W grudniu cena detaliczna chleba może być w Polsce o 10 proc. wyższa niż rok wcześniej. Ale wzrost cen dotyczyć będzie całej żywności – o blisko 5 proc. w skali roku. I może być początkiem spirali płacowo-cenowej. Resort finansów podał, że już w październiku inflacja grubo przekroczyła cel NBP i sięgnęła 2,9 proc.
Według prognoz Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej najbardziej zdrożeją owoce i warzywa – o 15 – 20 proc. – Zawsze jesienią i zimą drożeją, ale w tym roku mieliśmy szczególny nieurodzaj na tym rynku. Zresztą nie tylko my, ale cała Unia. A to oznacza również wysokie ceny owoców z importu, w tym cytrusów – mówi Krystyna Świetlik z IERiGŻ. Drogie owoce i warzywa to automatycznie wyższe ceny przetworów – choćby soków.
Zdrożeją też mąka i pieczywo, bo ceny zbóż ostro poszły w górę na światowych giełdach towarowych. Buszel pszenicy (odpowiednik objętości 36,4 litra) dziś kosztuje 7 dol., czyli o 16,3 proc. więcej niż na koniec ub.r. Jeden powód to spekulacja, drugi – gorsze plony. Choćby w Rosji, która jest jednym z największych dostawców pszenicy na świecie. By ratować krajowe zasoby, wprowadziła zakaz eksportu.
W grudniu zapłacimy więcej za drób – kurczaki, kaczki i indyki mogą być o 7 – 8 proc. droższe. Zawdzięczamy to dużemu eksportowi tego mięsa. – Tempo jego wzrostu jest dość wysokie, wynosi prawie 30 proc. w stosunku do ub.r. To dobra informacja dla branży, ale z drugiej strony oznacza wzrost cen – mówi Krystyna Świetlik.
Reklama
Droga żywność pcha inflację w górę. To ona była odpowiedzialna za wzrost wskaźnika do 2,5 proc. we wrześniu. W listopadzie i grudniu wskaźnik wzrostu cen nadal będzie rósł i rok skończymy z inflacją 3 – 3,1 proc.
Część ekonomistów obawia się w związku z tym tzw. efektu drugiej rundy: coraz droższa żywność w sklepach wywoła presję na wzrost płac; jeśli pracodawcy jej ulegną, popyt w gospodarce wzrośnie, co przełoży się na wzrost cen wszystkiego. Aby uniknąć tego efektu, NBP może prewencyjnie podnieść stopy procentowe.