Interweniować na rynku walutowym można tylko wtedy, gdy złoty jest ewidentnie za słaby lub za mocny – twierdzą ekonomiści. Trzeba to także robić zdecydowanie, dużymi kwotami i bez uprzedzania rynku. Te kanony łamie Ministerstwo Finansów, które poinformowało, że wymienia na rynku euro, jakie wpływa do nas z UE.
W efekcie złotówka będzie się wahać i nie zapewni stabilności kursu tak ważnej dla eksporterów i importerów. Co gorsza, możemy doprowadzić do wycofania się kapitału zagranicznego z Polski i zachęcić spekulantów do sprawdzenia, na jak szeroką obronę kursu jest przygotowany rząd – twierdzą ekonomiści. Rząd może w tym roku wymienić na rynku do 17 mld euro, a w przyszłym do 18 mld euro.
Rozedrgany złoty
– Ministerstwo Finansów walczy o to, by dług publiczny nie przekroczył 55 proc. PKB. Ale zamiast reform stosuje techniki kreatywne, próbując przez wyprzedaż walut na rynku umacniać złotego – komentuje prof. Krzysztof Rybiński, ekonomista, rektor Wyższej Szkoły Ekonomiczno-Informatycznej w Warszawie. I wątpi w skuteczność tej metody.
Potwierdza to analiza kursu złotego. Wprawdzie 5 maja, kiedy resort finansów poinformował o rozpoczęciu wymiany walut na rynku za pośrednictwem BGK, euro zjeżdża z niemal 3,97 zł do 3,91 zł, ale tego poziomu długo nie udaje się utrzymać i europejska waluta znów zaczyna się umacniać z niewielkim wahnięciem 11 maja, kiedy to Rada Polityki Pieniężnej poinformowała o podwyżce stóp procentowych. Wczoraj euro kosztowało prawie 3,93 zł.
Jeszcze bardziej rozedrgane są w tym miesiącu kursy frank – złoty i dolar – złoty. Co ciekawe, frank szwajcarski dno zaliczył 9 maja, czyli dopiero w cztery dni po ogłoszeniu wymiany. Spadł do 3,09 zł, by od tego czasu do wczoraj urosnąć do 3,137 zł, najwyższego kursu w tym miesiącu.
Dolar natomiast był akurat najsłabszy na początku maja. Później kurs stale się wahał, jednak jego trend był wzrostowy – do 2,77 zł wczoraj.
– Wzmocnić złotego można jednym niespodziewanym atakiem – tak jak to miało miejsce 19 lutego 2009 r. – a nie stałym, w dodatku zapowiedzianym wyprzedawaniem niewielkich kwot. W taki sposób być może jedynie można stabilizować kurs w jakimś paśmie wahań – mówi prof. Dariusz Filar, były członek RPP, członek Rady Gospodarczej przy premierze. Przyznaje jednak, że nie ma pewności, czy gdyby wymiany nie było, to euro byłoby dużo droższe.
Krótkowzroczna polityka
Resortowi finansów może też jednak obecnie nie zależeć na zbytnim umocnieniu złotego, bo im wyższy kurs, tym więcej zyskuje na wymianie, czyli ma więcej pieniędzy na inwestycje. – Dopiero na koniec roku znaczne wzmocnienie złotego będzie konieczne, by dług nie przekroczył założonego poziomu PKB, i dopiero wtedy ministerstwo rzuci na rynek więcej pieniędzy – tłumaczy Marcin Mrowiec, główny ekonomista Pekao.
Ale gra z rynkiem w otwarte karty nie jest dobrym pomysłem. – Inwestorzy mogą chcieć sprawdzić, do jakiego stopnia rząd jest zdeterminowany – uważa Dariusz Filar. A to rodzi ryzyko wahań niebezpiecznych nie tylko z punktu widzenia posiadaczy kredytów w walutach. – Sztuczne wzmacnianie złotego w połączeniu z podwyżkami stóp w dłuższym terminie przyczyni się do ograniczenia dynamiki eksportu i wzrostu dynamiki importu, co jeszcze zwiększy deficyt obrotów bieżących – wyjaśnia Krzysztof Rybiński. Wtedy zagraniczny kapitał mobilny może uznać, że złoty jest przewartościowany i zacznie się odpływ. Przyspieszyć ucieczkę mogą kolejne złe informacje z Grecji czy Hiszpanii. W konsekwencji deprecjacja złotego może być gwałtowana, a przez to niebezpieczna. Pytanie, czy rząd będzie miał jeszcze środki, by wyciągnąć kurs.
Jak eksporterzy oceniają działania Ministerstwa Finansów
Determinacja MF jest pewna
Atlas prowadzi politykę zrównoważonej ekspozycji na ryzyko kursowe. Wynika to z wzajemnych relacji importu (sprowadzamy surowce) i eksportu oraz wyboru walut, w których finansujemy działalność. Od pewnego czasu zakładamy, iż w średnim i długim terminie złoty będzie się umacniał, dzięki czemu osiągniemy pewną nadwyżkę z różnic kursowych. Sprzyja temu zapowiadana już wcześniej decyzja Ministerstwa Finansów, będąca w istocie formą interwencji na rynku. Biorąc pod uwagę cel, jakim jest uniknięcie wzrostu zadłużenia Skarbu Państwa, można być niemal pewnym determinacji Ministerstwa Finansów w umacnianiu złotego. Dodam, że stabilność kursu i mniejsze wahania są wartością samą w sobie, ponieważ instrumenty zabezpieczające są po prostu tańsze. W tym kontekście w działaniu Ministerstwa Finansów można upatrywać korzyści, bowiem może ono wpłynąć stabilizująco na kurs walutowy.
Ważny jest kurs euro do dolara
Dla naszej firmy wzmocnienie złotego nie jest sprawą priorytetową. W większości eksportujemy towary na rynki Unii Europejskiej. Sprzedajemy w euro. Oczywiście sporo też kupujemy za granicą. Ale importujemy części i komponenty do produkcji, płacąc w dolarach. Dlatego kurs złotego ma marginalne znaczenie. Istotna jest relacja euro do dolara. Ostatnio jest ona naszym zdaniem na dobrym poziomie i relatywnie stabilna, co uznajemy zakorzystne dla naszego biznesu. Najgorsze byłoby ewentualne gwałtowne wahanie kursu złotego do tej waluty. Gdyby to nastąpiło, utrudniałoby planowanie wyników finansowych firmy. Ale i z tym można sobie poradzić. Trudno nam oszacować optymalny kurs złotego. Natomiast pewne jest, iż ma on znaczenie dla naszych pracowników, zwłaszcza tych, którzy wybierają się w tym roku na wakacje za granicę.