Robert Gwiazdowski, prawnik i przewodniczący rady Centrum im. Adama Smitha, od dawna nie ukrywa swego poparcia dla idei emerytur obywatelskich. Jak twierdzi, obecne rozwiązanie nie gwarantuje przyszłym emerytom poziomu świadczeń po zakończeniu pracy.
- Żyjemy mirażem, że płacimy składki tylko na własne emerytury. Nieprawda. One idą na obecne emerytury, a tam pozostaje mieć nadzieję, że nasze dzieci będą też płacić składki, z których finansowane zostaną nasze emerytury - mówi w rozmowie z "Polską The Times".
Jak mówi, taki system ma w Polsce jedną podstawową wadę - brakuje dzieci.
Dlatego - jego zdaniem - wszyscy powinni w przyszłości otrzymać emeryturę obywatelską w podstawowej, niskiej stawce. A braki uzupełnić tym, co im samym uda się odłożyć. Tym samym składki emerytalne spadłyby, pozwalając na samodzielne inwestycje. Apeluje również, by uwierzyć, że ludzie będą w stanie podjąć właściwie decyzje i tak ulokować swoje pieniądze, by zabezpieczyć swoją przyszłość, a nie wydać na bieżące wydatki. Na argument, że to może się nie udać i wówczas zbuntowani emeryci zagłosują na polityków obiecujących im więcej pieniędzy, odpowiada: Zawsze może ktoś przyjść i obiecać dwa razy więcej. Jeśli komuś naprawdę tak zależy na tym, by móc obsadzać stanowiska w Orlenie i PZU, to powie emerytom: daję dwa razy więcej.
- Trzeba o tym pamiętać - i mówię to ze świadomości, jak trudno się jest bronić przed wyborczą demagogią. Zawsze może przyjść ktoś, kto obieca więcej - dodaje.