Na szczycie 28 czerwca pomysłem Francois Hollande’a w sprawie zagospodarowania niewykorzystanych funduszy zajmą się przywódcy UE. Jeśli go potwierdzą, zaakceptują tym samym schemat odbierania niewykorzystanych pieniędzy, który w nowej perspektywie budżetowej po 2013 r. stanie się obowiązującą zasadą.
Odbieranie środków, których krajom nie udało się wykorzystać, to część wartego 120 mld euro pakietu stymulacyjnego na rzecz wzrostu. Według Paryża z takich projektów ma pochodzić 55 mld euro.

Tych pieniędzy nie ma

Rzecznik Komisji Europejskiej ds. polityki regionalnej Ton van Lierop w rozmowie z DGP przekonuje, że kwota 55 mld euro to nie, jak chcą Francuzi, "niewykorzystane" fundusze strukturalne, tylko suma, jaka została przeznaczona na ten cel w Unii na przyszły rok. Jego zdaniem pieniądze, które przepadły i wróciły do budżetu UE, są znacznie mniejsze. To kwota 30 mln euro. Państwa członkowskie mają czas do 2015 r., aby wdrożyć programy finansowane przez Unię z obecnego budżetu. A i ta data zapewne zostanie przesunięta.
Reklama
Jak mówi DGP Zsolt Darvas z brukselskiego Instytutu Bruegla, wiele krajów Unii, jak Hiszpania, Grecja, Portugalia i Irlandia, od lat nie może wykorzystać poważnej części funduszy strukturalnych, choć formalnie środki te nie przepadają. Aby zmienić ten stan rzeczy, KE już sama zaczęła wdrażać zmiany w regulaminie wykorzystywania funduszy strukturalnych. Polegają one na obniżeniu (nawet do 5 proc.) poziomu współfinansowania projektów przez beneficjentów. Stojące na skraju bankructwa kraje nie mają bowiem środków na ten cel.

Polska może stracić

Zdaniem Cinzii Alcidi, ekspertki brukselskiego Centrum Europejskich Analiz Politycznych (CEPS), inicjatywa Hollande’a doprowadzi do rewolucji. Będzie ona polegaćła na zmianie przeznaczenia funduszy strukturalnych, przede wszystkim w krajach południa Europy. Zamiast na kosztowne projekty rozwoju infrastruktury, których efekty dla gospodarki są odczuwalne po latach, pieniądze miałyby zostać przeznaczone na wsparcie małych przedsiębiorstw lub walkę z bezrobociem. Z kolei w bogatszych państwach Unii – na rozwój nowoczesnych technologii.
To może się okazać niebezpiecznym dla Polski precedensem przed negocjacjami nad budżetem na lata 2014 – 2020, bo nasz kraj wciąż najbardziej potrzebuje rozwoju tradycyjnej infrastruktury – np. transportowej, energetycznej i ochrony środowiska – czyli tzw. inwestycji w beton, które generują miejsca pracy i wzrost gospodarczy.
Nie ma natomiast mowy, aby proponowana przez Hollande’a rewizja zasad wypłaty funduszy strukturalnych z obecnego budżetu spowodowała przesunięcie ustalonych wcześniej pieniędzy z jednego do drugiego kraju.
Prawo europejskie nie dopuszcza takiej możliwości – komentuje Ton van Lierop.
Na szczycie 28 czerwca przywódcy Unii przyjmą założenia paktu na rzecz wzrostu. Francois Hollande ostrzegł, że bez niego i bez 120 mld euro na wzrost francuskie Zgromadzenie Narodowe, w którym bezwzględną większość mają socjaliści, nie ratyfikuje forsowanego przez Niemcy paktu fiskalnego. Odrębny raport w sprawie sposobu pobudzenia Europejskiej gospodarki mają także wspólnie przedstawić szefowie Komisji Europejskiej, Rady UE, eurogrupy i Parlamentu Europejskiego.
Bałkany nie potrafią wydawać
Rumunia i Bułgaria, dwa najbiedniejsze kraje Unii Europejskiej, nie radzą sobie z wykorzystaniem funduszy strukturalnych, choć potrzebują ich najbardziej ze wszystkich 27 państw.
Do tej pory Bukareszt otrzymał od Brukseli zaledwie 1,7 mld euro wypłat z polityki strukturalnej, zaledwie 9 proc. środków zaplanowanych na lata 2007 – 2013. To najgorszy wynik we Wspólnocie. Powodów jest wiele: słabość struktur administracyjnych (niedawno powołano w Bukareszcie ministerstwo rozwoju regionalnego), brak środków na dofinansowanie projektów, łamanie unijnych norm ochrony środowiska oraz podejrzenia o korupcję. Dlatego wykorzystanie przeszło 18 mld euro pomocy regionalnej, jaka została jeszcze dla Rumunii, będzie ogromnym wyzwaniem. Bruksela szacuje, że gdyby Rumuni wykorzystali w 100 proc. fundusze strukturalne, kraj rozwijałby się w tempie 5 proc. rocznie, natomiast gdyby stracili całość pomocy – tylko 2 proc. rocznie.
Zdaniem rzecznika KE ds. pomocy regionalnej Tona van Lieropa Bułgaria pod tym względem uczyniła w ostatnich latach duże postępy. Kraj już wykorzystał 22 proc. pakietu pomocy na lata 2007 – 2013. Zasadniczo zwiększył liczbę urzędników zajmujących się przygotowaniem projektów i poprawił pracę sądów prowadzących postępowania w sprawach korupcyjnych. Władze Bułgarii i Rumunii mają jednak za złe KE, że nie obniżyła dla nich progu współfinansowania unijnych projektów, jak to zrobiła dla krajów południa Europy.