Nowelizacja ustawy z 2006 r. o finansowym wsparciu rodzin w nabywaniu mieszkań jest po konsultacjach społecznych, ale nie wejdzie w życie – jak przepowiadano – z początkiem 2011 r., raczej dopiero po wyborach parlamentarnych – dowiedział się „DGP”.
Tymczasem zapowiedzi rządu o ograniczeniu dopłat do kredytów hipotecznych nakręciły koniunkturę bankom. Czwarty kwartał ubiegłego roku był rekordowy. Polacy zaciągnęli 55,7 tys. kredytów w ramach programu „Rodzina na swoim”. To więcej niż w ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy 2010 r. i więcej niż w całym 2009 r. Ogółem w ubiegłym roku banki sprzedały niemal 84,6 tys. kredytów hipotecznych z dopłatami państwa na prawie 14,8 mld zł. Rok wcześniej – 30,9 tys. na 5,4 mld zł.
Pośrednicy finansowi i sprzedawcy w bankach przekonywali klientów, że zasady przyznawania kredytów zmienią się już na początku 2011 r. – Niesprawdzone informacje o zamknięciu z końcem roku programu „Rodzina na swoim” spowodowały wzmożone zainteresowanie beneficjentów. Była to gra na emocjach osób niedoświadczonych, które wystraszyły się, że w 2011 r. nie dostaną kredytu na mieszkanie – mówi Piotr Stalęga, rzecznik Banku Gospodarstwa Krajowego prowadzący w imieniu państwa dopłaty do kredytów.



Reklama
Nowe przepisy najprawdopodobniej wejdą w życie dopiero pod koniec 2011 r.
– Koalicja nie będzie się teraz spieszyła z przegłosowaniem projektu. Nastąpi to nie wcześniej niż po wyborach. Rząd nie będzie sobie psuł PR – mówi osoba z resortu finansów prosząca o anonimowość.
Projekt noweli określa maksymalny wiek osób, które będą mogły ubiegać się o kredyt na 35 lat. Teraz nie ma takiego ograniczenia, choć jak informuje Piotr Stalęga, obecnie blisko 90 proc. beneficjentów programu to osoby, które nie przekraczają tej granicy.
Zostanie zmniejszony mnożnik określający maksymalną wartość metra kwadratowego lokalu, na który zaciągany jest kredyt preferencyjny. Wojewodowie raz na pół roku określają średnią cenę metra kwadratowego w danym regionie.
Średnia mnożona jest obecnie przez 1,4 (mnożnik) i w ten sposób klienci wiedzą, do jakiej maksymalnej ceny mogą szukać nieruchomości. W pierwszym kwartale tego roku np. w Warszawie maksymalną cenę określono na 9080,40 zł, a dla innych miast województwa mazowieckiego na 5772,20 zł. Dla Lublina było to 4687,17 zł, a dla województwa lubelskiego 4402,60 zł. W 2010 r. mnożnik został podniesiony z 1,2 na 1,4 – co umożliwiło zakup droższych mieszkań. W ten sposób rząd chciał wspomóc rynek nieruchomości. Udało się. Co piąty kredyt hipoteczny w ub.r. zaciągany był w ramach programu „Rodzina na swoim”. Dwa lata wcześniej było to kilka procent. Po nowelizacji ustawy mnożnik najprawdopodobniej wróci do 1,2 proc.



Nowela ustawy przewiduje zawężenie transakcji do rynku pierwotnego. Chodzi o to, by na programie nie korzystały osoby, które kilka lat wcześniej kupiły lokale w celach inwestycyjnych i teraz odsprzedają je po wyższej cenie kredytobiorcom. Ta zmiana ma również przekonać do kupowania tańszych mieszkań poza centrami miast.
Zachowany będzie filar programu, czyli państwo przez 8 lat będzie płaciło połowę odsetek od kredytów.
Przesunięcie w czasie nowelizacji ustawy oznacza, że pierwszy kwartał 2011 r. może być niewiele gorszy od końcówki ub.r. Tym bardziej że część umów, których klienci nie zdążyli podpisać w grudniu, przeszła na styczeń. I w tym roku może paść kolejny rekord sprzedaży kredytów z dotacjami.