- Będzie Las Vegas i Bizancjum w jednym. Nasze dziewczyny już mają gotowe stroje, a ja przygotowałem specjalne aranżacje naszych największych przebojów jak "Majteczki w kropeczki" czy "Blondyneczka" – mówi w rozmowie z dziennik.pl Sławomir Świerzyński, lider zespołu Bayer Full zapytany o to, co szykuje na sylwestrowy wieczór w Zakopanem.
Jego zespół, podobnie jak Akcent z Zenkiem Martyniukiem, będzie bawił publiczność zarówno w stolicy polskich Tatr, jak i tę przed telewizorami, która zdecyduje się spędzić ostatnią noc w roku z TVP2. Ich koledzy po fachu, czyli Boys, Weekend, MIG czy Piękni i młodzi, pojawią się u konkurencji, czyli w Katowicach, gdzie sylwestrowy koncert organizuje Polsat. – Nie ma co ukrywać, popularność w tzw. głównym mainstreamie sprawia, że 31 grudnia będziemy ze sobą mocno rywalizować. Nie tylko na piosenki, ale stroje, tancerzy. Całą tę otoczkę, która będzie towarzyszyła naszym występom – tłumaczy Świerzyński.
Od 5 do 30 tys. złotych
Boom na disco polo, który sprawił, że ten gatunek muzyczny przeżywa swoją drugą młodość, niesie za sobą również spore zyski. – 25 tysięcy, jeżeli jest to impreza plenerowa. Na weselu czy urodzinach tyle się nie weźmie. Trzeba odpowiednio do sytuacji zejść z ceny – mówi o gaży, jaką bierze za koncert. I jako jeden z nielicznych mówi o tym otwarcie. Inne zespoły robią to dopiero, gdy dochodzi do konkretnych rozmów i podpisywania umów. "Widełki" ich stawek nie są jednak owiane tajemnicą.
Oprócz zespołu Bayer Full na kwotę 25 a nawet 30 tys., jeśli jest to naprawdę duża impreza, mogą liczyć takie zespoły: jak Boys, Weekend, After Party czy MIG. Od 15 do 25 tys. złotych za swój koncert może otrzymać m.in. Shazza, Czadoman, Tomasz Niecik czy zespół Piękni i Młodzi. Występ Jorrgusa, Andre, Evy Basty, Entazy, Łobuzów lub zespołu Classic to z kolei wydatek rzędu 10-15 tys. złotych. Od 5 do 10 tys. złotych za koncert bierze Etna, Pudzian Band czy Mister Dex. Legendą obrosły już stawki okrzykniętego dwa lata temu królem disco polo Zenka Martyniuka i jego zespołu Akcent. Podobno za niektóre koncerty miał on otrzymywać nawet 40 tys. złotych.
12 koncertów w trzy dni
Edyta Folwarska, prezenterka stacji Polo TV i dziennikarka "Super Expressu", która od przeszło 12 lat obserwuje polski show-biznes, w tym również branżę disco polo, przyznaje, że ci najlepsi potrafią zagrać nawet kilkanaście koncertów w trzy dni. - Kiedy największe gwiazdy muzyki pop, takie jak Maryla Rodowicz czy Krzysztof Krawczyk, grają po 12 koncertów w miesiącu i jest to dla nich wyczyn, gwiazdy disco polo potrafią zagrać taką samą liczbę koncertów, ale w trzy dni – mówi. Zwraca przy tym uwagę, że takie zespoły jak Weekend, After Party, Piękni i Młodzi czy MIG grają nawet cztery koncerty dziennie w różnych miejscowościach. – Ich trasa koncertowa zazwyczaj zaczyna się w środę, a kończy w poniedziałek. Sam Zenek Martyniuk w jednym z wywiadów przyznał, że potrafi zagrać nawet 300 koncertów rocznie, co daje około 25 miesięcznie. Bez dwóch zdań jest królem na rynku – stwierdza Folwarska.
Zdaniem lidera Bayer Full te rekordowe liczby koncertów są przez niektórych nieco zawyżone. – Czasem młodsi koledzy koncertem nazywają występ, podczas którego śpiewają 3-4 piosenki przez 15 minut – tłumaczy. On sam nie gra więcej, niż dwa koncerty dziennie. – To z szacunku do słuchaczy. Wolę podczas tych dwóch dać z siebie wszystko, niż chałturzyć podczas kolejnego – wyjaśnia.
Jeśli nawet tę rekordową ilość koncertów podzieli się przed dwa, to z gaży za nie wychodzi całkiem niezła suma. Za 120-150 koncertów przy średniej stawce 15-20 tys. rocznie discopolowcy zarabiają od 1,8 do 3 mln złotych. I choć kwotę trzeba podzielić między kilka osób z zespołu, pieniądze, jakie zarabiają piosenkarze i muzycy kilkakrotnie, przekraczają średnią krajową.
Gaże za koncerty to jednak nie wszystko, na co mogą liczyć.
Twarz energetyka
– Tak jak celebryci pop kultury, tak i piosenkarze disco polo stają się rozpoznawalnymi twarzami. I poza zdjęciem z fanami po koncercie, który odbywa się na Powitaniu Lata czy Święcie Ziemniaka, mogą też liczyć na reklamy, angaż do programów telewizyjnych czy - co jeszcze nie ma miejsca, ale być może niebawem również się stanie - kampanii społecznych. Ten tzw. mainstream korzysta nie tylko z ich twórczości, ale i rozpoznawalności – wyjaśnia dr Karol Jachymek, antropolog kultury z Uniwersytetu SWPS.
Taką szansę otrzymał nikt inny jak najbardziej rozpoznawalna obecnie twarz disco polo, czyli Zenek Martyniuk. W lutym na rynku pojawił się napój energetyczny, który artysta sygnuje swoim wizerunkiem i imieniem. Ma także udziały w jego sprzedaży. "Zenek Energy Drink", bo taką dokładnie nosi nazwę, jest produkowany przez firmę Just Food Polska. Według ustaleń niektórych mediów za promowanie marki i zyski ze sprzedaży Martyniuk mógł zainkasować w ciągu pół roku nawet milion złotych. Jako pierwszy dorobił się też własnej biografii. Książka zatytułowana "Życie to są chwile", którą przygotował wraz z dziennikarką Martyną Rokitą, ukazała się nakładem Edipresse Książki. - Martyniuk miał za nią dostać ok. 60 tys. złotych - mówi osoba z wydawnictwa.
Ubrania, restauracje, agencje koncertowe
Wiele gwiazd disco polo zarobione podczas występów pieniądze inwestuje w inne mniej lub bardziej dochodowe biznesy. – Chłopaki z zespołu BQLL mają restaurację z włoskimi makaronami, Marcin Miller z zespołu Boys zajął się branżą odzieżową, Robert Klatt z formacji Classic organizuje różnego rodzaju imprezy i koncerty m.in. Woodstock. Jednym z biznesów Evy Basty jest salon fryzjerski, a Agnieszka Drewnicka z zespołu Exited współpracuje z butkiem z włoską odzieżą – wylicza Folwarska.
Pytany o powód inwestycji w branżę odzieżową, Marcin Miller z zespołu Boys śmieje się, że on tylko uprawia "lokowanie produktu", a za całość odpowiada jego kolega z zespołu, Konrad Dobrzyński zwany Tulipanem. Stąd też wzięła się nazwa marki, czyli Miller&Tulipan. – Miałem już kilka spółek, które nie do końca mi wyszły. Nauczony doświadczeniem, tym razem jasno z Konradem określiliśmy swoje zadania. Ja prezentuję ciuchy, on odpowiada za projektowanie, kontakty z kontrahentami i całą logistykę – mówi. O tym, jakie są z tego zyski, mówić nie chce, ale przyznaje, że od listopada 2016 roku firma, która ruszyła siedem miesięcy wcześniej, wychodzi na swoje i nie trzeba do niej dokładać. W ofercie znaleźć można zarówno odzież damską jak i męską oraz akcesoria. Kilka miesięcy temu Miller i Dobrzyński rozpoczęli współpracę z włoską firmą Matteo Milano, która ma ponad 6 tys. butików w całej Europie.
Robert Klatt, czyli lider zespołu Classic i właściciel agencji eventowo-koncertowej, przyznaje, że jego pomysł na biznes był odpowiedzią na odrzucenie muzyki disco polo. – Skoro nie mogliśmy zaistnieć na festiwalu w Opolu, trzeba było stworzyć swój własny. Tak narodził się Festiwal Muzyki Tanecznej w Ostródzie, który w przyszłym roku odbędzie się po raz 23 – mówi. Dodaje, że wszystkiego musiał się uczyć metodą prób i błędów. – Nikt nas nie zapraszał, żeby pokazać, jak wygląda backstage, a artyści mieli swoje potrzeby jak garderoba, ciepły posiłek – opowiada. Dziś za organizację festynu z 2-3 artystami, średniej klasy techniką oraz ekipą, jego firma zarabia minimum 60 tys. złotych. Zdarza się, że w sezonie wakacyjnym obsługuje ok. 200 takich imprez. Na stałe zatrudnia 20 osób. - Ten biznes jest trochę jak ruletka, bo na jednych imprezach się zarabia, na innych traci. Koledzy z branży muzycznej śmieją się ze mnie, że zamiast w nieruchomości czy samochód dla siebie, inwestuję w ciężarówki czy magazyny. Ale ten biznes tego po prostu wymaga – wyjaśnia.
Miniwykład z podstaw biznesu
Eva Basta oprócz salonu fryzjerskiego prowadzi firmę menadżerską, której zakres poszerza właśnie o agencję koncertową. Jak tłumaczy, dba w ten sposób nie tylko o wizerunek i PR innych gwiazd, ale także sprzedaż ich koncertów. – To plan B na życie, gdyby nagle okazało się, że trzeba zejść ze sceny? – pytam. Zaprzecza i w odpowiedzi słyszę miniwykład z podstaw biznesu. – Chodzi bardziej o podejście do życia. Biznes to sinusoida, dlatego lepiej jest mieć kilka gałęzi. Jeśli jedna się łamie i zatraca płynność finansową, to działa ta druga. Wszystko zależy od tego, jak kto do tego podchodzi. Jeżeli ktoś inwestuje, to pieniądze są w obrocie; jak tylko rozkręcił i tylko je wyciąga, to działa na krótką metę i za chwilę zostanie daleko w tyle za konkurencją – wyjaśnia. O zyskach nie mówi, ale przyznaje, że od kilku lat, jeśli nie pojawia się żadna korzystna finansowo oferta, sylwestra spędza w domu, w gronie przyjaciół.
Polsko-chińskie tantiemy
A jeśli nie własny biznes, to co? – Wiele zespołów inwestuje swoje pieniądze w nieruchomości. Radek Liszewski z zespołu Weekend ma apartamenty na wynajem w górach, Patryk z After Party - w Gdańsku i za granicą. Myślę, że robią to, bo zdają sobie sprawę, że bycie na fali nie trwa wiecznie – uważa Folwarska. W nieruchomości inwestuje także Marcin Miller z zespołu Boys, a właściwie jego żona. – Przyznaję, że gdy chodzę po sklepach, zdarza mi się wydać i 10 tysięcy złotych. Na szczęście hamuje mnie w tym żona i inwestuje te zarobione przeze mnie pieniądze – śmieje się.
O mądrej żonie, która temperuje jego rozrzutność,mówi również Sławomir Świerzyński. – Czasem żartuję, że gdybym w Warszawie wygrał milion, to do domu w Woli Łąckiej wróciłbym z debetem. Na szczęście żona czuwa – wyjaśnia. Poza 12-hektarowym gospodarstwem lider Bayer Full nie prowadzi żadnych biznesów. – Moją inwestycją są moje piosenki zarejestrowane zarówno w polskim, jak i chińskim ZAiKS-ie, bo na tamtym rynku również działamy. To moja lokata na przyszłość moją i moich dzieci. Nie muszę więc nic robić, by przychody na koncie rosły, bo coś kapie na nie cały czas. Poza tym piosenki Bayer Full wciąż cieszą się bardzo dużą liczbą pobrań w sieci – tłumaczy.
Ile miesięcznie potrafi "skapnąć"? – Dwie średnie krajowe, czyli ok. 8 tys. złotych, z tego są – wylicza.