Wszystko się zaczęło na początku grudnia. Z gabinetu Pawła Muchy wyniesiono część przedmiotów, w tym rzeczy osobiste, jak dokumenty i książki. Jak twierdzi money.pl, miało dojść wtedy w siedzibie NBP do awarii instalacji wodnej, a gabinet Muchy został zalany. Co ciekawe, Paweł Mucha nie zaważył żadnych śladów zalania pomieszczenia.
7 grudnia, według money.pl, Mucha wyszedł z banku na dwie godziny, jednak jego gabinet znów miał być zalany, a rzeczy wyniesiono i zaplombowano. Jednak podobno także znowu nie było oznak uszkodzeń pomieszczenia.
Mucha wezwał policję
Wtedy - jak dodaje informator money.pl - Mucha wezwał policję. Funkcjonariusze pojawili się przed siedzibą banku, nie weszli jednak do środka. Zostali jedynie poproszeni o spisanie notatki służbowej, bo Mucha nie złożył zawiadomienia o przestępstwie. Gdy potem wrócił do siedziby NBP, przestała działać jego magnetyczna karta, umożliwiająca pokonywanie zamkniętych drzwi.
Reakcja rzecznika NBP
Co na to wszystko rzecznik banku centralnego? trudno mu komentować tego typu narrację, ktokolwiek by jej nie kierował do prasy, a tym bardziej jeżeli kieruje ją anonimowo - mówił money.pl Wojciech Andrusiewicz. Nie przywykłem do wchodzenia w polemikę na poziomie tego typu anonimowych tez. Proszę, więc pozwolić, że nie będę komentował kwestii zarządzania nieruchomościami przez Narodowy Bank Polski, bo nic spektakularnego się tu nie dzieje - podsumował.