Greg Smith, absolwent uniwersytetu Stanforda, pracujący w Londynie jeden z najważniejszych dyrektorów banku Goldman Sachs, postanowił pożegnać się z firmą. W środę o 6:40 rano czasu londyńskiego wysłał maila do swoich przełożonych. Napisał w nim o fatalnej atmosferze w firmie, wszechobecnej chciwości i "dojeniu" klientów.
Kwadrans później napisany przez niego tekst, także w formie listu, został opublikowany przez "New York Timesa". W szeregach Goldman Sachs zawrzało, a nazwisko Smitha zna dziś całe Wall Street.
Smith w swym liście opisał 12 lat pracy dla Goldman Sachs. Wyjaśnił, że jest jedną z dziesięciu osób, które wystąpiły w klipach rekrutacyjnych, prezentowanych w kampusach uniwersyteckich na całym świecie. Zrozumiałem, że nadszedł czas pożegnania, gdy zdałem sobie sprawę, że nie jestem w stanie patrzyć studentom w oczy i mówić, jak wspaniałe jest to miejsce pracy - napisał.
33-letni dyrektor pracujący do środy w londyńskim oddziale Goldman Sachs stwierdził, że atmosfera panująca w firmie jest toksyczna i destrukcyjna, a bank zupełnie zapomniał o ideałach, które przyświecały mu kilkanaście lat temu - dbałości o interesy klientów. Zarzucił szefom Goldman Sachs, że promują wśród pracowników chciwość i wyciąganie od klientów jak największych pieniędzy. Robi mi się niedobrze, gdy słyszę, jak bezdusznie mówi się o dojeniu klientów. W ciągu ostatnich 12 miesięcy słyszałem pięciu dyrektorów zarządzających, którzy nazywali swoich klientów muppetami, czasem nawet w służbowych mailach - napisał.
List Grega Smitha wywołał burzę i natychmiastową reakcję szefostwa Goldman Sachs. Nie zgadza się ono z zarzutami, że klienci są traktowani instrumentalnie, a jedynym celem firmy jest zarobek. Argumentują, że mimo trudnych ostatnich lat, nie nastąpił masowy odwrót od Goldman Sachs.
Zawrzało w internecie. "Sprawa muppetów" stała się jednym z najchętniej komentowanych tematów na Twitterze. Dzień dobry muppety - pojawiały się powitania.