To od liczby osób, które trafią z OFE do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, będą zależały skutki zmian w II filarze emerytalnym zarówno dla finansów publicznych, jak i giełdy. Bo za ubezpieczonymi przepłyną ich aktywa. Rozbieżne szacunki dotyczące tych, którzy zostaną w OFE, wynikają z tego, że po pierwsze: dużo zależy od technicznych rozwiązań zawartych w ustawie; po drugie: od intensywności kampanii informacyjnych, do których szykują się zarówno rząd, jak i fundusze.
Największe znaczenie będzie miała konstrukcja przepisów. W rządowym raporcie zaproponowano, by osoby, które nie chcą trafić do ZUS ponownie, zadeklarowały udział w konkretnym OFE, informując ZUS, gdzie ma wysyłać ich składkę.
Różnica między liczbą osób odprowadzających na bieżąco składki do OFE na koniec 2012 r. a liczbą kont w OFE wynosi 4 mln. W tej liczbie są m.in. bezrobotni, ale też osoby przebywające za granicą. To 25 proc. kont zarejestrowanych w OFE.
A ponieważ rząd chce, by na decyzję były trzy miesiące, zapewne z automatu w ZUS znajdzie się większość z przebywających obecnie za granicą Polaków. Według danych GUS osób pełnoletnich, które przebywają poza krajem dłużej niż trzy miesiące, jest około 1,7 mln. Także duża część pozostałych, choć ma konta w funduszach, to obecnie nie jest ubezpieczona. I znajdzie się w II filarze w państwowym ubezpieczycielu.
W efekcie na starcie od 15 do 25 proc. obecnych klientów OFE znajdzie się w ZUS. Do tego, jak wskazują dane z samych OFE, cztery piąte nowych klientów jest rozlosowywana, więc pokaźna grupa klientów OFE może nawet nie zwrócić uwagi, że trafi do państwowego ubezpieczyciela. Jeśli przepisy dotyczące pozostawania w OFE będą jeszcze bardziej restrykcyjne, np. wymagane będzie osobiste stawiennictwo w ZUS – odsetek osób, które znajdą się w zakładzie, automatycznie wzrośnie.
Kolejnym etapem walki o klientów OFE będą kampanie informacyjne. Zachęcanie z dwóch stron zacznie się po wyborze ostatecznego wariantu przez rząd. Przedsmak tego, jak będzie wyglądało starcie marketingowe, daje obecna dyskusja dotycząca przeglądu emerytalnego. Rząd będzie przekonywał, że aktywa w OFE narażone są na ryzyko rynkowe, i akcentował negatywne skutki istnienia kapitałowego systemu emerytalnego dla finansów publicznych (podkreślając obciążenia OFE na deficyt i dług, co z kolei przekłada się na podatników).
W obecnej dyskusji jak jest dziura w budżecie, to kłopot rządu, a jak mówimy o OFE, to podkreślamy, że to nasze aktywa i przyszłe emerytury. A my musimy spojrzeć na kwestie emerytalne jak Grecy. Nie tylko jako emeryci, ale jako podatnicy, którzy za to domniemane dobrodziejstwo emerytalne muszą płacić - mówi członek Rady Gospodarczej przy premierze Bogusław Grabowski.
Z kolei PTE będą nakłaniały klientów zarządzanych przez siebie OFE, by nie szli do ZUS. Mogą przygotować całą kampanię wysyłania listów do członków funduszy, gdzie oprócz stanu konta będzie próba zbicia rządowej argumentacji.
Będziemy starali się dostarczyć obiektywnej wiedzy i pozytywnego przekazu o tym, jak prawdziwe pieniądze w OFE różnią się od zapisu na kontach w ZUS – mówi prezes Pocztylion Arka PTE Tomasz Frontczak.
Jego zdaniem w otwartych funduszach emerytalnych może pozostać od 60 do 50 proc. klientów. Nieco inne, choć nieoficjalne szacunki można usłyszeć po stronie rządowej. Tu częściej padają liczby od 30 do 20 proc. klientów pozostających w OFE. W skrajnym przypadku, gdy zostanie wprowadzona dobrowolność plus, w której warunkiem jest dodatkowe oszczędzanie – w OFE może zostać zaledwie kilka procent obecnych klientów.