To jak operacja na otwartym sercu, trzeba jakoś przetrwać – mówią Niemcy o swoich przyjazdach do pracy w Polsce. Wielu przyjaciół odradzało im rzucanie roboty w ojczyźnie. Ostrzegali, że będzie to koniec ich karier, bo polegną w starciu z polnische Wirtschaft. "Co też ci strzeliło do głowy?”, "Przestaniesz się liczyć” – słyszeli od rodziny oraz bliższych i dalszych znajomych. Najczęściej odpowiadali: "Ryzykuję, ale się nie wycofam”.

Bieg z niemiecką flagą

Do niedawna zjawisko to mało kogo interesowało, lecz dziś polsko-niemieckie stosunki to temat bardzo gorący. Bo PiS zaczął mówić o zerwaniu z dyktatem Berlina w europejskiej polityce i o reparacjach wojennych, zaś w tramwaju w stolicy pobito prof. Jerzego Kochanowskiego z Uniwersytetu Warszawskiego. Za to, że po niemiecku rozmawiał z kolegą z uczelni w Jenie.
Reklama
Antyniemieckie stereotypy nadal są w Polsce żywe – podtrzymuje raport „"Fascynacja, miłość, przypadek. Niemieccy migranci w Polsce" przedstawiony 12 października w Instytucie Goethego. A Niemcy – czemu trudno się dziwić – bardziej niż zwykle wyczuleni na to, jak są przyjmowani. Jak na nich reagują Polacy? Zdarza się, że ktoś krzyknie do nich: "W Polsce mówi się po polsku!”, ktoś inny rzuci: "Macie w...ć, nikt tu nie będzie gadał po niemiecku!". A jeszcze inny będzie chciał się bić, wrzeszcząc: "Czy ty wiesz, co Niemcy zrobili naszym pradziadkom? Wolisz tego pedała od nas!" (wszystkie cytaty pochodzą z raportu).
- Niektórzy wręcz przyznają, że nie odbierają telefonu w miejscach publicznych, jeśli wiedzą, że rozmowa miałaby być prowadzona po niemiecku. Inni słyszeli opowieści od znajomych obcokrajowców, którzy w Polsce spotkali się z negatywnymi komentarzami, a nawet z przemocą fizyczną ze strony osób nietrzeźwych. Panuje przekonanie, że w ostatnich dwóch latach przyzwolenie na agresywne, niegrzeczne czy niepochlebne wypowiedzi pod adresem cudzoziemców, zwłaszcza Niemców, wzrosło, choć sytuacje takie zdarzały się wcześniej – napisze Agnieszka Łada, dyrektor Programu Europejskiego i starszy analityk Instytutu Spraw Publicznych w raporcie o migracji Niemców.
Sami ankietowani będą tonować nastroje: "Nikt nie biega z niemiecką flagą, nie afiszujemy się z niemieckością, przecież nie oto chodzi”; „Niemcy, których znam, czują się jak goście w Polsce, chcą się dobrze zachowywać, nie chcą prowokować". Będą przy tym zaznaczać, że „jest duża różnica między oficjalnym, stereotypowym obrazem bogatego Niemca, który rozpoczął wojnę, mimo że urodził się 50 lat później, i osobistymi, normalnymi kontaktami. Dla tych, którzy spotykają rozmówców na co dzień, nie są oni przedstawicielami Niemiec, lecz osobami z imienia i nazwiska lub znajomymi”.

Dublin, Berlin czy Wrocław

Do Polski rok w rok przyjeżdża do pracy ok. 2–2,5 tys. Niemców: tłumaczy, lektorów, wykładowców akademickich, przewodników, specjalistów od IT, handlowców, kierowników wsparcia sprzedaży, prawników. W większości oddelegowanych po tym, jak w 2004 r. dołączyliśmy do UE, a w 2006 r. weszła w życie ustawa o wjeździe na terytorium RP. Tylko w pierwszym roku jej obowiązywania zarejestrowała się rekordowa liczba 6654 Niemców. Dla porównania w 2008 r. było to 2912 osób, w 2010 r. – 1771, w 2012 r. – 2254, w 2014 r. – 2127, a w 2016 r. – 2334 osoby.