Choć Bruksela jest gotowa przeznaczyć do 90 mld euro na pokrycie zobowiązań irlandzkiego rządu, rynki finansowe obawiają się, że na tym się nie skończy. Wielu analityków spodziewa się, że teraz po wsparcie wystąpią kolejne mocno zadłużone kraje euro: Portugalia i Hiszpania. Jednak w pewnym momencie pieniędzy może już nie wystarczyć.
"Niektórzy wierzą, że toniemy w pieniądzach. Nie toniemy w euro, tylko raczej w długach, i próbujemy się uratować" - ostrzegł wczoraj minister finansów Niemiec Wolfgang Schaeuble. I dodał: "Jeśli nie będziemy razem wytrwale bronić euro jako stabilnej waluty, gospodarcze i społeczne skutki będą nieobliczalne".
Po zażegnaniu kryzysu irlandzkiego (Grecja otrzymała 110 mld euro pomocy z osobnego źródła) zasoby Europejskiego Funduszu Stabilizacyjnego skurczą się do 660 mld euro. To bez trudu pokryje potrzeby Lizbony, ale już niekoniecznie Hiszpanii, której dochód narodowy jest prawie dwukrotnie większy niż Irlandii, Grecji i Portugalii.
Antonio Garcia Pascual, ekonomista brytyjskiego banku Barclays, ostrzega przed powstaniem efektu domina bankrutujących państw strefy euro. "Po Portugalii powstanie znak zapytania co do stabilności Hiszpanii, a potem Włoch, Francji i w ogóle UE. Hiszpańska gospodarka jest zaś tak duża, że wyczerpie cały fundusz stabilizacyjny. Gdyby więc zaraza objęła też Włochy, samo euro może tego nie przetrwać" - dowodzi.
Reklama
Wczoraj niepokój rynków finansowych koncentrował się na Lizbonie. Portugalia nie daje sobie bowiem rady z ograniczeniem deficytu budżetowego. W pierwszych dziesięciu miesiącach tego roku dziura w budżecie kraju (11,9 mld euro) była o 215 mln euro większa niż w analogicznym okresie 2009 r. Co prawda w tym czasie rząd zmniejszył o 17 proc. wydatki na inwestycje i podniósł VAT, musiał jednak przeznaczyć o 4,9 proc. więcej na obsługę zadłużenia.
Portugalia zaczyna wpadać w pętlę zadłużenia: jako rekompensaty za zakup ryzykownych obligacji inwestorzy domagają się coraz większej zapłaty. Nawet po ogłoszeniu w niedzielę planu ratunkowego dla Irlandii oprocentowanie portugalskich bonów skarbowych nie spadło. Stuart Thomson, menedżer brytyjskiego funduszu inwestycyjnego Ignis Asset, uważa, że wystąpienie przez Lizbonę do UE o pomoc jest nieuniknione. Jego zdaniem stanie się tak wiosną.
Wczoraj pikowały indeksy europejskich giełd. Londyński FTSE stracił na zamknięciu 1,75 proc., niemiecki DAX 1,72 proc., a francuski CAC 2,47 proc. Słabło też euro: za unijną walutę płacono już tylko 1,33 dolara. Mimo planu ratunkowego wzrosło o 3 punkty bazowe oprocentowanie obligacji Irlandii (do 8,34 proc.) i o 9 punktów bazowych obligacji Portugalii (do 6,9 proc.).