Jeśli rządowa i poselska ofensywa na rynku pracy się powiedzie, to znaczna część obecnych zleceniobiorców i samozatrudnionych zyska umowy o pracę. Podstawowym elementem tej batalii ma być wprowadzenie zasady, zgodnie z którą inspektor pracy mógłby nakazać przekształcenie np. zlecenia w etat. Posłowie PiS przedstawili poselski projekt w tej sprawie w poprzedniej kadencji Sejmu. Nie zyskał on poparcia ówczesnej koalicji rządzącej (PO-PSL). Teraz chcą wrócić do tego pomysłu.
PIP co roku kwestionuje około 1/3 sprawdzanych kontraktów cywilnoprawnych. Powinna mieć narzędzia, które skutecznie ograniczą tego typu nieprawidłowości – uważa Janusz Śniadek, poseł PiS.

Kto zdecyduje?

Obecny model, zgodnie z którym to sądy decydują o ewentualnej zamianie kontraktów, rzeczywiście trudno uznać za efektywny. Wielu pracowników nie chce dochodzić swoich praw, bo boją się zwolnienia. Odstrasza ich też ewentualna konieczność wyrównania składek na ZUS (np. w przypadku dzieła w ogóle się ich nie płaci). Nawet jeśli ostatecznie sprawa trafi do sądu, to zatrudniony musi się liczyć z długotrwałym postępowaniem. I nie ma pewności co do wyroku.
Reklama
W 2016 r. inspektorzy złożyli 150 pozwów o ustalenie istnienia stosunku pracy. Do połowy kwietnia tego roku sądy uwzględniły 22 powództwa, w czterech przypadkach zawarto ugodę, w kolejnych czterech – oddalono powództwo, a w ośmiu przypadkach umorzono postępowanie (w pozostałych sprawach nie zapadły jeszcze rozstrzygnięcia).
Niezbyt przychylna pracownikom jest też linia orzecznicza Sądu Najwyższego. Wynika z niej, że w razie wątpliwości co do rodzaju kontraktu łączącego firmę i zatrudnionego decydujące znaczenie ma wola stron (np. wyrok SN z 13 kwietnia 2000 r., sygn. I PKN 594/99). Zatrudnieni, którym często zależy przede wszystkim na możliwości zarobkowania, godzą się na zatrudnienie niepracownicze i twierdzą, że chcą pracować na umowach cywilnych (z drugiej strony orzecznictwo nadal będzie furtką dla tych zleceniobiorców i samozatrudnionych, którzy faktycznie chcą pracować w takiej formule).
Tego typu problemy dostrzega PIP. Jej szef Roman Giedrojć na jednym z lutowych posiedzeń Sejmu osobiście apelował o zmianę przepisów. – Inspektorzy powinni mieć prawo do wydawania nakazów zobowiązujących pracodawców do przekształcenia umów cywilnoprawnych w te o pracę. Nic nie podnosi powagi państwa tak, jak szybkie i skuteczne usunięcie stwierdzonych nieprawidłowości – tłumaczył.

Przedsiębiorcy przeciwni

Sojusznikiem posłów PiS są związki zawodowe. 25 kwietnia 2017 r. Komisja Krajowa NSZZ „Solidarność” przyjęła stanowisko w sprawie wzmocnienia uprawnień nadzorczych PIP. Domaga się m.in. wprowadzenia zasady, zgodnie z którą inspektor może stosować administracyjny nakaz zmiany umowy cywilnoprawnej w tę o pracę (firma miałaby prawo odwołać się do sądu). Przeciwni modyfikacjom będą pracodawcy.
Taka zmiana oznaczałaby wybiórcze traktowanie przedsiębiorców. Nakazów musieliby się spodziewać tylko ci skontrolowani przez inspekcję. A nieuczciwe podmioty wciąż mogłyby liczyć na łut szczęścia – wskazuje prof. Monika Gładoch z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, ekspert Pracodawców RP. I podkreśla, że zmiany oznaczałyby też znaczące ryzyko dla państwa z tytułu odpowiedzialności za błąd urzędniczy (nieprawidłowe ustalenie istnienia stosunku pracy).
Nie można też zapominać o pracach Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Pracy. W omawianej kwestii warto poczekać na jej ustalenia w zakresie niepracowniczych form zatrudnienia – dodaje.

Tajemniczy sprawdzian

Znacznie bardziej enigmatyczny jest inny pomysł polityków, czyli tzw. test pracownika (10 pytań, które miałyby ułatwić weryfikację kontraktów w trakcie kontroli). DGP wystąpił do Ministerstwa Rozwoju z pytaniami o szczegóły tego pomysłu (m.in. czy test mieliby przeprowadzać inspektorzy pracy). Bez tych informacji trudno jest ocenić propozycję, bo już teraz PIP badała zasadność stosowania umów m.in. na podstawie wywiadów z zatrudnionymi.
Ostatecznie o rodzaju umowy decyduje sąd dokonujący ustaleń w konkretnej sprawie. Trudno więc wyobrazić sobie, aby jakikolwiek test miał w istotny sposób wpłynąć na jego decyzje – uważa prof. Monika Gładoch.