Co prawda Polska już wcześniej dokładała się do wsparcia dla Irlandii i Portugalii, tym razem inwestycja jest jednak o wiele bardziej ryzykowna. Agencje ratingowe oceniają bowiem, że ryzyko bankructwa Grecji w nadchodzących latach wynosi aż 75 procent. W razie niewypłacalności Polska nigdy nie odzyskałaby zatem pożyczonych pieniędzy. Szacuje się, że chodzi o prawie 250 mln euro z ocenianego na 60 mld euro pakietu pomocowego.
Sugestiom Niemiec o europejskiej zbiórce na Grecję sprzeciwia się brytyjski premier David Cameron, ale nie może on w tej sprawie złożyć weta, bo głosowanie nad wnioskiem odbędzie się kwalifikowaną większością głosów. – Wsparcie krajów spoza strefy euro byłoby stosunkowo niewielkie. Ale chodzi o symbol, który ułatwił przeforsowanie pakietu dla Grecji w Bundestagu – mówi „DGP” Cinzia Alcidi, ekspertka brukselskiego Centrum Europejskich Analiz Politycznych (CEPS).
Na razie nie wiadomo jednak, czy Grecy w ogóle otrzymają pomoc. Jeśli parlament grecki nie zatwierdzi dodatkowych oszczędności, bailoutu nie będzie. A bez wsparcia Brukseli kraj nie będzie w stanie obsługiwać swojego długu i ogłosi bankructwo.
Warunków pomocy dla Grecji nie mogą jednak także uzgodnić same kraje strefy euro. Niemcy naciskają, by w kosztach ratowania Aten partycypowali prywatni inwestorzy, podczas gdy Francja i Europejski Bank Centralny obawiają się, że wywoła to panikę na rynku.
Reklama