Włodzimierz Kiciński został prezesem Nordea Banku w sierpniu 2002 roku. Nie miał czasu, aby spokojnie zaaklimatyzować się w nowym miejscu pracy, bo Szwedzi kupili właśnie LG Petro Bank, a Kiciński nadzorował połączenie obu instytucji. Nie było to łatwe, bo synchronizacja skandynawskiego i azjatyckiego podejścia do biznesu w słowiańskim kraju to jak połączenie wody i ognia w kosmicznej próżni. Jednak się udało.
Pod rządami nowego prezesa bank szybko się zrestrukturyzował i agresywnie zaczął walczyć o klienta indywidualnego. W ciągu kilku lat sieć oddziałów Nordea Banku urosła z 45 do ponad 200, a sama instytucja z niewielkiego banku na Pomorzu zaczęła dobijać się do grona największych banków detalicznych w Polsce. Ten sukces zapewne ma wielu ojców, ale najważniejszym z nich wydaje się Kiciński.
"Gdy pojawiają się trudności, od razu szuka rozwiązania" - mówi o nim Sławomir Żygowski, wiceprezes Nordei. Tak było z działem IT w Nordei, który miał problemy ze sprawnym przeprowadzeniem fuzji Nordei i LG Petro Banku. Kiciński tak skutecznie go przemodelował, że informatycy nie tylko błyskawicznie przeprowadzili fuzję, ale również byli w stanie przeprowadzić wyjątkowo ambitne zadania: wprowadzili pierwszy w Europie system transakcyjny dla osób niewidomych.
Reklama
Włodzimierz Kiciński do pokonywania wyzwań i rozwiązywania problemów jest przyzwyczajony jak mało kto. Jego hobby to żeglarstwo. A na morzu trzeba umieć sobie radzić z sytuacjami nieprzewidywalnymi. Choć do oka cyklonu nigdy nie trafił, można odnieść wrażenie, że nie unika burz.
Reklama
Pierwszy raz na początku lat 90. ubiegłego wieku, gdy szefował departamentowi zagranicznemu w Narodowym Banku Polskim. Jak wspomina, rzeczywiście znalazł się w sytuacji przypominającej oko cyklonu: miał jasny obraz tego, co dzieje się na zewnątrz, a jednocześnie duży wpływ na losy gospodarki. W NBP odpowiadał za przygotowanie dewaluacji złotego. Uczestniczył także w negocjacjach na temat redukcji zadłużenia naszego kraju w Klubie Paryskim i Londyńskim, w efekcie których nasz dług został zmniejszony o 46 proc.



W oku cyklonu znalazł się także w 1995 roku, gdy został wiceprezesem Hypo-Bank Polska i miał za zadanie uruchomić go niemal od zera. Jak wspomina, pracę zaczął, gdy bank miał tylko licencję, kilka pomieszczeń i cztery papierowe kartony. Na dwóch stał telefon, a na dwóch kolejnych faks. Ale i tym razem się udało.
Kiciński ma niebywałą pamięć do nazwisk. "W centrali banku Nordea pracuje ponad 200 osób. Prawie wszystkich prezes zna z imienia i nazwiska, wie, czym dana osoba się zajmuje, i w każdej chwili może zapytać, jak idą prace nad konkretnym projektem" - mówi jeden z pracowników centrali w Gdyni.
A co z terminarzem spotkań? "Organizacją kalendarza zajmuje się moja asystentka, która za mnie pamięta, gdzie i o której mam spotkanie albo do kogo powinienem zadzwonić" - mówi Włodzimierz Kiciński. Współpracownicy mówią o nim, że jest sympatycznym człowiekiem, ale trzeba go lepiej poznać. Zachowuje dystans, czego przejawem jest choćby fakt, że w centrali Nordei wszyscy, nawet najbliżsi współpracownicy, nie zwracają się do niego po imieniu.
Jest też nad wyraz skromny. Choć ma prawo do służbowego samochodu z kierowcą, korzysta z niego bardzo rzadko. Wolne chwile spędza na żaglówce albo gra z synem w piłkę nożną.