Uzasadniając konieczność podniesienia wieku emerytalnego i ustanawiając go na poziomie 67. roku życia, rząd podparł się prognozami GUS z 2008 roku i Eurostatu z 2010 roku, zakładającymi, że do 2027 roku ludność Polski skurczy się do 37,2 mln. Te prognozy są nieaktualne, bo tak niski poziom ludności osiągnęliśmy już w ubiegłym roku, czyli... 15 lat przed założonym terminem.
To oznacza, że wszelkie dotychczasowe projekcje Ministerstwa Finansów dotyczące reformy emerytalnej są zbyt optymistyczne. Wiąże się to głównie ze współczynnikami aktywności zawodowej oraz wpływem wyższego wieku emerytalnego na finanse publiczne.
Rząd projektował reformę na bazie danych statystycznych ogólnodostępnych na przełomie listopada i grudnia ubiegłego roku. Wynikało z nich, że ludność Polski wynosi 38,2 mln. Tymczasem parę tygodni później upublicznione zostały wyniki Narodowego Spisu Powszechnego Ludności i Mieszkań 2011, które dowiodły, że rezydentów (czyli osób, które faktycznie mieszkają w kraju) jest „tylko” 37,2 mln. Brakujący milion wyjechał za granicę i przebywa tam co najmniej rok – rośnie zatem prawdopodobieństwo, że zostanie tam na stałe.
Sprawę komplikuje to, że teraz, opierając się na danych ze spisu powszechnego, swoje statystyki uaktualnią Eurostat i ONZ – od 2014 roku w ich bazach w rubryce „ludność Polski” figurowała będzie liczba 37,2 mln. A to oznacza, że równocześnie zaktualizowane zostaną inne dane dotyczące naszego kraju, jak choćby PKB per capita czy właśnie prognozy demograficzne.
Mniejsza o milion liczba ludności będzie oznaczała mniejsze wpływy do FUS, z którego wypłacane są emerytury i renty, oraz do budżetów centralnego i terytorialnych. Będzie też mniej dzieci, bo wśród tych, którzy wyjechali za granicę, dominowały osoby w wieku prokreacyjnym. Oznacza to, że za 15 lat na jednego pracującego będzie przypadało więcej emerytów, niż założył rząd. A to grozi nam poważnymi perturbacjami.
Może się okazać, że wydłużenie wieku emerytalnego do 67. roku życia nie wystarczy i powinniśmy pracować jeszcze dłużej, bo bez tego załamie się system emerytalny, a świadczenia będą głodowe – ocenia prof. Krystyna Iglicka, ekonomista i demograf, rektor Uczelni Łazarskiego. Nie ma ona wątpliwości, że rząd przyjął zbyt optymistyczne założenia.
Wysoce prawdopodobne jest, że dłużej niż rok przebywa za granicą jeszcze więcej Polaków, niż wynika to ze spisu powszechnego. To oznaczałoby, że mieszkańców jest jeszcze mniej niż 37,2 mln – twierdzi prof. Iglicka. Według niej należy szybko przygotować nową prognozę demograficzną. Powinna ona zawierać kilka różnych wariantów zmian liczby ludności Polski. Również takie, które zakładają, że milion rodaków wróci z zagranicy albo że jeszcze jeden milion wyjedzie na obczyznę.
Komentarze (141)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeTusk to świetny aktor, cynik, hipokryta i szczwany lis, ale coś mu się ostatnio nie wiedzie. Oblicze ma zacięte, a spojrzenie wilcze - idzie w zaparte. Jeśli uda mu się w Polsce wywołać wojnę domową, niechaj BĘDZIE PRZEKLĘTY !!!
Wracając do tematu, mogę stwierdzić, że wszystkie wyliczenia dotyczace demografii i związany z tym poziom emerytur można sobie włożyć w buty. To wszystko jest niedoszacowane, bo Polacy nieustannie wyjeżdżają z kraju, a za rok może zniknąć następne dwa miliony młodych ludzi, a potem następne i następne dwa miliony . Jeżeli wracają , to tylko na chwilę w odwiedziny i po dwóch tygodniach już ich nie ma.
Problem jest poważny i w zasadzie nierozwiązywalny, polega na tym że brakuje pieniędzy na wszystko. Nic nie można przewidzieć, nawet naprawdę to nie wiadomo ile jest ludzi w Polsce, co będą robili, czy będa siedzieli w kraju na czterech literach, czy sobie pojadą za granicę, czy będa pracować, czy nie będą mieli pracy, czy będą chorować, czy bedą bumelować, kraść i kombinować, czy wogóle będą mieli jakiekolwiek dochody, czy będą odprowadzać podatki, czy nasz pieniądz będzie miał jakakolwiek wartość, czy przyjadą do Polski emigranci i z jakiego obszaru kulturowego jeżeli już.
Co więcej, nawet ZUS nie jest w stanie obliczyć jaka bedzie wysokość przeciętnej emerytury za 20 lat i za nic w świecie nie chce tej wysokości podawać, fundusze emerytalne również. Trudno przewidzieć jak za 10 lat bedzie wygladałą Polska i co w niej będzie lub czego nie będzie .
Panie premierze niech pan nie trudzi swojej głowę bo koło, proch i prad to już wymyślili i Amerykę też już odkryli. Niiedługo pozostanie pan sam z emerytami, poza nimi, nikogo w tym kraju już nie będzie. Tylko pan premier i emeryci. Co za sielski obrazek. Emeryci wpatrzeni z uwielbieniem w pana premiera. Nasi szanowni politycy również winni się wziąć za robotę i powinien każdy z nich wyprodukować po 150 dzieci, ich na to stać (ojciec Wirgiliusz miał 123 dzieci, dlaczego mieliby by ć gorsi od ojca Wirgiliusza).
Zostawimy naszym dzieciom i wnukom zadłużenie ,jak tak dalej pójdzioe, biljonowe i ogromną rzesze emerytów na utrzymaniu. Skandaliczne.
.
najkrucej Grecy i Wegrzy, 20 lat,
Polskiej statystyki niemam.
Taki nowy rodzaj Toto-Lotka (albo "zdrapki)!!!
Ale wtedy Kaczyński żadnych "przyjaciół" potrzebował nie będzie!
WYSTARCZĄ MU WTEDY WYBORCY!
I Tusk zostanie co najwyżej jednym z nich - jak mu pozwolimy!
Bo moim zdaniem powinniśmy go pozbawic praw wyborczych! Biernych mi czynnych!
Chyba zaczyna jednak czuc pismo nosem i usiłuje się rozmnożyc przez pączkowanie albo sklonowac!
Ale nawet drugi czy trzeci ślub kościelny z marszałką sejmu ani z ministrą sportu, ani nawet samopodpalenie pod swoją kancelarią czy nowa ustawa in vitro mu nie pomoże!
Kaput, cudzy płatny ziomalu!