Od stycznia do marca średnie rachunki za energię elektryczną wzrosły o 4 – 5 proc. W całym 2011 roku zapłacimy więc za prąd o blisko 70 zł więcej niż w roku ubiegłym. A im szybciej rosną ceny prądu, tym częściej odbiorcy korzystają z przysługującego im prawa do zmiany dostawcy energii. Na razie dotyczy to głównie firm.
Jak wynika z danych Urzędu Regulacji Energetyki, od 1 lipca 2007 roku, gdy w życie weszło prawo liberalizujące rynek dostaw prądu, do końca lutego 2011 roku dostawcę zmieniło ponad 9 tys. firm (z czego 1,5 tys. dołączyło w styczniu i lutym). Znacznie wolniej rośnie liczba klientów indywidualnych, którzy zdecydowali się na zmianę dostawcy. Na koniec lutego było ich zaledwie 1,4 tys. Specjaliści uważają, że to efekt nieznajomości prawa przez klientów, a także przekonanie, że to i tak nic nie zmieni. Tymczasem porzucając starego i starannie wybierając nowego dostawcę, zyskać można nawet kilkaset złotych rocznie.
Opłacalna procedura
Wiele osób zniechęca liczba formalności, jakie trzeba spełnić. Prawda jest jednak taka, że to nie biurokracja, ale sami dostawcy rzucają klientom kłody pod nogi. Powód jest prosty: chcą jak najbardziej opóźnić ich odejście do konkurencji albo wręcz do tego ich zniechęcić. Nie należy się tym jednak zrażać i przypominać im, że zgodnie z prawem cała procedura nie może trwać dłużej niż 30 dni. Jeszcze lepszym rozwiązaniem jest wybranie nowego sprzedawcy energii i upoważnienie go do tego, aby załatwił wszelkie formalności za nas. Taką możliwość oferuje obecnie większość firm.
Należy pamiętać, że obowiązujące od 2007 roku prawo rozróżnia sprzedawcę energii i dostawcę energii. Na początku zatem wybieramy nowego sprzedawcę, z którym zawieramy umowę sprzedaży. Jako datę jej wejścia w życie wyznaczamy dzień, w którym wygaśnie umowa z dotychczasowym sprzedawcą. Jednocześnie podpisujemy pełnomocnictwo, na mocy którego nowy sprzedawca rozwiązuje umowę ze starym i załatwia wszelkie formalności.
Kilowat kilowatowi nierówny
Zanim wybierzemy dostawcę, powinniśmy dokładnie przemyśleć, czy lepszym rozwiązaniem będzie taryfa jedno- czy dwustrefowa. W przypadku tej pierwszej cena za 1 kWh jest identyczna przez całą dobę. W przypadku drugiej następuje rozróżnienie – w godz. 22 – 6 i 13 – 15 prąd jest tańszy, a w pozostałym czasie (zwanym godzinami szczytu) droższy. Różnica w cenie wynosi 30 – 40 proc. To, którą taryfę bardziej opłaca się nam wybrać, zależy od tego, jaki tryb życia prowadzimy i z jakich urządzeń o jakiej porze korzystamy. Jeżeli np. mamy możliwość prania, gotowania na kuchence elektrycznej czy odkurzania wyłącznie w godzinach 13 – 15 albo po godz. 22, taryfa dwustrefowa może okazać się bardzo opłacalna – miesięczne rachunki spadną nawet o 20 – 30 proc. Jeżeli jednak takiej możliwości nie mamy, lepiej zdecydować się na wariant jednostrefowy.
Niemały wpływ na rachunek za elektryczność może mieć również sposób, w jaki rozliczamy się z jej dostawcą. Generalnie, im krótszy okres rozliczeniowy, tym opłata za wizytę inkasenta spisującego licznik jest wyższa. Przykładowo, gdy w RWE wybierzemy 12-miesięczny cykl rozliczeniowy, miesięczna opłata wyniesie tylko 1,99 zł. Natomiast w przypadku wariantu rozliczania co miesiąc do każdego rachunku dopisane zostanie dodatkowo niemal 20 zł. Innymi słowy, chęć częstego i dokładnego kontrolowania wydatków na prąd kosztować nas może dodatkowo ponad 200 zł rocznie.
Opcje dodatkowe
Choć pod względem konkurencyjności rynkowi dostawców energii daleko jest choćby do rynku usług komórkowych, to powoli także firmy energetyczne zaczynają ze sobą rywalizować. I to nie tylko cenami, lecz również usługami dodatkowymi:
● Taryfa ekologiczna – ma ją w ofercie coraz więcej dystrybutorów energii, m.in. RWE, Vattenfall, Energa i PGE. Jest to taryfa, w której zwiększono udział energii ekologicznej (np. produkowanej przez elektrownie wiatrowe). Niestety ekotaryfy są droższe od tradycyjnych o kilka, a nawet kilkanaście procent.
● Gwarancja ceny – nieliczni dostawcy oferują opcję gwarantującą, że cena dostarczanego przez nich prądu nie zmieni się przez określony w umowie czas. Na przykład. PGE obiecuje, że nie zmieni cen do końca czerwca przyszłego roku. Pytanie, czy później nie podniesie drastycznie ceny, aby odbić sobie straty poniesione w poprzednich miesiącach.