Kiedy po raz pierwszy do KNF trafiły informacje, że w GetBacku może dziać się coś niepokojącego?

W grudniu 2017 r. otrzymaliśmy sygnał analityczny, który dotyczył dużego zadłużenia spółki, ale nie wskazywał na problemy z płynnością. Opierał się on na ogólnych informacjach dostępnych publicznie w prospektach emisyjnych i raportach okresowych, a także na publicznie dostępnych analizach sektorowych. W tej sprawie zawiodło coś, w czym pokładaliśmy duże nadzieje, czyli tzw. whistleblowing. Mechanizm sygnalisty został wprowadzony do prawa europejskiego na wzór rozwiązań funkcjonujących w USA. Nie dostaliśmy żadnej informacji, która nakierowałaby nas wcześniej na problemy ze spłatą zobowiązań spółki lub nieprawidłowości w zakresie sprawozdawczości finansowej. Informacje, które w tej chwili posiadamy, wskazują, że wiele osób ze spółki i jej otoczenia dysponowało wiedzą dotyczącą nieprawidłowości, które miały miejsce w spółce.

Reklama

Z pisma, które wysłał pan w odpowiedzi na pytania posła PO Krzysztofa Brejzy, wynika, że KNF analizowała w grudniu dokumenty spółki.

Poprosiłem pracowników urzędu, aby przyjrzeli się sprawie GetBacku. Nasze wzmożone zainteresowanie spółką bazowało jedynie na powszechnie dostępnych informacjach i dokumentach, bo innych danych nie otrzymywaliśmy. W odniesieniu do spółek publicznych UKNF nie ma uprawnień kontrolnych w zakresie prowadzenia działalności przez te podmioty. To, co się wydarzyło w KNF pod koniec ubiegłego roku, to była nasza wewnętrzna analiza wynikająca z bardzo szybkiego wzrostu aktywów GetBacku. Analiza ta nie wynikała z przesłanek ustawowych, była wyrazem naszego ponadstandardowego zainteresowania. Nadzór nad spółką dotyczył wywiązywania się przez nią z obowiązków informacyjnych, tutaj jednak wszystko było w porządku – sprawozdania okresowe były publikowane, komunikaty giełdowe również. Na papierze wszystko wyglądało dobrze.

Reklama

GetBack jednak zadłużał się bardzo szybko.

Przyjrzyjmy się spółkom z WIG20, WIG40 czy WIG80 – wyłączając te objęte nadzorem KNF, czyli np. banki czy TFI – na koniec 2017 r. prawie połowa z nich posiadała zadłużenie przekraczające połowę ich majątku. Samo zadłużenie spółek jest więc czymś powszechnym, a finansowanie zewnętrzne jest najtańsze. Informacja o wysokim zadłużeniu spółki była znana inwestorom, znajdowała się w raporcie okresowym za III kwartał 2017 r., a także w publikowanych na bieżąco raportach. Sam fakt wysokiego czy zwiększającego się zadłużenia, chociaż zwiększa ryzyko inwestycyjne, nie musi oznaczać automatycznych problemów z jego obsługą.

Trwa ładowanie wpisu

Reklama

Spółka złożyła jednak pod koniec stycznia 2018 r. prospekt w KNF związany z chęcią przeprowadzenia emisji obligacji w Rumunii. Nadzór prowadził obstrukcję tego prospektu, zgłaszając do niego ponad 100 uwag. To znaczy, że musieliście podejrzewać wówczas, że coś jest nie tak.

Obstrukcja to złe słowo o pejoratywnym wydźwięku, bo oznacza umyślne działanie nadzoru, z góry nastawione na zablokowanie czegoś. Nasze analizy trwały od grudnia. Wtedy komunikowaliśmy się z biegłym rewidentem GetBacku, czyli firmą Deloitte. Od audytora żądaliśmy informacji, które gromadził w toku rewizji finansowej spółki. Chcieliśmy sprawdzić, czy nie dzieje się tam coś, co by zagrażało uczestnikom rynku. Uprawnienia, jakie mamy w stosunku do spółki publicznej, nie są zbyt szerokie, więc w lutym zaczęliśmy kontrolę w GetBacku jako podmiocie zarządzającym wierzytelnościami funduszy sekurytyzacyjnych, zakładając, że w ten sposób pozyskamy więcej informacji. Co do prospektu, w toku naszego postępowania zgłosiliśmy ponad 100 uwag, które dotyczyły konieczności jego uzupełnienia o informacje wymagane przepisami prawa. GetBack złożył wówczas wniosek o umorzenie postępowania i nie podał powodów wycofania prospektu.

KNF złożyła wiele zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez zarząd GetBacku w 2017 r. Na czymś te zawiadomienia musiały być oparte, skoro nie na publicznie dostępnych informacjach.

W toku czynności nadzorczych, w tym w ramach kontroli prowadzonej w GetBacku, zgromadzone zostały materiały, których ocena uzasadniała podejrzenie występowania działań wypełniających znamiona przestępstwa. W związku z czym niezwłocznie po zidentyfikowaniu tych okoliczności skierowane zostało odpowiednie zawiadomienie do organów ścigania. Ponadto dokumentacja spółki została zajęta przez CBA. Obecnie, na podstawie materiałów, składamy zawiadomienia do prokuratury. Z dużym smutkiem przyjmuję kreowany w przestrzeni publicznej obraz, że CBA czy prokuratura wzywa pracowników KNF na przesłuchania, co może sugerować odpowiedzialność nadzoru za sytuację, w jakiej znajduje się obecnie GetBack. W rzeczywistości to przede wszystkim dzięki czynnościom podejmowanym przez nas i pełnej determinacji towarzyszącej tym działaniom zidentyfikowane zostały nadużycia w związku z działalnością GetBacku. Tłumaczymy funkcjonariuszom służb i prokuratorom, na czym polegają nieprawidłowości.

Czy na podstawie informacji od audytora nie dało się zauważyć problemów z płynnością i zadłużeniem?

Żadne z informacji, jakie dostaliśmy od Deloitte, nie świadczyły o tym, że spółka traci możliwość obsługi swoich zobowiązań lub że fałszuje sprawozdania. Informacje o wysokim zadłużeniu były jednak publicznie znane, bo można je znaleźć w raporcie okresowym za III kwartał 2017 r. Nie było podstaw do aktywnego działania KNF.

To po co była kontrola przeprowadzona w lutym?

Chcieliśmy zebrać jak najwięcej informacji, aby zweryfikować, czy nie dzieje się w podmiocie coś niepokojącego w obszarze funduszy. Zaczęliśmy ją na początku lutego i na dzień dzisiejszy czynności kontrolne trwają. W stosunku do spółek publicznych, czyli w tym przypadku GetBacku, nie mamy uprawnień kontrolnych w zakresie prowadzenia działalności przez te podmioty. Nasza kontrola dotyczy zarządzania przez spółkę wierzytelnościami funduszy sekurytyzacyjnych. Miała na celu ustalenie, czy działalność spółki jest zgodna z umowami zawartymi z TFI, a także zgodna z przepisami prawa, statutami funduszy inwestycyjnych oraz udzielonym zezwoleniem. W tym zakresie kontrolę mogliśmy przeprowadzić i muszę przyznać, że w początkowym okresie kontroli mieliśmy problemy z pozyskaniem od GetBacku odpowiednich informacji. Spółka nie była chętna do współpracy i zwracała się o znaczące wydłużanie terminów przekazania nam dokumentów na październik tego roku. Nasze ustalenia, które poczyniliśmy w toku kontroli, stanowiły również przedmiot zawiadomienia o podejrzeniu przestępstwa, które skierowaliśmy do prokuratury.

Zawiadomienia, które KNF skierowała do prokuratury, wskazują na szerszą skalę problemu, bo dotyczą również TFI. Żeby GetBack mógł manipulować portfelami wierzytelności, fałszować ich wyceny, potrzebna była też druga strona transakcji.

Jeśli chodzi o fałszowanie sprawozdań finansowych, to mamy niewielkie szanse, aby wykryć i zapobiec takiemu procederowi. Dlatego nieuprawnione i nieznajdujące oparcia w naszym stanie prawnym jest przypisywanie KNF odpowiedzialności za aktywność gospodarczą funduszy inwestycyjnych, w skrajnych sytuacjach za brak identyfikacji transakcji, o których jako organ nadzoru nie posiadaliśmy wiedzy. Z drugiej strony należy również podkreślić, że organ nadzoru nie dysponuje zasobami umożliwiającymi podejmowanie tego rodzaju działań. Kluczową rolę z punktu widzenia prawidłowości funkcjonowania rynku funduszy inwestycyjnych pełnią TFI, depozytariusze oraz firmy audytorskie.

Pana zdaniem organy państwa nie mają sobie w tej sprawie nic do zarzucenia, ale to przecież KNF nadzoruje TFI.

Jeśli skierowane do prokuratury zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstw mogą być rozpatrywane w kategoriach zawodności jakichkolwiek instytucji, to nie instytucji publicznych, lecz przede wszystkim podmiotów funkcjonujących na rynku kapitałowym.

Kogo ma pan na myśli?

Począwszy od samej spółki i jej organów, poprzez zarządy i rady nadzorcze TFI, będące organami funduszy inwestycyjnych, których portfelami obejmującymi wierzytelności zarządzanie zlecały GetBackowi. Depozytariuszy tych funduszy, którzy zobowiązani byli przepisami prawa do zapewniania zgodności wyceny aktywów tych funduszy z przepisami m.in. w postaci pakietów wierzytelności. Podmioty wyceniające aktywa oraz firmy audytorskie przeprowadzające badania i przeglądy sprawozdań finansowych tych funduszy.

Będę się jednak upierał, że to nadzór ma wszelkie narzędzia kontrolne wobec TFI.

W ramach przeprowadzanych przez nas kontroli w funduszach inwestycyjnych nie jest możliwe obejmowanie ich zakresem całości działalności przez nie wykonywanej, a kontrole mają charakter problemowy i koncentrują się na obszarach, w odniesieniu do których występują wątpliwości i cechujących się podwyższonym ryzykiem występowania nieprawidłowości. KNF dysponuje ograniczonymi zasobami, które mogą zostać dedykowane przeprowadzaniu kontroli w podmiotach rynku funduszy inwestycyjnych. To determinuje zarówno liczbę przeprowadzanych kontroli, jak również możliwy ich zakres i stopień szczegółowości. Charakter nadużyć zidentyfikowanych w związku z działalnością GetBacku nie był możliwy do ustalenia w oparciu o sprawozdania okresowe przekazywane przez fundusze inwestycyjne. Sprawozdania te, zgodnie z obowiązującymi przepisami, nie zawierają informacji pozwalających na szczegółowe ustalenie warunków i przedmiotu zawieranych umów, kontrahentów w tych umowach, beneficjentów tych operacji oraz innych charakterystyk, które w przypadku sprawy GetBacku stanowiły podstawę dla złożenia do prokuratury zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstw.

Które TFI współpracowały ze spółką w celu ukrywania jej faktycznego stanu finansowego i manipulowania portfelami wierzytelności?

Tego nie mogę powiedzieć, ale mogę zapewnić, że w stosunku do tych podmiotów są i będą podejmowane zdecydowane działania nadzorcze w zakresie uprawnień, jakimi dysponuje KNF. Nie dostaliśmy od nich żadnych sygnałów, że coś jest w tych transakcjach nie tak.

Co z odpowiedzialnością akcjonariusza, czyli funduszu Abris kontrolującego de facto GetBack? Czy KNF planuje podjąć jakieś działania wobec akcjonariuszy?

W spółce publicznej nie mamy możliwości oddziaływania na akcjonariuszy, tak jak w banku czy innym podmiocie nadzorowanym.

Istotny problem, jaki ujawnił się przy okazji GetBacku, to rola pośredników oferujących obligacje spółki. Jest już wiele dobrze udokumentowanych przykładów missellingu, czyli świadomego wprowadzania klientów w błąd w tej sprawie. Czy jakiś podmiot straci licencję?

Mogę zapewnić, że prowadzone są analizy w tym zakresie. Podchodzimy do tej sprawy bardzo poważnie.

To będzie bank, dom maklerski czy inna instytucja?

Nie mogę powiedzieć, bo w całej sprawie medialnie pojawiają się nazwy różnych instytucji i przesądzanie o czymkolwiek byłoby przedwczesne. Mamy dwie ścieżki, którymi się poruszamy, jeśli chodzi o GetBack i pośredników oferujących jego obligacje. Prowadzimy nadzór bieżący i kontrole w podmiotach, które były związane ze sprzedażą albo dostarczaniem klientów do innych sprzedawców tych obligacji. Naszym głównym celem jest dokładna weryfikacja i – podkreślam – skrupulatne rozliczenie wszelkich działań niezgodnych z prawem. Chcemy takie podmioty rozliczyć i ukarać. Nasze inspekcje prowadzimy w kilku podmiotach, które sprzedawały obligacje GetBacku. To jest dla nas dzisiaj absolutny priorytet i zamierzamy wystawić na rynku kapitałowym rachunki za każde nieprawidłowe pośrednictwo. Nie można wykluczyć, że w przypadku najbardziej rażących naruszeń kary nakładane przez KNF mogą być najsurowsze, czyli skutkować odebraniem licencji na prowadzenie działalności. Na rynku finansowym nie ma miejsca dla podmiotów naruszających zaufanie do polskiego rynku kapitałowego i wykorzystujących jego najwrażliwszy oraz najsłabszy punkt, czyli inwestorów nieprofesjonalnych. Dyskutując o przyszłej odpowiedzialności instytucji finansowych w tym zakresie, mogę wskazać, że okolicznością uwzględnianą w wymiarze kary może być stopień naprawienia szkody wyrządzonej inwestorom nieprofesjonalnym. Sprawa sprzedaży papierów GetBacku nie jest jedynie kwestią działania podmiotów nadzorowanych. Zgodnie z naszymi ustaleniami nie jest bowiem wykluczone, że w proces aktywnego oferowania obligacji GetBacku zaangażowane były podmioty, które nie są nadzorowane przez KNF.

Dobrze rozumiem, że i podmioty nienadzorowane prowadziły sprzedaż obligacji GetBacku?

Mamy uzasadnione przypuszczenia, że tak właśnie było. Masowość oferowania papierów GetBacku połączona z wypłatą wysokiej prowizji za uplasowanie emisji sprawiły, że zaistniało wiele kanałów dystrybucji, w tym również z udziałem podmiotów, które nie posiadały stosownych uprawnień. Taka aktywność pośrednika nosi znamiona prowadzenia działalności maklerskiej bez zezwolenia. W takim przypadku będziemy kierować w ich sprawie zawiadomienia do prokuratury i trafią oni na listę ostrzeżeń publicznych KNF.

Kiedy można się spodziewać odwieszenia notowań GetBacku na giełdzie?

Cały czas czekamy na publikację raportu rocznego spółki za 2017 r., a teraz także raportu za I kwartał tego roku. Obecny zarząd deklaruje, że wydarzy się to do końca czerwca. Jak pokazała historia, należy jednak z rezerwą podchodzić do tych deklaracji. Publikacja kompletnych raportów jest natomiast przesłanką do wznowienia notowań i gdy to nastąpi, będziemy podejmowali decyzję o ich odwieszeniu.