Dane z rynku pracy potwierdzają, że polska gospodarka zwalnia. Jak podał GUS, przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw, czyli w firmach zatrudniających powyżej dziewięciu osób, wzrosło w marcu tego roku w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego o 0,5 proc. To tyle samo co w poprzednim miesiącu. – Jednak w ujęciu miesięcznym zatrudnienie spadło o 0,1 proc. Ubyło 4 tys. miejsc pracy, gdy w lutym 8 tys. – mówi Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista BRE Banku. Uważa, że w kolejnych miesiącach dynamika zatrudnienia nadal będzie hamować, jednak w skali znacznie mniejszej niż w 2009 roku. – Oczekujemy miesięcznej dynamiki zatrudnienia średnio w przedziale minus 0,2 – 0,0 proc., co może sprawić, że roczna dynamika zatrudnienia prawdopodobnie w kilku miesiącach roku obniży się poniżej zera – wyjaśnia.
Więcej pracy już było
Eksperci tłumaczą, że brak popytu na pracę jest spowodowany tym, że firmy nie prowadzą i nie planują nowych inwestycji. Jedyne, jakie robią, to odtworzeniowe.
– W drugim półroczu tego roku sytuacja na rynku pracy nie poprawi się. Może być nawet jeszcze trudniejsza. Firmy będą zwalniały pracowników tymczasowych zatrudnionych do różnych prac podczas turnieju Euro 2012 – uważa Adam Czerniak, ekonomista Kredyt Banku.
Trudna sytuacja na rynku pracy powoduje, że pracownicy nie domagają się podwyżek. W efekcie wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw wzrosły w marcu, licząc rok do roku, tylko o 3,8 proc. Obecnie średnia płaca w przedsiębiorstwach wynosi 3769 zł brutto. – Oznacza to, że w ujęciu realnym, po uwzględnieniu inflacji CPI, wynagrodzenia w gospodarce spadały w marcu w tym samym tempie co w lutym, czyli o 0,1 proc. r./r. – podkreśla Adam Czerniak. – Oczekujemy, że w najbliższych miesiącach roczna dynamika płac w sektorze przedsiębiorstw po wygaśnięciu efektów jednorazowych i czynników sezonowych powinna zwiększyć się do ok. 4,5 proc. – dodaje. Czynnikiem wpływającym na ograniczenie podwyżek płac jest i będzie obowiązująca od lutego podwyżka składki rentowej o 2 pkt proc., zwiększająca pozapłacowe koszty pracy i obniżająca skłonność pracodawców do podnoszenia wynagrodzeń. W drugą stronę z kolei będą oddziaływać wzmożone roszczenia płacowe związków zawodowych w dużych firmach, w szczególności z większościowym udziałem Skarbu Państwa. I to dane z tych przedsiębiorstw mogą okresowo zaburzać dane. – Biorąc pod uwagę to, że realna dynamika konsumpcji jest wysoko skorelowana z dynamiką płac realnych, informacja o hamowaniu wzrostu wynagrodzeń to wyraźny sygnał wskazujący, że popyt konsumpcyjny w Polsce pozostanie relatywnie słaby – uważa Ignacy Morawski, ekonomista Polskiego Banku Przedsiębiorczości.
Co zrobi RPP
Eksperci są zgodni co do tego, że po danych z rynku pracy Rada Polityki Pieniężnej na najbliższym majowym posiedzeniu powinna wstrzymać się z podwyżką stóp procentowych. – Dane wskazują na brak tzw. efektów drugiej rundy na rynku pracy, czyli przyspieszenia wzrostu płac na skutek zwiększenia oczekiwań inflacyjnych, oraz na utrzymanie trendu spadkowego tempa wzrostu konsumpcji – przekonuje Adam Czerniak. I jako jeden z nielicznych jest zdania, że RPP przekonają te argumenty.
– RPP de facto zapowiedziała zacieśnienie monetarne i wycofanie się z tej deklaracji mogłoby nadwyrężyć jej wiarygodność. Co więcej, w przypadku niepodniesienia stóp podwyższone wskaźniki inflacji w miesiącach letnich mogłyby ponownie wywołać debatę nad zacieśnieniem monetarnym podobną do tej, której świadkami jesteśmy obecnie – kontrargumentuje Ernest Pytlarczyk.
– Wielu członków RPP uważa, że nie jedynie spowolnienie, ale dopiero wyraźne spowolnienie gospodarki mogłoby stanowić argument przeciwko podniesieniu kosztu pieniądza – wtóruje mu Ignacy Morawski.
Dlatego tylko bardzo słabe dzisiejsze dane o produkcji przemysłowej mogą ograniczyć wpływy jastrzębi w Radzie Polityki Pieniężnej.
W tym roku sytuacja na rynku pracy raczej się nie poprawi