Według najnowszych szacunków MF, do których dotarliśmy, ubiegłoroczna luka vatowska wyniosła 12,1 proc. tego, co fiskus powinien był dostać, biorąc pod uwagę stan gospodarki. Była mniejsza niż rok wcześniej (12,5 proc., jak policzył resort), ale nie na tyle, by mówić o kontynuacji trendu z poprzednich 2-3 lat, gdy ubytek dochodów z VAT bardzo szybko malał, a Polska była pod tym względem jednym z europejskich liderów. Raczej jest tak, jak opisuje to Fundacja CASE, sporządzająca co rok raporty na potrzeby Komisji Europejskiej: luka w zasadzie się nie zmieniła, bo różnice między 2018 a 2019 r. są zbyt małe, by wskazywać wyraźną tendencję.

Reklama

Kres czy przystanek

Dla CASE to dowód na koniec poprawy ściągalności przy użyciu dotychczasowych metod, zwłaszcza split paymentu, jednolitego pliku kontrolnego i STIR. Grzegorz Poniatkowski, dyrektor naukowy ds. polityki fiskalnej CASE i jeden z głównych autorów raportów dla Komisji Europejskiej, uważa, że działania uszczelniające zebrały już swoje żniwo i żeby dalej myśleć o poprawie ściągalności, trzeba przemodelować cały proces. – I nie oczekiwać, że efekty nastąpią szybko – mówił, komentując szacunki CASE wskazujące, że luka w VAT w 2019 r. wyniosła 10,5 proc. w porównaniu z 9,5 proc. w 2018 r.

Dla ministerstwa wynik za 2019 r. to jedynie przystanek. – Zbliżamy się do naturalnej wielkości luki, ale w miarę rozwoju programów międzynarodowej wymiany informacji o podatkowych przestępcach i wdrażania kolejnych e-usług administracji, w tym e-fakturowania, będzie można ją jeszcze ograniczyć – nawet o połowę. Naszym celem jest redukcja luki VAT do wysokości zbliżonej do tej, jaką ma Francja. Wstępne wyliczenia z raportów Komisji Europejskiej wskazują, że w 2018 r. francuska luka spadła do ok. 5 proc. – mówi DGP Jan Sarnowski, wiceminister finansów.

Reklama
MF uważa, że lukę da się jeszcze ograniczyć. I to nawet o połowę

Zbieżne są diagnozy, jakie stawiają resort i CASE. Większą ściągalność można ich zdaniem uzyskać dzięki ograniczeniu szarej strefy.

Niezależni eksperci postulują np. radykalne ograniczenia możliwości rozliczania transakcji w gotówce. Bo to ona zapewnia anonimowość przy nierejestrowanym obrocie.

Dla MF najlepszym sposobem jest udostępnianie podatnikom kolejnych e-usług, które dla nich są ułatwieniem, ale jednocześnie dostarczają Krajowej Administracji Skarbowej dodatkowych danych do analizy. Co w połączeniu z już funkcjonującym STIR-em (systemem do monitorowania podejrzanych przelewów w sektorze bankowym) czy jednolitym plikiem kontrolnym ma dać zakładane efekty.

Resort podkreśla, że zarówno STIR, jak i JPK ciągle się rozwijają. Dzięki temu pierwszemu w ubiegłym roku zablokowano 537 podejrzanych rachunków, było na nich w sumie 67,2 mln zł. Suma blokad była ponad sześciokrotnie większa niż rok wcześniej. JPK dostarczyły danych o 8,18 mld transakcji. W 2018 r. było to 7,5 mld.

Reklama

Nowe działania

– Działający w coraz szerszym wymiarze jednolity plik kontrolny i STIR to dopiero wstęp. Oba narzędzia dostarczają coraz większej ilości informacji, ale chcemy rozszerzyć ten katalog również o dane z obszaru sprzedaży detalicznej, gdzie podmioty są wykorzystywane przez przestępców do wprowadzania do obrotu pieniędzy z nielegalnych źródeł – mówi Jan Sarnowski.

W katalogu działań, jakie – według MF – miałyby jeszcze poprawić ściągalność, na pierwszym miejscu jest upowszechnienie kas online. Od stycznia obowiązkowo musi używać takich kas kilka wybranych branż: stacje benzynowe czy warsztaty samochodowe. Zanim wprowadzono ten obowiązek, podatnicy instalowali je u siebie dobrowolnie. W ubiegłym roku uruchomiono ok. 170 tys. kas online, do końca grudnia przesłały one do repozytorium danych, z którego korzysta Krajowa Administracja Skarbowa, ponad 326 mln paragonów. Informacje z nich mogą pomóc w namierzaniu podejrzanych podmiotów.

– Przykładowo, jeśli restauracja świeci pustkami, ale mimo to działa i wykazuje duże obroty, to może być sygnał dla kontroli skarbowej, że jest coś nie tak. Dzięki danym z kas będzie można automatycznie porównać jej obroty z podobnymi lokalami w tym samym rejonie, a także dowiedzieć się, czy przychody nie rosną nagle w określonych porach dnia – tłumaczy Sarnowski.

Kolejny krok to wprowadzenie kas fiskalnych w formie oprogramowania (np. aplikacji na smartfona), którego funkcjonalność będzie taka jak zwykłych kas online.

– Zakładamy, że w połowie 2020 r. udostępnimy je niektórym branżom, np. osobom świadczącym usługi przewozu osób, w tym taksówkarzom. Docelowo e-kasy zostaną udostępnione wszystkim przedsiębiorcom – mówi wiceminister. Dodaje, że niemal równolegle mają zostać udostępnione e-paragony. Projekt ustawy jest już w Sejmie. Jest szansa, że prace nad nim zostaną zakończone w maju.

Nowym projektem, nad którym prace ruszą jeszcze w tym roku, mają być e-faktury. Na razie działają one w rozliczeniach między biznesem a sektorem publicznym.

– To dla nas projekt kluczowy, znacznie utrudni funkcjonowanie karuzel VAT. Stosowanie e-faktur w połączeniu ze STIR oznaczać będzie tak naprawdę, że KAS będzie w stanie przeprowadzać analizy w czasie rzeczywistym. Chcielibyśmy, żeby w powszechnym użyciu e-faktury znalazły się w 2022 r., na zasadzie dobrowolnego wyboru podatnika – mówi Jan Sarnowski.