Wszystkiemu winne są samorządy - ujawnia Yin Zhongqing, chiński parlamentarzysta - podaje portal cnbc.com. By zrealizować ambitne inwestycje zaciągały one długi na wiele miliardów dolarów. W sumie, jak twierdzi polityk, łączny dług to aż 1,5 biliona dolarów. Samorządy liczą, że wzrost gospodarczy sprawi, że inwestycje szybko się zwrócą, jednak światowy kryzys i decyzje władz w Pekinie o schłodzeniu gospodarki sprawiły, że pojawiły się problemy.
"Szybki wzrost ukrył wiele problemów. Ale gdy gospodarka spowalnia, wychodzą one na wierzch tak jak kamienie w rzece, gdy opada poziom wody" - tłumaczy w cnbc.com Yin.
Polityk, który zasiada w komisji ds. ekonomii chińskiego parlamentu boi się, że długi samorządów sprawią, że gospodarka Chin gwałtownie zwolni, a gigantyczne rezerwy walutowe, zamiast na zakupy firm, obgacji, czy walut na całym świecie będą musiały trafić na spłatę długów. Do tego wielu regionom grozi bankructwo, bo miasta nie są w stanie nawet płacić w terminie pensji urzędnikom. Yin nie ma wątpliwości, że wiele samorządów brało kredyty, wiedząc, że i tak ich nie spłaci. Musiały jednak to zrobić, by nadążyć za planami modernizacyjnymi, narzuconymi przez władze w Pekinie.
Jak udało się ukryć gigantyczne długi? Władze wykorzystują luki prawne. Urzędnicy nie mogą bezpośrednio pożyczać z banków. Stworzyli więc fikcyjne firmy, czy fundusze, które zaciągały kredyty pod zastaw ziemi, czy gwarancji rządowych.