Wiceszef MSZ, który był w środę gościem TVP1, został zapytany o słowa kanclerza Niemiec Olafa Scholza, który jest przeciwny pomysłowi wprowadzenia zakazu wjazdu na teren Unii Europejskiej dla rosyjskich turystów i uważa, że "to wojna Putina, nie narodu rosyjskiego".
"Dobrzy Rosjanie i zły car"
Nie dotarły do niego albo nie doczytał tych wszystkich raportów mówiących o gigantycznym poparciu dla polityki Władimira Putina wśród zwykłych Rosjan, być może nie widział tych wszystkich filmików, w których gromadzą się ludzie układając się w literkę "Z", być może nie widział tych wszystkich mityngów, także i w Niemczech, w samym Berlinie ludzi popierających politykę Władimira Putina - mówił Przydacz.
Jak dodał, "można tak żyć i tego nie widzieć, ale warto mieć zinternalizowaną tę wiedzę, aby rzeczywiście podejmować decyzje polityczne, takie, jakie są potrzebne".
To jest oczywiście próba w pewnym sensie wybielenia czy spowodowania podziału, że są dobrzy Rosjanie i zły car - ocenił wiceszef MSZ.
"Imperialistyczny sen" Rosjan
Podkreślił też, że "społeczeństwo rosyjskie, niestety, karmione propagandą przez ostatnie nawet nie lata, tylko dziesiątki, setki lat, żyje w takim imperialistycznym śnie, w którym jego pozycja miałaby zależeć od tego, jak wiele terytoriów zagrabi, jak wiele państw podbije".
Autor: Grzegorz Bruszewski