Jak podkreśla KRD, biała lista podatników VAT "to kolejny krok w walce rządu z wyłudzeniami tego podatku". Od 1 stycznia za przelanie kwoty wyższej niż 15 tys. zł na rachunek niezarejestrowany na białej liście, nadawca poniesie sankcje.
Biała lista prowadzona jest od 1 września 2019 roku przez szefa Krajowej Administracji Skarbowej (KAS) i umożliwia sprawdzenie, czy dany kontrahent jest czynnym podatnikiem VAT. Podaje też numeru rachunku bankowego, na jaki przedsiębiorca powinien zapłacić kontrahentowi.
- Ten rachunek bankowy jest zmartwieniem wielu przedsiębiorców. Jeśli bowiem po 1 stycznia przeleją należność swojemu kontrahentowi na rachunek, którego nie ma w wykazie, wówczas muszą liczyć się z sankcjami - powiedział PAP Andrzej Kulik, dyrektor Departamentu Analiz Rynkowych i Komunikacji Kaczmarski Group, w ramach którego działa Krajowy Rejestr Długów. Zwrócił uwagę, że przy wyższych przelewach przedsiębiorcy nie będą mogli zaliczyć do kosztów uzyskania przychodu kwoty w tej części, w jakiej płatność przekracza 15 tys. zł. - Będą też ponosić ryzyko odpowiedzialności solidarnej ze swoim kontrahentem za zaległości podatkowe, jeśli nie zapłaci on należnego podatku VAT od transakcji - przypomniał.
Sankcji można uniknąć, jeśli w ciągu 3 dni od wpłaty na takie konto, przedsiębiorcy poinformują o tym fakcie Naczelnika Urzędu Skarbowego sprzedawcy. Kulik zwraca uwagę, że choć przedsiębiorcy obawiają się dodatkowych obowiązków, bo nie zawsze wiadomo, który urząd skarbowy kontrahenta jest tym właściwym, bo biała lista takich danych nie podaje, to nowe rozwiązanie jest korzystne. - Nie tylko dla budżetu państwa, bo zwiększa wpływy z podatku VAT, ale w dłuższej perspektywie także dla samych przedsiębiorców. Skłania ich bowiem do tego, aby weryfikować wiarygodność swoich kontrahentów. Czyli to, co od dawna robią standardowo wielkie przedsiębiorstwa - zaznaczył. Doda, że z badań Krajowego Rejestru Długów wynika, że firmy mikro, małe i średnie, już nie zawsze tak czynią.
Kulik zwrócił uwagę na wchodzącą w życie 1 stycznia ustawę służącą zmniejszeniu zatorów płatniczych, które są bolączką większości polskich przedsiębiorców. Wprowadza ona m.in. skrócenie terminu zapłaty w transakcjach, w których dłużnikiem jest podmiot publiczny, do 30 dni (za wyjątkiem szpitali, dla których pozostawia się termin 60-dni) oraz maksymalny 60-dniowy termin zapłaty w transakcjach asymetrycznych, czyli zawieranych pomiędzy małymi i średnimi firmami a dużymi. W takich relacjach firmy z sektora MŚP mają gorszą pozycję negocjacyjną, ponieważ duże podmioty w umowach z nimi same narzucają korzystne dla siebie terminy płatności, których potem i tak często nie respektują.
- To krok w dobrą stronę, bo sektor MŚP potrzebuje wsparcia w radzeniu sobie z zatorami płatniczymi. Ale to na pewno nie rozwiąże wszystkich problemów. Ustawa antyzatorowa nakłada obligatoryjne terminy zapłaty tylko w dwóch, wspomnianych wcześniej przypadkach. Ale gdy sprzedawcą i kupującym jest mała albo średnia firma, to maksymalny termin zapłaty został określony na 60 dni z możliwością jego przedłużenia, więc zostaje furtka, z której wiele firm będzie korzystać. Dlatego warto staranie dobierać sobie kontrahentów, weryfikując wcześniej ich rzetelność – podkreślił.