Polski obszar pożyczek społecznościowych (ang. social lending) jest sektorem niszowym. Krajowy rynek social lending jest na tyle charakterystyczny, że jego specyfiki nie wytrzymały nawet serwisy międzynarodowe, dobrze radzące sobie np. w krajach zachodnich, które szybko zrezygnowały z prowadzenia działalności nad Wisłą. Daleko nam więc do pożyczania społecznościowego w szerokiej skali, widocznej choćby w Wielkiej Brytanii, gdzie wartość social lending szacowana jest na kilka miliardów złotych.
Co to jest social lending?
Pożyczki społecznościowe zawierane z wykorzystaniem przeznaczonych do tego celu serwisów internetowych pojawiły się w Polsce na przełomie 2008 i 2009 roku. Idea social lending zakłada, że pożyczki udzielane są z pominięciem wyspecjalizowanych w tym obszarze instytucji finansowych, czyli banków, SKOKów czy firm udzielających szybkich pożyczek przez Internet, jak Wonga oraz Vivus. Adresowane dla osób fizycznych, a od niedawna w Polsce także dla firm pożyczki społecznościowe udzielane są więc przez tzw. inwestorów, którzy cierpiąc na nadmiar gotówki decydują się na jej udostępnienie innym. Serwis internetowy, w ramach którego dochodzi do nawiązania transakcji, nie jest więc stroną umowy, a pełni jedynie rolę administratora - pośrednika. Każdy z użytkowników portalu może przy tym wcielić się zarówno w rolę inwestora, jak i pożyczającego.
Pożyczki społecznościowe nie są przy tym bezpłatne. Najczęściej to inwestor i pożyczający ustalają między sobą wysokość wynagrodzenia, jakie przypadnie inwestującemu za udostępnienie jego środków. Także i serwis internetowy pośredniczący w pożyczce otrzymuje prowizję za sfinalizowanie transakcji. To jedna z największych zalet pożyczek społecznościowych, do których zaliczyć można także ich dostępność czy zróżnicowanie wysokości kwot, jakie mogą zostać udostępnione przez jednego lub kilku inwestorów.
Na krajowym podwórku
Do obecnie działających w Polsce serwisów pożyczek społecznościowych zaliczyć możemy np. platformę Kokos.pl, Pozycz.pl oraz Lendico.pl. Niekwestionowanym liderem rodzimego rynku jest portal Kokos.pl, który funkcjonuje już 6 lat. W tym czasie platforma zyskała ponad dwustutysięczne grono użytkowników, a w jej ramach udzielono pożyczek na kwotę przewyższającą 100 mln zł. Co ciekawe, portal na swoje szóste urodziny zaproponował użytkownikom nową funkcjonalność, polegającą na społecznościowej wymianie walut.
Z kolei najmłodszym, wartym uwagi graczem polskiego rynku social lending jest portal Lendico.pl, który obecny jest także w Niemczech, Austrii, Hiszpanii oraz w… Republice Południowej Afryki. Co ciekawe, Lendico należy do Rocket Internet, czyli największego w Europie inkubatora firm internetowych.
Czy to bezpieczne?
Bezpieczeństwo pożyczek społecznościowych musimy rozpatrywać z dwóch perspektyw, czyli inwestora i pożyczającego. Pożyczający oczywiście ryzykuje mniej, ponieważ jest zabezpieczony opracowywaną przez pośrednika umową. Znacznie większe ryzyko ponosi inwestor, ponieważ to on jest potencjalnie narażony na oszustwo – niespłacenie pożyczki. Firmy pożyczkowe dwoją się więc i troją, by zmaksymalizować poziom bezpieczeństwa inwestorów. Powszechnie stosowane jest wobec tego uwierzytelnianie pożyczających, np. poprzez kontrolę tożsamości czy konieczność dokonania przelewu weryfikacyjnego. Portale social lending kontrolują także dane Krajowego Rejestru Długów czy wypracowują własne modele oceny ryzyka inwestycyjnego, a także organizują systemy gwarancji dodatkowych czy współpracują z przedsiębiorstwami windykacyjnymi. Czy to wszystko jest w stanie zapewnić inwestorowi stuprocentowe bezpieczeństwo? Oczywiści, że nie, ponieważ ryzyko wpisane jest niejako w inwestycje. Skoro bankom nie udaje się w 100% uszczelnić systemu, to trudno tego również oczekiwać od zdecydowanie mniejszych graczy social lending.