Recesji nie uniknie w tym roku żaden kraj Unii. PKB całej wspólnoty ma się skurczyć aż o 7,4 proc. po wzroście w ubiegłym roku o 1,5 proc. Deficyt wystrzeli do 8,3 proc. PKB, podczas gdy w 2019 r. finanse UE były niemal zrównoważone z dziurą wynoszącą zaledwie 0,6 proc.
− Na obecnym etapie możemy jedynie ostrożnie oszacować skalę i wagę wstrząsu gospodarczego wywołanego przez koronawirusa. Wprawdzie bezpośrednie skutki uboczne będą o wiele bardziej dotkliwe dla gospodarki światowej niż podczas kryzysu finansowego, siła oddziaływania tego wstrząsu będzie zależeć od rozwoju pandemii, naszej zdolności do wznowienia działalności gospodarczej w bezpieczny sposób i ożywienia gospodarki – komentuje Valdis Dombrovskis, wiceszef Komisji Europejskiej (KE). W 2021 r. unijna gospodarka ma odbić i urosnąć o ok. 6 proc. Skalę szoku, jaki przyniosła pandemia, pokazuje to, że prognozy wzrostu dla UE i strefy euro zostały obniżone o ok. 9 pkt. proc. w porównaniu z przewidywaniami z jesieni ubiegłego roku.
W zalewie złych informacji dobrą jest to, że polska gospodarka wypada najlepiej na tle całej unijnej „27”. Recesja będzie u nas najpłytsza i wyniesie 4,3 proc., a przyszły rok ma przynieść odbicie i wzrost o 4,1 proc. To oznacza, że w najbliższych dwóch latach nasza gospodarka znajdzie się de facto w stagnacji i jest to dobra wiadomość. Będziemy jednym z czterech krajów w UE, które w przyszłym roku "odrobią" tegoroczny spadek PKB. Nasza gospodarka w latach 2020−2021 skurczy się jedynie o 0,2 proc., a słowacka o 0,1 proc. Na plus zaś wyjdą tylko Luksemburg i Malta.
Reklama
"Pomimo znacznego wsparcia wprowadzonego przez rząd przewiduje się, że konsumpcja prywatna zostanie mocno dotknięta skutkami wzrostu bezrobocia, gwałtownego spadku dynamiki wzrostu płac i słabego zaufania konsumentów. Przewiduje się również znaczny spadek inwestycji w 2020 r. Rosnąca niepewność i oczekiwania dotyczące niższego popytu mogą mieć wpływ na plany inwestycyjne firm. Tymczasem inwestycje publiczne mogą ucierpieć z powodu niższych dochodów i wzrostu wydatków w innych pozycjach" − tłumaczą analitycy KE.
Bezrobocie (według unijnej metodologii) ma się zwiększyć w tym roku do 7,5 proc. z 3,3 proc. na koniec ubiegłego roku. Opuścimy więc grono krajów, której mogły się w ostatnich latach pochwalić najniższym odsetkiem osób bez zatrudnienia. Poprawa przewidywana jest w 2021 r., a wraz z nią spadek stopy bezrobocia do 5,3 proc.
Ceną, jaką zapłacimy za to, że recesja będzie w Polsce płytsza niż w wielu krajach UE, jest gwałtowny wzrost deficytu sektora instytucji rządowych i samorządowych do 9,5 proc. PKB z 0,7 proc. na koniec 2019 r. Silnie wzrośnie także dług publiczny – o 12,5 pkt. proc. − do 58,5 proc. PKB. W przeciwieństwie do deficytu znajdzie się jednak poniżej unijnego limitu na poziomie 60 proc. PKB. Obecnie ma to jednak mniejsze znaczenie, bo członkowie w porozumieniu z KE ustalili, że nie będzie kar dla tych krajów, którym epidemia pogorszy stan finansów publicznych.
Na pierwszy rzut oka prognozy komisji są mniej optymistyczne od tych, które rząd wysłał do Brukseli pod koniec kwietnia. Według przewidywań Ministerstwa Finansów tegoroczna recesja ma wynieść 3,4 proc., deficyt 8,4 proc. PKB, a dług 55,2 proc. PKB. Tyle że resort nie uwzględnił w tym scenariuszu pomocy, jakiej przedsiębiorcom ma udzielić Polski Fundusz Rozwoju w ramach Tarczy Antykryzysowej. Na bezzwrotne (do 75 proc.) subwencje mogą liczyć mikro-, małe i średnie firmy (w sumie jest dla nich 75 mld zł), a kolejne 25 mld zł przewidziano dla dużych przedsiębiorstw. Nasz rząd liczy, że unijne biuro statystyczne Eurostat pozwoli wydatki ekstra na walkę z epidemią wyłączyć z deficytu i długu. Komisja jednak już te kwoty uwzględniła w swoich wyliczeniach. Brukselscy analitycy szacują, że pomoc dla firm i utrzymanie miejsc pracy będą kosztowały finanse publiczne w tym roku 5,5 proc. PKB (ok. 110 mld zł).
"Prognoza ta obejmuje pożyczki dla przedsiębiorstw, które mają być udzielane przez PFR, przy założeniu − zgodnie z zapowiedziami władz − że ok. 60 proc. pożyczek zostanie umorzonych. To podnosi deficyt w 2020 r. o ok. 2,75 pkt. proc." − czytamy w raporcie KE.
Komisja wprost przyznaje, że prognozy obarczone są wieloma ryzykami i większe jest prawdopodobieństwo, że recesja będzie głębsza. − To jednak zależy w dużym stopniu od tego, jak będzie przebiegało odmrażanie aktywności gospodarczej. U nas dzieje się to od 4 maja, ale jeśli zacznie rosnąć liczba zakażonych, to za chwilę możemy mieć spowolnienie tego procesu, co odbije się na firmach. Do tego nie wiadomo, co z drugą falą koronawirusa jesienią i jak ona wpłynie na gospodarkę. Prognozy mają dzisiaj krótki termin przydatności do spożycia – mówi nam jeden z członków rządu.