Gruntownemu egzaminowaniu przez młodych w ramach wspólnego przedsięwzięcia Dziennika Gazety Prawnej, Forsal.pl, Dziennika.pl i Czepczyński Family Foundation poddali się marszałkowie i członkowie zarządów pięciu województw: mazowieckiego, małopolskiego, podkarpackiego, śląskiego i wielkopolskiego. Wszystkim gratulujemy odwagi! I pięknie dziękujemy za fantastyczne przyjęcie.

Trudno powiedzieć, kto był tutaj bardziej stremowany, chwilami chyba jednak dorośli. Zwłaszcza wtedy, gdy – jak w Warszawie czy Krakowie – kilkulatkowie i nastolatkowie zasiedli w fotelach włodarzy i… najwyraźniej im się to spodobało, bo zaczęli dopytywać, co zrobić, by zostać marszałkiem. Adam Struzik, wieloletni włodarz Mazowsza, z werwą instruował swego następcę (?) Janka ze Szkoły Podstawowej nr 285 w Warszawie, który wcześniej przepytywał wraz silną dziecięcą reprezentacją (w tym sześcioletnią Julką) wicemarszałek Janinę Ewę Orzełowską. Julka zatwierdziła nawet jedną z uchwał zarządu, sygnując ją zadziwiająco wprawnym podpisem.

Trwa ładowanie wpisu

Witold Kozłowski, marszałek Małopolski, po serii niełatwych pytań, również zaprosił młodych do sali posiedzeń zarządu, po czym połączył się zdalnie z wicemarszałkami i oznajmił im, że… mogą odpocząć, bo ma „nowy, odmłodzony i przyszłościowy zarząd”. Dzieciakom urzędowanie spodobało się do tego stopnia, że niektóre zaczęły po tej wizycie rozważać karierę samorządowca.

– Marzy mi się, by przedszkolacy i uczniowie podstawówek odwiedzali urzędy – gminne, powiatowe, marszałkowskie. Dzieci od małego powinny wiedzieć, że są częścią wspólnoty, że samorządy zaspokajają najważniejsze potrzeby ich rodzin – komentuje Artur Czepczyński, przedsiębiorca, którego fundacja rodzinna od lat wspiera system edukacji oferując ABC Ekonomii i ABC Empatii. Projekty te realizuje już ponad 2 tys. placówek w Polsce. Zarządy kolejnych województw zauważają, że ambitne przedsięwzięcie Czepczyńskich wypełnia istotną lukę w rodzimym systemie oświaty.

Śląskie: czy marszałek lubi swoją pracę?

śLĄSK- dzień dziecka 2023 / Materiały prasowe

W historycznym gmachu Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego z reprezentacją dzieci i młodzieży spotkali się wicemarszałek Łukasz Czopik i członek zarządu regionu Krzysztof Klimosz. Zaczęło się ostro i zdecydowanie: 12-letnia Maja (która interesuje się samorządem i polityką) zapytała wicemarszałka, „jakie są jego priorytety w zakresie rozwoju województwa”. Łukasz Czopik, wyraźnie zaskoczony dojrzałością pytania, odparł, że najbardziej zależy mu na tym, by wszystkim w województwie lepiej się żyło. – Naszym celem jest to, żebyśmy mieli sposobność fajnego spędzania wolnego czasu, żeby każdy mógł znaleźć tutaj wymarzoną pracę i zarabiać, żeby wszyscy mogli się w dobrych warunkach uczyć, ale też łatwo mogli dojechać do rodzin czy przyjaciół, wziąć udział w fajnym koncercie czy w wydarzeniu sportowym. Dlatego wspieramy szkoły, wspieramy kluby sportowe, wspieramy kina, teatry. Staramy się budować drogi i kupować tramwaje, ale też dbamy o czyste powietrze i o to, żeby woda w kranie była czysta i smaczna – wyliczał wicemarszałek.

Kacper (który za dwa miesiące skończy 11 lat) pytał, czy droga do stanowiska wicemarszałka była trudna. Siedmioletnia Lena chciała się dowiedzieć, co województwo robi dla dzieci. Dwunastoletniego Wiktora interesowało, jak często spotyka się zarząd i z jakiej okazji jest zwoływany. Jedenastoletnia Natalia spytała, co robić, by być dobrym obywatelem. – Trzeba być po prostu dobrym człowiekiem, który interesuje się tym, co wokół, w swym bliskim sąsiedztwie, ale też całej gminie, w regionie, kraju – odparł Łukasz Czopik.

Jedenastoletni Szymon pytał („trochę w imieniu dziadka”) o autonomię Śląska. – To zależy, jak my ją rozumiemy. Dla mnie najważniejsze jest, by Ślązacy mogli swobodnie porozumiewać się swoim językiem, kultywować swoją tradycję, czuć się Ślązakami i zarazem równoprawnymi Polakami – odparł Krzysztof Klimosz.

Dzieciaki próbowały też wydobyć z wicemarszałków, czy lubią swoją pracę (generalnie lubią!), co jest w niej najtrudniejsze oraz… jak załatwić kursowanie pociągów ze swojego osiedla, co wywołało temat mechanizmów lokalnej demokracji. Padło też pytanie, jak marszałkowie świętowali za młodu Dzień Dziecka. Włodarze odpowiadali na nie z nutą nostalgii w głosie…

Podkarpackie: jak zostać marszałkiem i czy to fajne?

PODKARPACKIE- dzień dziecka 2023 / Materiały prasowe

– Jak wyglądała pana droga od zera do milionera, czyli od zwykłego dziecka do szefa naszego województwa – zapytał niespełna 13-letni Ignacy podkarpackiego marszałka Władysława Ortyla.

– To była droga od małej liczby małych obowiązków do bardzo dużej liczby dużych obowiązków i od małej odpowiedzialności do bardzo dużej. Zacząłem pracować jako inżynier w biurze konstrukcyjnym, przez dziesięć lat konstruowałem samoloty, dobrze mi to szło. Później pracowałem w związku zawodowym Solidarność i można rzec, że to było przygotowanie do służby publicznej. Później w Agencji Rozwoju Regionalnego zajmowałem się funduszami pomocowymi, następnie zostałem wicemarszałkiem, później senatorem i jako senator przez dwa lata byłem wiceministrem rozwoju regionalnego. Dziś jestem marszałkiem i mogę powiedzieć, że wszystkie moje życiowe i zawodowe doświadczenia przygotowały mnie do obecnych wyzwań i sprawowania tej funkcji – wyjaśnił Władysław Ortyl.

W odpowiedzi na pytania 13-letniego Tymoteusza i jego rówieśniczki Zofii podkreślił, że ta praca – choć mocno obciążająca – naprawdę mu się podoba, daje dużo możliwości i przynosi efekty, które zapewniają dużo satysfakcji. – Owszem, bywa naprawdę bardzo trudna, trzeba jej poświęcać mnóstwo czasu, zaczynać wcześnie rano i pracować nierzadko do bardzo późna. Jest mnóstwo spotkań, wiele podróży. I w tych podróżach ja nie odrabiam zaległych godzin snu, tylko także pracuję, przygotowując się do kolejnych spotkań, wydarzeń… – wyliczał lider Podkarpacia, gdy 14-letnia Lena dopytywała go o „typowy dzień marszałka”.

Władysław Ortyl zauważył, że zadając tak wnikliwe i szczegółowe pytania, młodzi zdobywają bezcenne doświadczenie, stają się świadomymi obywatelami i zyskują szansę, by zostać w przyszłości radnymi, członkami zarządu, posłami, senatorami, marszałkami regionów. Nie zabrakło rozmowy z uczniami o ich planach życiowych, a także powracającego w każdym regionie pytania: „Co marszałek robi dla dzieci?”.

Wielkopolskie: jak dbać o siebie?

WIELKOPOLSKIE - dzień dziecka 2023 / Materiały prasowe

Z reprezentacją młodych Wielkopolan spotkała się Paulina Stochniałek, członkini zarządu województwa. Uczniowie nie tylko pytali, ale też opowiadali o tym, co chcieliby zmienić w swoim najbliższym otoczeniu. Ich postulaty dotyczyły głównie infrastruktury szkolnej i sportowej, w tym sprawnych komputerów, fajnych boisk czy estetycznych toalet.

Paulina Stochniałek wyjaśniała, na które z tych kwestii ma wpływ samorząd województwa, a które należą do zadań miast i gmin. Przypomniała dzieciom, że gdy dorosną, będą mogły uczestniczyć w wyborach samorządowych, a przez to wpływać na świat. W odpowiedzi na pytania uczniów tłumaczyła mechanizmy wyboru i funkcjonowania poszczególnych organów samorządu, w tym zarządu regionu. Opowiadała również o inicjatywach województwa dedykowanych dzieciom. Jedną z nich jest „Kryzysownik”, publikacja przygotowana przez Regionalny Ośrodek Polityki Społecznej w Poznaniu.

– Bardzo mocno staramy się dbać o zdrowie psychiczne dzieci i młodzieży. Z „Kryzysownika” można dowiedzieć się tego, jak o siebie zadbać, ale też jak zadbać o relacje. Mamy tu poradnik, ale też informacje, gdzie można uzyskać specjalistyczną pomoc psychologa czy psychiatry na terenie całego województwa – wyjaśniła Paulina Stochniałek.

Opowiadała też o kierowanej do najmłodszych książce „Arbuz i Pchełka, czyli wielkie wyprawy w Wielkopolskę” autorstwa Maliny Prześlugi. – Samorząd województwa kojarzy się z rzeczami trudnymi, czasem nudnymi, a tak naprawdę jesteśmy też instytucją, która promuje województwo. Chcemy, aby było ono znane nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Stąd piękna książka o miejscach w Wielkopolsce, które warto odwiedzić, w wersji polskiej i angielskiej – mówiła Paulina Stochniałek.

Małopolskie: najprzyjemniejszy dzień marszałka

MAŁOPOLSKA - dzień dziecka 2023 / Materiały prasowe

W gabinecie na pierwszym piętrze wspaniałego gmachu Urzędu Marszałkowskiego przy ul. Basztowej w Krakowie, vis a vis Barbakanu i Teatru Słowackiego, Witolda Kozłowskiego, marszałka Małopolski, odpytywali 11-letnia Oliwia, jej rówieśnicy Adam i Maja, 8-letnia Hania i 12-letni Olek. Chcieli wiedzieć, co jest najtrudniejsze w zarządzaniu województwem i jakie są najprzyjemniejsze dni w życiu marszałka.

– Funkcję marszałka porównałbym do stanowiska kapitana statku. Gdy jest piękna słoneczna pogoda, płynie się łatwo, ale bywają dni, gdy ta pogoda się pogarsza i wtedy musimy reagować. Tak było, kiedy przyszła do nas pandemia koronawirusa oraz w zeszłym roku, kiedy wybuchła wojna w Ukrainie i z dnia na dzień pojawiło się u nas setki tysięcy uchodźców. Musieliśmy zrobić wszystko, by ich godnie przyjąć, a były to przede wszystkim matki z dziećmi – tłumaczył Witold Kozłowski.

Dodał, że dni przyjemne, to te, w których władze Małopolski udostępniają mieszkańcom nowe drogi, mosty, tunele, ścieżki rowerowe, boiska itd., albo kiedy odbywają się sympatyczne wydarzenia, jak Małopolski Festiwal Smaku. – Można wtedy skosztować przeróżne smakołyki, z których nasz region słynie w całej Europie. Ich receptury są częścią tradycji pielęgnowanej przez koła gospodyń wiejskich. Ale najwspanialszy jest taki dzień jak dziś, kiedy mogę się spotkać i porozmawiać z młodymi Małopolanami – wyznał marszałek. Podkreślił, że tradycyjnie spotyka się z dziećmi w swoim gabinecie przed świętami Bożego Narodzenia, by wspólnie ubierać choinkę.

A czego najbardziej w swojej pracy nie lubi? Podpisywania stert dokumentów. – Czasem, jak wyjadę na kilka dni do pracy w terenie, albo do Brukseli, na posiedzenie liderów regionów europejskich, to ta sterta robi się taka wysoka, że mnie zza niej prawie nie widać – śmiał się Witold Kozłowski. Poproszony przez dzieci, opisał dokładnie, jak wygląda jego dzień pracy.

Chłopcy zapytali go, czy lubi jakiś sport. Witold Kozłowski wspomniał, że od najmłodszych lat, przez blisko dwie dekady, uprawiał kajakarstwo górskie. – Nauczyło mnie ono trzech ważnych rzeczy. Jeśli chcesz osiągnąć sukces, to musisz bardzo ciężko pracować. Musisz się nauczyć przeżywać nie tylko zwycięstwa, ale i porażki. I wreszcie: jeśli chcesz, żeby ktoś inny był w stosunku do ciebie uczciwy, to ty także musisz być uczciwy wobec innych – radził młodzieży marszałek Małopolski.

Mazowieckie: młodzi mówią otwarcie, czego oczekują

MAZOWIECKIE- dzień dziecka 2023 / Materiały prasowe

Wicemarszałek Mazowsza Janinę Ewę Orzełowską przepytywali: Oliwia, Marysia, Ewa, Kacper, Nadia, Janek i Klara ze szkół podstawowych z Warszawy, Łochowa i Siedlec. Po pierwszej serii pytań i odpowiedzi dołączyła do nich 6-letnia Julka z zerówki, która chciała się dowiedzieć, co pani wicemarszałek najbardziej lubi w swojej pracy.

– Najbardziej podoba mi się to, że pracuję z ludźmi, mogę się z nimi spotykać i pytać ich, czego potrzebują, a potem staram się to zrealizować, znajdując na to pieniądze – odparła Janina Ewa Orzełowska.

Uczniowie pytali ją m.in., po co są samorządy, jakimi sprawami przeciętnej rodziny się zajmują, co robią dla dzieci i młodzieży, jak sprawić, by w lasach nie było tylu śmieci. Nie zabrakło pytań osobistych, m.in. o to, co jest trudne, a co przyjemne w pracy marszałka, czy ta praca jest ciężka oraz… jak ją dostać.

– Najfajniejsze jest to, że widzę efekty tego, co robię. Jeżeli np. przekazujemy samorządom środki, to budowane są drogi, szkoły, instytucje kultury, baseny... Samorządność polega na tym, że rozmawiamy z mieszkańcami różnych miejscowości Mazowsza, słuchamy, czego potrzebują i staramy się odpowiadać na ich potrzeby, wspierając jak najskuteczniej – wyjaśniła wicemarszałek. Wyznała, że najtrudniejsze w jej pracy jest to, że często z powodu nawału zadań brakuje czasu dla bliskich, dla rodziny. Dodała, że wynika to z natury wszystkich samorządów – gminnych, powiatowych i wojewódzkich – które pragną być bardzo blisko ludzi po to, by dobrze gospodarować wspólnym majątkiem.

Wicemarszałek podkreśliła, że samorząd województwa wsłuchuje się uważnie także w głos dzieci i młodzieży, m.in. po to powołał Młodzieżową Radę Sejmiku. – Chcemy, żeby młodzież mówiła otwarcie, czego od nas oczekuje. Ponadto wspieramy samorządy lokalne w budowie szkół, boisk sportowych i wielu innych rzeczy, żeby wam się lepiej uczyło, ale też po to, byście mogli jak najlepiej rozwijać swoje pasje oraz bawić się i odpoczywać – podsumowała Janina Ewa Orzełowska.

Po serii pytań i odpowiedzi młodzi przeszli z nią na trwające właśnie posiedzenie zarządu województwa i zajęli na chwilę miejsca w fotelach regionalnych włodarzy. Janek czuł się w fotelu marszałka Adama Struzika, jakby zasiadał tam od zawsze; wyznał, że rozważa karierę samorządowca, marszałek zadeklarował wsparcie. Julka, w fotelu wicemarszałek Orzełowskiej, bez zwłoki zabrała się za podpisywanie uchwał.

Jak wyjaśniła, chciała to zrobić sprawnie, by nie pełnić obowiązków w zarządzie kosztem czasu dla rodziny.

partner

czepczyński family foundation logo / Materiały prasowe