nałożony obowiązek zmniejszenia zatrudnienia lub obniżenia płac.
Rząd miał już przygotowany projekt cięć na podstawie tego przepisu – procedura ok. 10-proc. redukcji miała się zakończyć z końcem stycznia 2021 r. Ostatecznie się z tym wstrzymano, plan jednak może wrócić w przyszłym roku. Tym bardziej że sytuacja budżetowa jest gorsza niż zakładano, a dług publiczny wzrasta.
– Zabranie urzędnikom ostatniej transzy nagród może się okazać niewystarczające. Dlatego nawet w przyszłym roku rozporządzenie może być wydane, bo jego zastosowanie nie ma tylko ograniczenia do 2020 r. Zaskarżyliśmy ten przepis do Trybunału Konstytucyjnego, ale ten zamiast wyznaczyć termin rozprawy, zarzuca nam niepełne uzasadnienie wniosku – mówi Michał Sobol, pełnomocnik związku Komisji Zakładowej OZZ Inicjatywa Pracownicza przy Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie. Jego zdaniem następstwem ewentualnych zwolnień będą pozwy, ponieważ jest to rozwiązanie niekonstytucyjne.
Urzędnicy obawiają się, że zabranie resztówek to pierwszy krok w poszukiwaniu oszczędności. A związkowcy przekonują, że właśnie w tym roku nagrody są szczególnie uzasadnione. – Urzędnicy od wojewody mają bardzo dużo pracy w czasie pandemii. W tym czasie nastąpił wzrost zadań i wykonywaliśmy czynności wychodzące poza zakres naszych obowiązków, a wielu z nas pracowało po godzinach, w soboty i niedziele. Część robiła to pomimo choroby. Mamy dosyć takiego traktowania. Liczymy na opamiętanie – mówi Elżbieta Kurzępa, szefowa NSZZ „Solidarność” w lubelskim urzędzie.
– W niektórych urzędach podlegających wojewodzie, np. w Wielkopolsce, zabrano nagrody wypłacane raz do roku. Tam frustracja jest bardzo duża i pracownicy nie zamierzają odpuścić premierowi tej decyzji – potwierdza Paulina Deka z Komisji Zakładowej OZZ Inicjatywa Pracownicza przy Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie.
Apel o zdrowie urzędników
Związkowcy piszą pisma do swoich przełożonych, domagając się wyjaśnień. I planują protesty, bo choć członkowie korpusu służby cywilnej oficjalnie nie mogą strajkować, wolno im wchodzić w spory zbiorowe i organizować różnego rodzaju akcje protestacyjne.
– Jeśli rząd będzie szukał u nas oszczędności, to nie zamierzamy bezczynnie na to patrzeć. Ludzie mogą zacząć masowo chodzić na zwolnienia lekarskie i wtedy może dojść do paraliżu całej administracji. Rozpoczęliśmy wysyłanie do premiera listów z ziarenkami ryżu, jako symbol tego, że każe nam pracować za miskę ryżu. Dodatkowo namawiam wszystkich, aby dbali o swoje zdrowie, badali się, chodzili do lekarza i nie pracowali po godzinach, bo i tak za to nie otrzymają wynagrodzenia – apeluje Tomasz Ludwiński, przewodniczący NSZZ „Solidarność” pracowników skarbówki.
Oficjalnie już wiadomo z projektu ustawy okołobudżetowej, że w 2021 r. fundusze wynagrodzeń będą w urzędach pomniejszone o 3 proc. (czyli tyle, ile minimalnie musi zostać wydzielone na fundusz nagród). Resort finansów przekonuje, że wszystkie środki zabrane w tym roku urzędom są tylko zamrożone i wrócą do nich najpóźniej w listopadzie.
– Może wrócą, a może nie wrócą. Jesteśmy tu bardzo nieufni wobec ostatnich decyzji rządu – kwituje Paulina Deka.
Urzędnicy najbardziej obawiają się art. 31 ust. 2 ustawy z 2 marca 2020 r. o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 1842). Zgodnie z nim premier może podjąć decyzję o zablokowaniu planowanych wydatków w zakresie całego budżetu państwa, określając część oraz łączną kwotę wydatków, które podlegają blokowaniu. Na tej właśnie podstawie zblokowane zostały oszczędności, które do tej pory tuż przed końcem roku wypłacane były urzędnikom w formie bonusów.
– Nie ma jednak podstaw ku temu, aby np. zabrać urzędnikom trzynastkę lub nagrodę jubileuszową, która została wypracowana i należy się z mocy prawa. Ale niewykluczone, że tak jak w przypadku zamrożenia resztówek, może dojść do ich przesunięcia o kilka miesięcy – prognozuje Michał Sobol.