Niemieccy operatorzy energetyczni - jak pisze Bloomberg - z oporami podłączają do sieci prądożerne pompy ciepła czy ładowarki do samochodów elektrycznych. Stąd władze mają dla nich propozycję. Jeśli zgodzą się podłączyć wszystkie takie urządzenia to w zamian - w ramach rekompensat - dostaną możliwość ograniczenia poboru prądu tych urządzeń, jeśli w kraju zacznie brakować energii.

Reklama

Zmianom sprzeciwiał się przemysł

To nie oznacza, że nie można będzie ogrzewać domów, czy ładować samochodów. W propozycji regulatora czytamy bowiem, że prąd nie zostanie całkowicie odcięty, ale będzie dostarczony w minimalnej ilości. To oznacza, że np w ciągu dwóch godzin będzie można naładować elektryczne auto, by miało zasięg około 50 kilometrów. Jednocześnie operatorzy będą musieli zrobić wszystko, by jak najszybciej przywrócić dostawy prądu do normalności.

Zmianom do tej pory sprzeciwiał się niemiecki przemysł motoryzacyjny. FIrmy bowiem tłumaczyły, że jeśli klienci dowiedzą się, że mogą mieć problemy z ładowaniem aut, to odwrócą się od elektromobilności.