"Jej istnienie, w połączeniu z naszymi zdolnościami przeładunkowymi w Naftoporcie i naszą funkcjonującą już bazą w Gdańsku sprawia, że w razie kryzysu, na który musimy być przygotowani, Polska będzie miała rzeczywistą zdolność odbioru ropy i paliw. Takie zaplecze pozwoli nam przetrwać, gdyby miał być realizowany czarny scenariusz, czyli wstrzymanie dostaw rurociągiem Przyjaźń" - wyjaśnia Robert Soszyński, prezes PERN.

Reklama

Nowa baza będzie obiektem komercyjnym. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, państwowej spółce udało się pozyskać do tego przedsięwzięcia holenderską firmę Vopak, czyli światowego giganta na rynku magazynowania ropy i produktów naftowych. W PERN nie potwierdzają tych informacji. "Jesteśmy na ukończeniu rozmów z naszym przyszłym partnerem. Powiem tylko, że jest on w stanie przynieść nam wielu klientów, a my możemy na tym świetnie zarabiać" - podkreśla Robert Soszyński.

Choć nie wbito jeszcze łopaty w ziemię, w kolejce ustawił się tłum chętnych na usługi, które zaoferuje gdańska baza. Jak ustaliliśmy, PERN ma już obłożenie na 50 proc. jej pojemności. Nic dziwnego, dzięki potężnemu inwestorowi (będzie miał 50 proc. udziałów w spółce celowej, która powstanie za dwa, trzy miesiące) baza ma stać się regionalnym centrum handlu ropą i paliwami.

Takie oferty, jakie zaproponuje, mają dziś w Europie tylko duże porty morskie, jak Rotterdam czy Hamburg. Chodzi o bardzo dużą gamę usług w sektorze paliwowo-naftowym: od przechowywania po przeładowywanie produktów z małych statków na duże. Takiej oferty nie ma nie tylko w Polsce, ale brakuje jej również w całym regionie Bałtyku. Szacuje się więc, że nakłady na gdańską bazę, która ma zacząć działać już za dwa lata, zwrócą się w ciągu dekady.

Więcej informacji: W Polsce powstanie bałtyckie centrum handlu ropą

p