Wystarczy znajomość jednego języka obcego, by pensja pracownika wzrosła o 375 zł. Zyski można liczyć w tysiącach, gdy włada się nie tylko angielskim, ale też szwedzkim, niderlandzkim czy chińskim.
Pół roku trwały poszukiwania odpowiedniego pracownika dla jednej z dużych agencji reklamowych, która zamierzała wejść na chiński rynek i tam promować polsko-chińską współpracę. Head-hunterzy dwoili się i troili, by znaleźć odpowiednią osobę, bo firmie zależało na czasie. Ale zadanie było trudne. Od kandydata wymagano nie tylko świetnej znajomości chińskiego, ale też doświadczenia w branży reklamowej i międzynarodowych kontraktów.
"Po długich poszukiwaniach udało nam się dotrzeć do pracowniczki jednej z firm organizujących targi międzynarodowe" - przyznaje Monika Górska-Siuciak, dyrektor działu rekrutacji w firmie Bigram. Kobieta natychmiast dostała angaż.
Jaką pensję jej zaoferowano? Tego head-hunterzy nie zdradzają. Ale jak wynika z raportu Sedlak & Sedlak, opracowanego na podstawie Ogólnopolskiego Badania Wynagrodzeń 2009, to właśnie pracownicy, którzy biegle znają język chiński, zarabiają u nas najlepiej (8 tys. zł). Na niewiele mniejszą pensję mogą też liczyć też ci, którzy mówią po szwedzku, arabsku czy niderlandzku. Wzrostu płac nie zapewnia jedynie znajomość greckiego, białoruskiego i ukraińskiego.
" Firm z greckim kapitałem jest w Polsce niewiele. Nawet w Polbanku, który w 100 proc. należy do Greków, nigdy nie wymagano od pracowników znajomości tego języka" - tłumaczy Górska-Siuciak. Żeby zaś robić interesy na Białorusi czy Ukrainie, wystarczy znajomość rosyjskiego czy angielskiego. Zdaniem ekspertów młodzi ludzie, którzy wybierają przyszły zawód, powinni więc sprawdzić, jaki język w danej branży jest najbardziej poszukiwany.
"Angielski był atutem kilkanaście lat temu. Dziś to standard. Przy wyborze drugiego języka warto sprawdzić, jak się w danej branży kształtują kontrakty handlowe, gdzie są eksportowane towary" - mówi Magdalena Janczewska, ekspert do spraw społeczno-gospodarczych Pracodawców RP.
Jak wynika z raportu, wzrost wynagrodzenia wynikający ze znajomości języków obcych jest tym wyższy, im wyższe stanowisko zajmuje dana osoba. Szeregowy pracownik, który zna trzy języki, zarabia zaledwie 450 zł więcej od kolegi na tym samym stanowisku, który się ich nie uczył. Ale już dyrektor, który włada trzema językami, zarabia ponad 10 tys. więcej od swojego kolegi, który mówi jedynie po polsku.
"Znajomość języka to jednak nie wszystko, liczą się kompetencje i zajmowane stanowisko" - mówi Andrzej Nedoma, współwłaściciel krakowskiego biura tłumaczeń technicznych LIDO-LANG. "Pielęgniarka mogłaby znać nawet pięć języków, a i tak nie miałoby to dużego przełożenia na jej pensję" - dodaje. Rekordzista, który mówił w ośmiu językach (między innymi w estońskim i hiszpańskim), ale nie miał dodatkowych kwalifikacji i pracował u niego na szeregowym stanowisku, zarabiał około 3 tys. zł.