Premier Beata Szydło zapowiadała reformę podatkową w marcowym wywiadzie dla DGP: "Chciałabym, by system podatkowy został zmieniony w sposób rzeczywisty. Dotychczas pojawiały się kolejne nowelizacje, lecz dla ludzi niewiele się zmieniało". Później DGP dotarła do koncepcji tej daniny. Według planów, jej wprowadzenie oznaczałoby też likwidację ulg i kwoty wolnej od podatku.

Reklama

Sam pomysł nie jest też nowy - jeszcze w kampanii wyborczej mówiła o nim ówczesna premier, Ewa Kopacz. PO uważało, że ten plan zmniejszy podatki płacone przez najmniej zarabiających i rodziny wielodzietne.

PRZECZYTAJ WIĘCEJ O PLANACH RZĄDU DOTYCZĄCYCH NOWEJ DANINY>>>

Stawki nowego podatku - jak powiedział minister w poniedziałek PAP - mają być znane za 3-4 tygodnie. Wcześniej - wskazał - Sejm musi bowiem uchwalić nowelę ustawy o administracji podatkowej oraz ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych, która umożliwi wymianę danych między MF a ZUS, co jest niezbędne do wyliczenia stawek.

Projekt tej noweli złożyli w Sejmie posłowie PiS. Jak głosi jego uzasadnienie, celem projektowanych regulacji jest zapewnienie możliwości wymiany informacji pomiędzy Zakładem Ubezpieczeń Społecznych a Ministrem Finansów w zakresie niezbędnym do tworzenia analiz, prognoz i modeli prognostycznych oraz w celu weryfikacji danych własnych obu instytucji. Taki przepływ danych pozwoli uspójnić dane dotyczące płatników i ubezpieczonych będących jednocześnie podatnikami - wyjaśniono.

Według Henryka Kowalczyka uchwalenie jednolitego podatku nastąpi na przełomie roku, a wejście w życie - od stycznia 2018 r.

Reklama

Latem w rozmowie z PAP szef KSRM tłumaczył, że reforma ma trzy cele: Po pierwsze zlikwidować degresywność. Po drugie wprowadzić kwotę wolną od podatku - 8 tys. zł, przynajmniej dla najmniej zarabiających - żeby dotrzymać słowa. Po trzecie ujednolicić, uprościć podatek, równocześnie obniżając obciążenia działalności gospodarczej.

W tej chwili składka na ZUS w wysokości 1,2 tys. zł dla drobnych przedsiębiorców jest zabójcza. To zresztą bardzo dobrze pokazuje zachowanie przedsiębiorców po dwóch pierwszych latach działalności, w których przysługuje im ulga - po tym czasie likwidują albo zawieszają działalność. Tak nie powinno być, tę składkę trzeba urealnić. Jest dyskusja na temat tego, jaki poziom składki byłby adekwatny. Osobiście uważam, że składka powinna być płacona, jeżeli ktoś osiąga przynajmniej minimalny dochód i zawsze powinna być płacona składka emerytalna. To jest kwota ok. 400 zł - więc trzy razy mniej niż obecnie. A potem - w zależności od dochodu - to obciążenie by rosło - mówił.