Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej chce wydać w tym roku z FRD na wypłatę bieżących emerytur 4 mld zł. Rok temu było to 7,5 mld zł. Aby to zrobić, przygotowało i konsultuje projekt rozporządzenia w sprawie wykorzystania w 2011 r. środków FRD na uzupełnienie niedoboru funduszu emerytalnego.
Wskazuje wprost: bez tego we wrześniu zabraknie pieniędzy na wypłatę świadczeń. Resort tłumaczy, że dotacja budżetowa do administrowanego przez ZUS Funduszu Ubezpieczeń Społecznych ulegnie wyczerpaniu właśnie we wrześniu.
Stanowiska, które w odpowiedzi na ten projekt nadesłali partnerzy społeczni – Pracodawcy RP, Krajowa Izba Gospodarcza i OPZZ – nie zostawiają na nim suchej nitki. Pierwsza z organizacji pisze wręcz o „rabunkowej” polityce rządu. Uważa, że jest ona „nieprzemyślana” i „nielogiczna”. – Uzasadnienie rządu, że może korzystać ze środków FRD, bo sytuacja demograficzna jest coraz gorsza z uwagi na ciągły wzrost liczby osób w wieku poprodukcyjnym, jest niesłuszne – wskazuje Andrzej Malinowski, prezydent Pracodawców RP. – Według danych GUS w wieku produkcyjnym jest 24,6 mln osób, a poprodukcyjnym 6,4 mln.
Malinowski dodaje, że w 2035 r. pierwszych będzie zaledwie 20,7 mln, a drugich 9,6 mln. I to właśnie na ten trudny czas trzeba gromadzić rezerwę.
Reklama
W podobnym tonie wypowiada się KIG i, co ciekawe, OPZZ. Związki piszą, że wbrew treści uzasadnienia zasilenie FUS pieniędzmi z funduszu nie wynika z przyczyn demograficznych. Partnerzy społeczni zarzucają rządowi, że ukrywa prawdziwą przyczynę sięgania do FRD: mizerię finansów publicznych i niechęć do strukturalnych reform ograniczających nieuzasadnione wydatki.
Rząd odpiera zarzuty. Wskazuje, że w FRD na koniec 2011 r. powinno być zgromadzone 14,25 mld zł, co oznacza, że mimo wykorzystania części jego środków w tym roku kwota tam zgromadzona wzrośnie o prawie 4 mld zł. Jest to jednak bardzo niewiele, biorąc pod uwagę, że miesięcznie ZUS wydaje na emerytury blisko 5 mln osób aż 8,9 mld zł.0