W pierwszym półroczu wpływy do budżetu państwa wyniosły 270 mld zł. Żeby znowelizowany plan dochodów na 2023 r. został zrealizowany, powinny w drugim półroczu być wyższe, i to aż o 60 mld zł. To zwiastuje kłopoty z wykonaniem całego tegorocznego budżetu.

Reklama

– By ich uniknąć, wpływy w drugim półroczu musiałyby być o prawie 40 proc. większe niż w analogicznym okresie zeszłego roku. A trudno oczekiwać takiego przyspieszenia – komentuje Mirosław Gronicki, były minister finansów.

W porównaniu z pierwszym półroczem 2022 r. słabsze były teraz wpływy z PIT i podatku bankowego, lepsze z CIT (o 12 proc.) oraz z podatków pośrednich, w tym z VAT. W ostatnim przypadku wzrosły jednak zaledwie o kilka procent, i to mimo dwucyfrowej inflacji. Ekonomiści tłumaczą to załamaniem konsumpcji w okresie styczeń–czerwiec. – W drugiej połowie roku powinno być już lepiej – twierdzi Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole.

Co na to Ministerstwo Finansów? Zwraca uwagę, że kończą się właśnie zwroty PIT z rocznego rozliczenia, które w tym roku
były znacznie większe niż w 2022 r. W pierwszej połowie zeszłego roku zaliczki na podatek były płacone zgodnie ze stawką 17 proc., a nie 12 proc. jak obecnie. W efekcie od lipca nie powinno być dalszych spadków.

- Wszystkie wyżej wymienione czynniki spowodują, że druga połowa roku będzie istotnie lepsza dla dochodów budżetu – mówi Patrycja Dudek, rzeczniczka resortu. Zgodnie z niedawną nowelizacją budżetu roczna prognoza wpływów podatkowych została obniżona o 8,5 mld zł (powiększono za to wydatki i planowany deficyt). Mimo to spodziewane ożywienie w drugim półroczu musiałoby być bardzo duże, by udało się ją zrealizować. I zwiększyć dochody skokowo w porównaniu z pierwszymi miesiącami roku. Jeśli nie, w budżecie pojawi się dodatkowa luka, a minister finansów będzie musiał wstrzymywać wydatki lub ponownie gimnastykować się z nowelizacją ustawy budżetowej. Tyle że będzie to już raczej problem kolejnego rządu.

CZYTAJ WIĘCEJ W ŚRODOWYM WYDANIU DGP>>>