Boni mówił w Sejmie podczas pierwszego czytania rządowego projektu zmian w systemie emerytalnym, że dyskusja dotyczy przyszłości polskich emerytów.

"Ta debata jest trudna i ważna, dlatego, że dotyczy niesłychanie istotnych kwestii związanych z finansami publicznymi, aby zmniejszyć zagrożenie stałym przyrostem długu publicznego" - powiedział.

Reklama

Zaznaczył, że debata jest trudna również z tego powodu, bo "dzieli nas - patrząc bardzo szeroko - wedle różnych kryteriów". "Nie zawsze takich, które są związane z prostymi podziałami politycznymi" - powiedział.

"Nie podważamy sensu reformy emerytalnej. Tym bardziej, że 11 lat jej istnienia jasno pokazuje, że istniejący drugi filar i stopa zwrotu, jaką tam się osiąga jest dobra i wyższa od tej stopy zwrotu, jaką można osiągnąć przy waloryzacjach w pierwszym filarze. Ale ten system niósł ze sobą od samego początku słabości. Największa z nich wiązała się z brakiem wyobraźni sposobu sfinansowania tej reformy. Widać po 11 latach, że myśląc o rozwoju kraju nie można unieść w takiej skali przyrostu długu publicznego, jaki generowany jest przez składkę w wysokości 7,3 proc. przekazywaną do OFE" - ocenił minister.

Zdaniem ministra nie ma szans, by przywrócić 7,3 proc. składki do OFE. "Nie ma takiej możliwości, nie ma takiej opcji" - ocenił. "Nie ma także żadnej potrzeby, aby wprowadzać dobrowolność wyboru (między ZUS a OFE, jak zakłada projekt PiS - PAP). To jest rozwiązanie destrukcyjne dla dzisiejszego dwufilarowego systemu emerytalnego" - ocenił Boni.

"Nie chcemy zrujnować tego systemu, chcemy wprowadzić jego racjonalną korektę" - dodał.

"Zmiana nie jest dewastacją reformy emerytalnej" - podkreślił. "Zmianami z jednej strony próbowaliśmy odpowiedzieć na problemy z finansami publicznymi, a z drugiej zapewnić, że stopa zastąpienia przyszłych emerytur nie będzie gorsza niż w obecnym systemie" - powiedział.

Reklama

"Jeśli naprawdę myślimy o solidarności międzypokoleniowej, to nie możemy powiedzieć, że w imię mniejszych na przyszłość obciążeń, dzisiaj zwiększymy te obciążenia tak, że pętla zadłużenia nie pozwoli rozwijać się Polsce przez kolejne 10-15 lat. Trzeba pogodzić racje młodszego pokolenia z racjami starszego pokolenia i z racjami Polski" - podkreślił.

Boni podziękował tym, którzy wprowadzili reformę emerytalną. "Ona miała swój głęboki sens i nadal go ma, jeśli wprowadzimy korektę. Ta reforma ubezpiecza nas bardziej niż sam I filar, np. na wyzwania demograficzne" - mówił.

Apelował do klubów parlamentarnych o zastanowienie nad składanymi poprawkami, które zmniejszają przewidywane oszczędności potrzeb pożyczkowych państwa. Według niego wprowadzenie do ustawy możliwości ponownego wyboru czy uczestniczyć w OFE, czy zdecydować się jedynie na emeryturę z ZUS nie byłoby łatwą operacją technicznie i merytorycznie do przeprowadzenia, bo dotyczy sporej grupy osób.

Minister poinformował także, że projekt był wszechstronnie konsultowany z partnerami społecznymi, przeszło 20 godzin pracował zespół ds. ubezpieczeń społecznych Komisji Trójstronnej, partnerzy instytucjonalni zgłosili ponad 180 uwag, a przeszło 200 - partnerzy społeczni.

W efekcie rząd wprowadził kilka istotnych zmian. Boni poinformował m.in., że ulga podatkowa związana z dodatkowym oszczędzeniem na emeryturę w III filarze wyniesie od razu 4 proc., a nie 2 proc., jak pierwotnie planował rząd. Ponadto do projektu wpisano swobodę wyboru Indywidualnego Konta Zabezpieczenia Emerytalnego - nie trzeba go mieć w OFE, do którego się należy. Nie będzie też obowiązku tworzenia przez fundusze emerytalne kont IKZE, zostanie wprowadzone dziedziczenie składek trafiających na subkonta w ZUS.

"Uznaliśmy, że najlepszym sposobem waloryzowania tych środków (składki na specjalnych kontach w ZUS-PAP) będzie waloryzacja PKB nominalnym, czyli realnym plus inflacja z okresów pięcioletnich przy założeniu nieujemnego charakteru wzrostu PKB. Gdybyśmy porównali, jak ta waloryzacja wyglądałaby dzisiaj, to wedle naszego projektu byłaby to waloryzacja na poziomie 7,5 proc., a obligacyjna - 4,85 proc." - mówił Boni.



Minister zapewnił, że po zmianach nikt nie otrzyma mniejszej niż w obecnym systemie emerytury z części kapitałowej. "Nie ma takiego przykładu przy założeniach, które przyjęliśmy, że ktokolwiek otrzymałby emeryturę w przyszłości z części kapitałowej niższą, niż przy obecnych 7,3 proc. składki. Tutaj zaczyna działać nowy element - uwolniony poziom inwestowania przez fundusz w akcje" - powiedział.

Szef doradców premiera podkreślił, że w debacie na temat zmian w OFE jednym z istotnych elementów był poziom zastąpienia, czyli proporcje ostatniej pensji i pierwszej emerytury. "Spory pokazywały, że walczymy w tych zmianach o podwyższenie tej stopy zastąpienia o jeden procent. Ale jeden procent stopy zastąpienia daje gotówkowo prawie 5 proc. emerytury więcej" - tłumaczył.

Boni poprosił posłów o sprawną pracę nad projektem, bo - jak mówił - "każdy dzień i każdy miesiąc się tutaj liczy".

Zgodnie z przyjętym przez rząd w ubiegły wtorek projektem zmian w systemie emerytalnym, składka do OFE zostanie zmniejszona z 7,3 proc. do 2,3 proc., a potem będzie stopniowo wzrastać, by w 2017 r. osiągnąć 3,5 proc. Pozostała część składki, która zamiast do OFE zostanie przekazana do ZUS, trafi na specjalne indywidualne subkonta. Zasady dziedziczenia na subkontach w ZUS będą takie same jak w OFE.

Środki te będą też waloryzowane o wskaźnik wzrostu gospodarczego z ostatnich pięciu lat i inflację. Osoby, które zechcą dodatkowo ubezpieczyć się na emeryturę wpłacając pieniądze na IKZE będą mogły skorzystać z 4 proc. ulgi podatkowej. IKZE będą mogły prowadzić różne instytucje finansowe np. towarzystwa emerytalne, banki, czy fundusze inwestycyjne.