Wiceprezes Warsaw Enterprise Institute Piotr Palutkiewicz zaznaczył, że już dziś wielu z nas ma możliwość pracy w niepełnym wymiarze etatu, w formule hybrydowej, czy zadaniowej, które to zakładają krótszy bądź nieewidencjonowany czas pracy. Przy zjawisku rynku pracownika i wysokiej konkurencyjności o pracę, firmy są skłonne wychodzić naprzeciw oczekiwaniom rynku, a wspomniane formuły stają się coraz popularniejsze – powiedział redakcji Dziennik.pl Palutkiewicz.Dodał, że rynek staje się arbitrem wypracowującym akceptowalne i efektywne dla dwóch stron warunki zatrudnienia. Problem pojawia się, gdy Państwo chce ingerować i regulować proces, który samodzielnie i naturalnie zyskuje na popularności - powiedział. Wytłumaczył, że wtedy zazwyczaj dochodzi do nadmiernej interwencji i przeregulowania rynku wbrew efektywnym rozwiązaniom. Z podobnym zjawiskiem mieliśmy do czynienia, gdy rząd postanowił uregulować pracę zdalną. Gdy została uregulowana - jej popularność zmalała – zauważył Palutkiewicz.

Reklama

Kiedy rząd powinien interweniować

W jego ocenie, rządpowinien interweniować gdy rynek nie jest w stanie poradzić sobie z danym problemem. W zakresie czasu pracy nie mamy do czynienia z niesprawnościami rynku. Oczywiście są patologie w postaci niepłatnych nadgodzin, zatrudniania na czarno, nieprzestrzegania norm, jednak na żaden z tych problemów nie odpowiada ustawowe skrócenie normy czasu pracy. Polacy, jeśli w statystykach znajdują się w czołówce przepracowanych godzin w miesiącu, to wynika to jedynie z niskiej popularności zatrudnienia w niepełnym wymiarze etatu w naszym kraju - powiedział.

Możemy sobie skrócić czas pracy, ale…

Co więcej, nie można oczekiwać, że w dłuższym okresie, przy administracyjnym skróceniu czasu pracy, uda się utrzymać tempo wzrostu płac i PKB na dotychczasowym poziomie. Innymi słowy, możemy sobie skrócić czas pracy, ale nie oczekujmy, że nie będzie to miało wpływu na naszą siłę nabywczą i tempo nadganiania wysoko rozwiniętych państw zachodu. – powiedział Palutkiewicz.

Kto na tym zyska

Wskazał, że zmniejszenie normy czasu pracy będzie także miało wpływ na zwiększenie kosztów po stronie pracodawcy.Dodał, że wyższe koszty to wbrew pozorom mniejsza chęć do zatrudnienia zgodnie z kodeksem pracy.Zyskają na popularności formuły alternatywne jak B2B lub zatrudnienie na czarno. Zakończy się to tym, że mniej pracować będą jedynie urzędnicypaństwowi i pracownicy spółekskarbupaństwa, gdzie prawo będzie od linijki przestrzegane. Zapłaci za to reszta społeczeństwa - niższymi zarobkami i mniejszym dobrobytem. Radość z dłuższego weekendu szybko zostanie przyćmiona – podsumował Palutkiewicz.